Gra o teatr

Grzegorz Krawczyk, szef Teatru w Gliwicach, na 20 maja zapowiada spotkanie zespołu z nowym dyrektorem artystycznym. Paweł Gabara, były dyrektor Gliwickiego Teatru Muzycznego, nie zgadza się na obrzucanie błotem i rzuca medialną rękawicę Krawczykowi. Inicjatorzy petycji w obronie muzycznego charakteru sceny przy Nowym Świecie czekają na reakcję ministra kultury.

Gliwicki Teatr Muzyczny zmienia się w Teatr im. Tadeusza Różewicza. Z zupełnie innym repertuarem i zespołem. Jego dyrektor, Grzegorz Krawczyk zakłada, że przemiana potrwa trzy sezony i będzie wymagała ogromnego zaangażowania wszystkich pracowników. Nie ma też wątpliwości, że rewolucja jest konieczna – bez niej teatr nie miał racji bytu, opierając repertuar na operetkach i musicalach.

Odkąd Krawczyk objął funkcję dyrektora, czyli od sierpnia 2015 roku, nie wypowiadał się publicznie ani na temat sytuacji teatru, ani planów, mimo że takie pytania ze strony gazety padały. Po dziewięciu miesiącach milczenia, na łamach urzędowego biuletynu, ujawnił zamierzenia, co więcej, bardzo krytycznie ocenił sytuację GTM pod rządami Pawła Gabary.

Zdaniem Krawczyka teatr był zadłużony, miał sfrustrowany, słabo zintegrowany zespół, którego dyrekcja utraciła zaufanie miasta i była z nim w niedobrych relacjach, posiadał nieelastyczną, wadliwą strukturę zatrudnienia i nie posiadał pieniędzy na premiery, posiadał natomiast program artystyczny niedostosowany do aktualnego budżetu, a niemal każdy wystawiany na scenie spektakl pogłębiał straty finansowe. Obecny szef teatru mówi też o zapuszczonej infrastrukturze, zwłaszcza technicznej, w siedzibie przy Nowym Świecie oraz niedokończonej inwestycji – modernizacji jedynej zawodowej sceny w Gliwicach.

Wielokrotnie w ciągu dziewięciu miesięcy urzędowania nowego szefa sceny prosiliśmy urzędników o wyjaśnienia dotyczące zarówno żenującego finału konkursu na dyrektora GTM, jak i decyzji obsadzenia w tej roli Krawczyka oraz sytuacji w samym teatrze. Niestety, nie znaleźli czasu na spotkanie, odsyłając do rzecznika, którego wiedza na ten temat jest więcej niż powierzchowna.

Gdzie rewolucja, tam i ofiary: więc od sierpnia 2015 do maja 2016 r. pracę w teatrze straciło ponad 60 osób. Drastyczne cięcia przeprowadzono w związku ze zmianą profilu, a także ze względu na trudną sytuację finansową. Pracownicy przyjmowali zwolnienia i odchodzili z teatru, nie burząc się. Do czasu. W kwietniu 2016 r. zorganizowali się muzycy orkiestrowi, powstał specjalny profil na FB – Ratujmy Gliwicki Teatr Muzyczny, czyli pospolite teatralne ruszenie w obronie dotychczasowej formuły.

Słowa poparcia płyną z wielu polskich scen, a do artystycznego buntu przyłączyła się publiczność. Przygotowano także petycję do ministra kultury, pod którą podpisało się już prawie 6 tysięcy osób. – Dyrektor od początku urzędowania nie komunikował się z zespołem, nie dokonał żadnej oceny kompetencji zawodowych pracowników, zwalniając pierwszych 50 osób, niedługo kolejnych 60 straci pracę z powodu wygaśnięcia ich umów. Doprowadził do frustracji zespołu, świadomie podając informacje sprzeczne z podejmowanymi działaniami. O jego wizji teatru i toczących się zmianach dowiadujemy się post factum – z wywiadu w urzędowym biuletynie. Wcześniej o nadchodzących przekształceniach mogliśmy jedynie spekulować, na podstawie podejmowanych przez dyrektora działań i treści wręczanych nam wypowiedzeń – mówią artyści sprzeciwiający się nowej wizji teatru. A odnosząc się do diagnozy Krawczyka, pytają retorycznie: jak to możliwe, że miasto nadzorujące finanse teatru pozwoliło na takie zadłużenie, wadliwą strukturę zatrudnienia, zapuszczenie infrastruktury, zwłaszcza w siedzibie przy Nowym Świecie, otrzymując co kwartał szczegółowe raporty z działalności Gliwickiego Teatru Muzycznego?

