Genialny ojciec, genialna córka?

Wszystkim, którzy liczą na goliznę, dzikie stwory biegające po scenie, pokaz świateł i bogatej, zmiennej scenografii, zdecydowanie odradzam "Dowód" Davida Aburna w Teatrze Polonia.

Nie powinno dziwić, że "Dowód" w reż Andrzeja Seweryna opiera się głównie na genialnym aktorstwie obsady. Nawet niezmienna scenografia autorstwa Macieja M. Putkowskiego, służy jedynie symbolicznemu zaznaczeniu miejsca akcji (zagracona i zaniedbana weranda i fragment fasady domu) i tym samym nie rozprasza uwagi widza, pozwala mu skupić się na aktorach. Każda z czterech postaci jest krwista, prawdziwa, przepełniona emocjami. Widz odczuwa, ze aktorzy doskonale się rozumieją, ,,grają do jednej bramki’’. Ułatwia im  
to zręcznie skrojony tekst, za który David Aburn otrzymał nagrodę Tony  
i Pulitzera. Barwność i intensywność dialogów umożliwia wypełnienie ich całą paletą emocji, od agresji przez wzruszenie i miłość, na oznakach szaleństwa kończąc. Zabawne riposty i brak zbędnych dłużyzn trzymają widza w napięciu i gwarantują, że przez 150 min, nie pomyśli on nawet o zerknięciu na zegarek. Tym bardziej, że fabuła dramatu wymaga od widza zaangażowania – sam musi spróbować rozwikłać dwie zagadki: 

Czy główna bohaterka Catherine (Maria Seweryn) odziedziczyła po swoim, niedawno zmarłym ojcu Robercie – geniuszu matematycznym, tylko talent, czy również predyspozycje do choroby psychicznej. Robert bowiem, przez ostatnie lata życia zmagał się ze schizofrenią. Catherine zdecydowała się zrezygnować ze studiów, przyjaciół, prywatności i poświęcić się całkowicie opiece nad ojcem. Ponieważ nie ukształtowała własnej tożsamości (potrafiła być tylko córką geniusza), z chwilą jego śmierci zawalił się cały jej świat. Ze sceny nie pada jednoznaczna odpowiedź, czy zmienne depresyjno – euforyczne nastroje, zaniedbany wygląd,  a w szczególności spotkania ze zmarłym, świadczą o jej chorobie, czy tylko o tęsknocie  i cierpieniu. 

Kolejną niewiadomą, której rozwiązanie należy do widza, jest sprawa autorstwa fantastycznego, zmieniającego oblicze matematyki dowodu. Catherine zakochawszy się  w Halu (w tej roli zdobywca I nagrody XXV Festiwalu Szkół Teatralnych – Paweł Ciołkosz) – doktorancie Roberta, decyduje się przekazać mu zeszyt, w którym zapisane jest  owo przełomowe odkrycie. Zaznacza jednocześnie, że to ona jest jego autorką. Biorąc  pod uwagę to, że Catherine studiowała matematykę jedynie dwa miesiące, a zapis znajduje się  w jednym ze 103 zeszytów jej ojca oraz to, że charakter pisma prawdopodobnie odpowiada charakterowi Roberta, wersja ta jest mało wiarygodna. Kto był rzeczywistym autorem tytułowego dowodu? Odpowiedź poznajemy dopiero w ostatniej scenie. Czy jednak  ta odpowiedź jest zgodna z prawdą …? 

Mogłoby się niesłusznie wydawać, że "Dowód" to jedynie ciekawy kryminał. Sztuka ta dotyka jednak bardzo trudnych i bolesnych tematów. Gdzie leży granica między poświęceniem a miłością? Czy można wymagać od dziecka całkowitego oddania? Czy miłość wiąże się z cierpieniem i manipulacją? Czy geniusz i szaleństwo są dziedziczne? Czy wybitne jednostki skazane są zawsze na alienację i samotność? To tylko niektóre z pytań, które plączą się  po głowie jeszcze długo po opuszczeniu widowni.



Martyna Maria Żyźniewska
Dziennik Teatralny Warszawa
11 lipca 2009
Spektakle
Dowód