Figiel, czyli festiwal grozy i afektu

„Augustus‟ na podstawie prozy Hermana Hessego, fragmentów „Szczęśliwego księcia‟ Oskara Wilda oraz „Pieśni słonecznej‟ i „Modlitwy‟ św. Franciszka z Asyżu w reżyserii Jacka Popławskiego to opowieść o samotności, pustce, pogoni za miłością i ukojeniem, rozpaczliwej próbie zrozumienia siebie.

Świat kocha Augustusa. Bezwarunkowo i bezgranicznie. Każda para oczu chce spocząć na jego cudnej twarzy, nie ma ust, które nie pragnęłyby złożyć pocałunku na jego wargach, dłoni, która nie szukałaby ciepła jego palców. Augustus zna tylko uwielbienie.

Augustus nie kocha nikogo.
Tak jak nic na co nie zasłużyliśmy nie ma właściwie dla nas wartości, tak i on nie szanuje niczego. Znudzony miłością, bez reszty znużony oddawanymi mu hołdami, bez mrugnięcia okiem depcze ludzkie uczucia, miażdży serca, gruchocze pieszczące go palce. Otoczony tłumem, idzie przez życie sam. Zimny, odrętwiały, zrozpaczony.

Historia jak z książki dla dzieci, z bajką ma niewiele wspólnego. To raczej nocny koszmar, pokój grozy opleciony cienką, zbutwiałą nicią rozciągniętą w dziewiętnastowiecznej scenerii. Świat skorodowany. Rozpadający się makrokosmos bolesnych wspomnień, wyrzutów i gorzkich rozczarowań.

Naprzemiennie z innymi postaciami, narrację w „Augustusie‟ prowadzi dorosły już bohater (w tej roli, w żywym planie Ziemowit Ptaszkowski). Krok po kroku, cicho i zwinnie oprowadza nas za rękę po korytarzach swojego dzieciństwa, dojrzewania i rozpasanej dorosłości.

Kameralna scena na piętrze sprzyja podtrzymywaniu nastroju niepokoju. Augustusowa pustka jest na wyciągnięcie ręki, miękki głos Ojca Chrzestnego (konsekwentna, świetna rola Ryszarda Sypniewskiego) wypełnia szczelnie przestrzeń sceny, deski drgają od złośliwego tupotu małych, drewnianych nóżek chłopca - lalki.

Jednocześnie gdzieś daleko, za szybą majaczy jedyna, nieosiągalna miłość dojrzałego Augustusa. Poetyckie, pantomimiczne spotkanie dwóch ciał jest tak odległe, że aż surrealne. Blisko zaś, wypełniając część sceny, stoi łóżko - centrum wszechświata, gdzie rodzi się dziecko i umiera matka (Lucyna Sypniewska). Nieco groteskowa, zakurzona zjawa z przeszłości w starej, owianej czasem i przybranej pajęczynami sukni ślubnej. Niedzisiejsza panna młoda.

Teatr lalek dla dorosłych jest jedną z najefektowniejszych scenicznych kombinacji. Podobnie u Popławskiego podwójne wykorzystanie masek, lalka i pozostałe animanty tworzą spójną, estetyczną całość, pozostawiając jednak pewien niedosyt. W spektaklach dla dojrzałych widzów, tak jak w tych dedykowanych dzieciom, formy, przynależnej nieodłącznie teatrowi lalek, zawsze chciałoby się więcej.

Zwłaszcza, że „Augustus‟ aż kipi od niesamowitości. Źródłem cierpienia podążającego za bohaterem jest życzenie matki kochającej nad życie swojego złotego chłopca. Pragnienie staje się rzeczywistością, a rzeczywistość koszmarem.

Klątwa? Fatum? A może jedynie wyjątkowy Ojciec Chrzestny? Bóg - trickster, Wielki Szachraj dbający o to, by mleko zawsze kipiało, a czarne stawało się białym?

W „Szczęśliwym księciu‟ gdy opadnie kurz, z popiołów wyziera to, co najcenniejsze - ołowiane serce księcia i martwy ptak. W „Augustusie‟ wieczność w blasku miłości to jedynie zręczny figiel. Złoty chłopiec tęskni za śmiercią ponad życie.
Niezły koncept.
Hiperpsota, panie Ojcze.



Marta Tomaszek
Dziennik Teatralny Dolny Śląsk
21 maja 2022
Spektakle
Augustus
Portrety
Jacek Popławski