- Pan Krawczyk twierdzi, że w dłuższej perspektywie nie jest możliwe prowadzenie stabilnego teatru mającego w repertuarze operetki i musicale, gdyż „wyrastają z odmiennej tradycji scenicznej i muzycznej, wymagają innego rodzaju zespołów artystycznych, innego instrumentarium i oprawy scenicznej". W GTM udało się wystawić w ostatnich kilkunastu latach wielokrotnie nagradzane przedstawienia: operetki, musicale, a nawet opery oraz świetne spektakle baletowe. To wszystko – mając do dyspozycji jeden zespół artystyczny, w skład którego wchodzą orkiestra, balet i chór, jako podstawa regularnego zespołu wykonawców. Należy wyjaśnić, że klasyczne podstawy wykształcenia instrumentalisty, tancerza czy wokalisty dają najlepszą bazę dla rozwoju umiejętności wykonawczych pod kątem różnorodnych stylów i gatunków. Osiągnięcie wysokiego poziomu jest tylko kwestią czasu i mistrzowskiego prowadzenia. Zespół artystyczny GTM ten kunszt już wypracował, co zresztą udowodnił, realizując tak szeroki repertuar, a obecnie rujnuje się jego największą wartość i wciąż drzemiący w nim potencjał – komentują decyzje dyrektora sygnatariusze petycji.

Echa gliwickiej rewolucji teatralnej dotarły do łódzkiego Teatru Wielkiego. Od sierpnia 2015 roku dyrektorem tej sceny jest Paweł Gabara, szef GTM w latach 1998 – 2015.

- Ze smutkiem przyjmuję, że dyrektor Grzegorz Krawczyk w sposób upraszczający i pochopny dokonał oceny Gliwickiego Teatru Muzycznego i mojej pracy. Pominę kwestię „bierutyzacji" operetki i ten pogląd dyrektora zostawię miłośnikom tego gatunku, jako tarczę strzelniczą. Ocena jest krzywdząca, bo wydana po upływie roku od mojego odejścia i nie uwzględnia właśnie tego, że ten rok był dramatyczny dla zespołu, który żył w niepewności i zagubieniu oraz bez wyraźnych i uczciwie wyrażonych informacji na temat przyszłości teatru. Załoga GTM miała o mnie różne zdania, ale wszyscy wiedzieli, że jestem przewidywalny w poglądach i działaniach. Wszystkim znane były cele, do których dążyliśmy. Od kwietnia 2015 r. ten system równowagi runął i trudno się dziwić, że negatywnie wpłynęło to na nastroje oraz postawy zdezorientowanych i zaniepokojonych pracowników i współpracowników – mówi Gabara.

Twierdzi, że w chwili jego odejścia z teatru, mimo poważnych problemów finansowych wynikających z obniżenia dotacji, zachował on płynność finansową i nie wie, dlaczego później zjeżdżał po równi pochyłej. – Pan dyrektor Grzegorz Krawczyk wspomina o zapuszczonej infrastrukturze. A przecież sam z dużym poświęceniem nadzorował modernizację Bajki – Amoku, budynku technicznego i odbudowę podziemia Ruin Teatru Victoria czy wykonanie nowej elewacji budynku głównego. A obecnie nie mógł nie zauważyć nowego foyer, nowego dachu, odnowionej widowni i podniesionego komina sceny, odnowionych częściowo garderób i nie mógł nie wiedzieć o odwołanej w ostatniej chwili – już po moim odejściu – przebudowie sceny i orkiestronu – dodaje były szef gliwickiej sceny.

Co więcej, jest przekonany, że plany przekształcenia czy likwidacji GTM były już znane, kiedy poproszono go o rezygnację z funkcji dyrektora. – Szkoda, że władze miasta nie miały odwagi, by poinformować o tych planach i godnie zamknąć dotychczasowy rozdział historii. A może porozmawiać również z publicznością? Wprowadzanie zmian – słusznych lub nie – nie musi odbywać się poprzez naginanie faktów i oczernianie przeszłości – Gabara już przygotował oświadczenie w tej sprawie, bo nie może pozwolić na deprecjonowanie 17 lat swojej pracy w Gliwicach.

Rozmowa z Grzegorzem Krawczykiem, dyrektorem Teatru w Gliwicach.

Czy oglądał pan „Rodzinę Addamsów"? „Chicago", „42. ulicę", „Footlose", „Chodnik 0,5."? Ta scena to nie tylko ramoty i repertuarowe wtopy. Gliwicki Teatr Muzyczny to uznana marka. Nie chciał pan z niej skorzystać?

