Gdzie diabeł może, tam baba też musi
Bycie singlem do nie dawna wcale nie było w modzie. To, co dziś wydaje się być normalne, dwa wieki temu było nie do pomyślenia. Stan kawalerski był oznaką słabości i pewnego rodzaju impotencji, jeżeli nie emocjonalnej, to fizjologicznej. Dziś jest znakiem nieskrywanej niezależności i wolności. Jedno jest pewne - śmieszyło to Aleksandra Fredrę."Damy i huzary" tegoż autora w reżyserii Kutza, to próba wiernego oddania ducha epoki. Widz jest ogarnięty zachwytem i podziwem dla Fredry, który był linczowany przez współczesnych mu za sprzeciwianie się konwencjom romantycznym w tworzonej literaturze. Dziewiętnastowieczny pisarz skrzętnie propagował idee oświeceniowe. Był raczej mizantropem. Obserwował ludzi i z nich czerpał inspiracje. Tą drogą powstała komedia obyczajowa "Damy i huzary". Jest to dzieło, będące wejrzeniem w psychikę mężczyzny, które u Fredry ma charakter uniwersalny. Otóż w dziele romantycznym głównymi czynnikami, które zaspokajały pierwotne potrzeby huzarów były jazda konna z szabelką u boku oraz czysty bóg - wódka. Według współczesnego dramaturga - Krzysztofa Kowalskiego: "Mężczyźni są prości w użyciu. Żeby mieć spokój, wystarczy zaspokoić te ich pierwotne potrzeby, te ich popędy - chęć walki i potrzebę oszołomienia. Ekran telewizora i puszka z piwem wystarczą." Dystans dzielący "Damy..." a "Alt+Tab" Kowalskiego wynosi około 150 lat. To dowodzi nie tylko tezy, że dzieło Fredry jest ponadczasowe, ale także, że mężczyźni nigdy się nie zmienią. Rzecz dzieje się w pewnym dworku, gdzie swój spokojny żywot (przy butelce wódki i beczce piwa) pędzi kompania braci huzarów i ksiądz. Pewnego dnia spokój ten zostaje zmącony przez siedem niewiast, nawiedzających posiadłość. Damy przychodzą w interesach, w których głównym materiałem przetargowym jest Zofia, córka jednej z nich, którą to postanawia się wydać za Majora. Pięćdziesięciosześcioletni mężczyzna zostaje postawiony wobec faktu dokonanego. Lecz dzięki sprytnym wybiegom udaje mu się uniknąć ożenku. Trzy starsze damy robią co w ich mocy, by zrealizować swój zamiar. Lecz jak pogodzić zapach wolności w stanie kawalerskim z zamążpójściem, a więc uwikłaniem się do końca życia? Z początku nic nie wskazuje na to, by Major zdecydował się poślubić młodziutką Zofię... Dziwnym zbiegiem okoliczności Major zmienia zdanie. W ślad za nim, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, idą jego kompani. Kolejno zakochują się w przybyłych damach, czemu towarzyszy wiele zabawnych sytuacji, przy których widz nie poskąpi uśmiechu. Tak też w ciągu jednego dnia czterej mężczyźni zostają usidleni przez tajemnicze moce kobiet. W końcu jednak panowie wracają po rozum do głowy. Zdają sobie sprawę, że dla nich jest już za późno na ożenek. Zwycięża prawdziwa miłość - Zofii i porucznika Edmunda. Sztuka, jak na komedię obyczajową przystało, pełna jest niespodziewanych zwrotów akcji. Żart sytuacyjny, cięty humor dzieła oraz niepospolite kreacje aktorskie w połączeniu stworzyły niezbędne antidotum na zimową melancholię. Mieliśmy do czynienia bowiem z wybitnymi postaciami teatru - Jerzym Trelą, Anną Dymną i Anną Polony. Aktorzy z maksymalną dawką energii wcielali się w grane postacie. Rozmach i ekspresja wyleczyłyby ze smutków największego malkontenta. I cieszmy się, że życie singla potraktowane zostało farsowo - nie tragicznie. Teatr Stary w Krakowie Aleksander Fredro "Damy i Huzary" reżyseria: Kazimierz Kutz scenografia i kostiumy: Ryszard Melliwa muzyka: Jan Kanty Pawluśkiewicz Obsada: Major - Jerzy Trela, Rotmistrz - Tadeusz Huk, Edmund, porucznik - Piotr Grabowski, Kapelan - Aleksander Fabisiak, Grzegorz - Jerzy Nowak (Kazimierz Borowiec), Rembo - Andrzej Kozak, Pani Orgonowa - Anna Polony, Pani Dyndalska - Anna Dymna, Panna Aniela - Elżbieta Karkoszka, Zofia, córka Orgonowej - Katarzyna Warnke (PWST), Józia - Ewa Kaim, Zuzia - Małgorzata Zawadzka, Fruzia - Sonia Bohosiewicz Premiera: 14 grudnia 2001.
Aleksandra Pyrkosz
Dziennik Teatralny Kraków
19 grudnia 2007