Głos kobiet

W drugiej odsłonie projektu Chóru Kobiet, zatytułowanego „Magnificat”, realizowanego przez Instytut Teatralny, Marta Górnicka razem ze swoimi aktorkami mierzy się z rolą kobiet w społeczeństwie katolickim i robi to w jakże skromnej, ale przez to niesłychanie nośnej formie.

Pomysł jest prosty: zbieramy grupę kobiet w różnym wieku, różnych zawodów, które wcale nie muszą mieć ani scenicznego ani muzycznego doświadczenia, zapraszamy je bowiem na warsztaty wokalno-aktorskie i tworzymy z nich chór, który będzie wyśpiewywać, melorecytować, czy recytować fragmenty gazet, powieści, dramatów, przytaczać zasłyszane w telewizji czy radiu cytaty. Inscenizacja pozornie także nie jest skomplikowana: ustawione w rzędach kobiety będą wykonywać te same gesty, poruszać się w tą samą stronę i równocześnie, w ten sam sposób powtarzać te same teksty. Ot zadania, które studenci aktorstwa powtarzają do znudzenia na zajęciach ze świadomości ciała. A jednak Marta Górnicka zauważyła w tej metodzie ogromny potencjał do stworzenia unikalnego projektu, w którym chce reaktywować formę kobiecego chóru znanego z antycznych dramatów, przypomnieć zapomniane teksty dramatyczne i pieśni, ale przede wszystkim stworzyć nowy głos kobiet w kulturze.

W drugiej odsłonie projektu Chóru Kobiet zatytułowanego „Magnificat" reżyserka skupia się na postaci Matki Boskiej oraz roli kobiet w Kościele i społeczeństwie katolickim. Powtarzane słowa i gesty hipnotyzują. Spektakl na początku wciąga jedynie swoją formą, aby po chwili odsłonić to co najistotniejsze – znaczenia zawartych w nim tekstów – fragmentów z gazet, wypowiedzi kościelnych hierarchów, które zasłyszane w mediach nie mają takiej nośności, umykają w zalewie informacji, które jeżeli nas zastanawiają, to tylko na krótką chwilę. Górnicka wydobywa ich esencję i sprawia, że zostają w pamięci, zadziwiają, zaskakują, niekiedy bawią, szokują i denerwują. Okazuje się, że kobiety w kościele najlepiej sprawdzają się na plebani, ponieważ doskonale potrafią prasować obrusy. Że rolą kobiety w katolickim społeczeństwie jest strzeżenie domowego ogniska i wychowywanie dzieci i że owszem, dla zdrowia psychicznego, dobrze jest, żeby kobieta popracowała dwie godziny dziennie i znalazła chwilę na plotki. Że ponad siedemdziesiąt procent polskiego społeczeństwa ma ślub kościelny i tyle samo zdecydowało się ochrzcić swoje dziecko, podczas, gdy prawie trzydzieści procent wierzy w reinkarnację. Że w Polsce nawet ateiści są praktykującymi katolikami (bo jakby się nad tym zastanowić, kto świadomie rezygnuje z przeżegnania się na ślubie przyjaciół, czy poświęcenia jajek w kościele na Wielkanoc?) Że Matka Boska, choćby tylko ta na obrazie, to kobieta, jak każda inna i jej też należą się wystrzałowe ciuchy (choćby płaszcz cały ze złota).

Kolaż tego typu tekstów, mniej lub bardziej poważnych (wśród nich znalazły się także przepisy kulinarne Nigelli Lawson, bowiem każda z nas, drogie panie, może być boginią we własnej kuchni), przestaje brzmieć jak nudna publicystyka dzięki prostej, ale jakże trafnej formie. Dwadzieścia aktorek musiało włożyć tytaniczną pracę w tak niesamowicie synchroniczne zgranie najdrobniejszych nawet ruchów i perfekcyjną dykcję każdego wypowiadanego słowa.Na próżno tu doszukiwać się spektakularnych gestów, czy fajerwerków w scenografii, aktorki nawet nie mają identycznych, specjalnie zaprojektowanych kostiumów. Wprostocie bowiem leży siła tego przekazu. Ogromne wrażenie robi siła ich skupienia. Aktorki stają się jednym organizmem, zachowując jednocześnie swoją indywidualność. Okazuje się więc, że to w grupie leży siła. I tylko wtedy, kiedy kobiety będą mówiły jednym głosem, zostaną usłyszane.



Paulina Sygnatowicz
miernik Teatru
29 maja 2014
Spektakle
Magnificat