Oczywiście, że nie tylko ramoty i ja tak nie twierdzę, proszę więc nie przypisywać mi tej opinii. Natomiast, czy chciałem skorzystać z tej marki? Nie, nie chciałem – podobnie zresztą jak kiedyś nie chciano skorzystać z innej „marki", o znacznie dłuższej tradycji niż GTM, czyli Operetki Śląskiej, kiedy w 2001 roku likwidowano ją po blisko 50 latach działalności. Uważam, że formuła programowa i organizacyjna Gliwickiego Teatru Muzycznego, podobnie jak kiedyś Operetki, się wyczerpała, dlatego nie będę jej reanimował, lecz na bazie tej istniejącej już samorządowej instytucji kultury będę budował teatr miejski – zwrócony w stronę naszego miasta, teatr o szerokim spektrum repertuarowym, z własnym, solidnym zespołem aktorskim, z ogólnym poziomem zatrudnienia dostosowanym do skromniejszego budżetu, podobnego temu, jakie mają teatry funkcjonujące w wielu ośrodkach miejskich w Polsce o potencjale ekonomicznym i demograficznym zbliżonym do Gliwic; teatr, w którym koszt produkcji spektaklu będzie znacznie mniejszy niż operetek czy musicali; który będzie dawał kilka premier w sezonie; posiadał bogatą ofertę edukacyjną; który będzie miał nowoczesną salę kameralną i prób, oraz program rozpisany na nasze trzy sceny: Bajkę, Ruiny Teatru Victoria i Nowy Świat. Będą nim zarządzali powoływany przez prezydenta miasta dyrektor naczelny, profesjonalny menadżer oraz powoływany przez dyrektora naczelnego dyrektor artystyczny – zawodowy i doświadczony reżyser teatralny, zatrudniany na okres od 3 do 5 sezonów, który będzie odpowiadał za wybory repertuarowe, za ich poziom artystyczny i efekty frekwencyjne oraz za budowanie zespołu artystycznego i i kierowanie nim.

Twierdzi pan, że Paweł Gabara, były szef GTM, powinien twardo zdecydować, w jakim kierunku ma się rozwijać scena, i jeszcze, że nie da się łączyć operetki z musicalem, co przez 17 lat uprawiał pana poprzednik. Gabara lubił tę formę i uważał, że trzeba ją zachować ze względu na szacunek dla widza. Miał się od tego odciąć?

Paweł Gabara był dyrektorem GTM, więc miał prawo kształtować teatr zgodnie ze swoimi preferencjami. Podtrzymuję natomiast moją ocenę wyrażoną w wywiadzie dla MSI – (dostępnym na stronie www.teatr.gliwice.pl), która dotyczyła nie tego, co było 17 lat temu, ale tego, jakim zastałem GTM teraz. To, że coś kiedyś działało dobrze, nie oznacza, że tak będzie działało zawsze – to reguła, a nie wyjątek.

Pracując w GTM z Gabarą i będąc w zarządzie teatru, nie miał pan wpływu na to, co się tam działo? Przecież był pan człowiekiem teatru, mógł doradzać.

Nie, nie miałem na to wpływu. Nie pracuję w GTM od 8 lat – do 2009 roku byłem zastępcą dyrektora, lecz w zakresie moich obowiązków służbowych nie było żadnych spraw mających związek z programem artystycznym tej instytucji. Tym zajmowali się wyłącznie dyrektor Paweł Gabara i kierownik artystyczny Krzysztof Korwin-Piotrowski, a także kierownicy – muzyczny i literacki. Ja odpowiadałem za bieżące kwestie administracyjne oraz prowadzenie inwestycji, takich jak: modernizacja kina Bajka, przebudowa zaplecza technicznego GTM czy szeroko zakrojone roboty budowlane w Ruinach Teatru Victoria. Od początku taka była moja rola w GTM – zgodna z potrzebami placówki i wolą dyrektora Pawła Gabary, który mnie w niej zatrudnił. Taki był również mój wybór – tym wolałem się zajmować w gliwickim teatrze, kiedy do niego przyszedłem z teatru Wierszalin, jako że nie utożsamiałem się z programem scenicznym GTM, bo mimo iż, tak jak Paweł Gabara, jestem człowiekiem teatru, mam inny gust artystyczny, ukształtowany przez tradycję odmienną niż ta, która legła u podstaw strategii repertuarowej realizowanej w GTM.

Teraz wychodzi na to, że Gabara fatalnie zarządzał, wydawał mnóstwo pieniędzy na kosztowne produkcje, dawał zarobić ludziom spoza Gliwic – zatrudniając aktorów, solistów, choreografów, kostiumologów, reżyserów. I że to naganne, bo w ten sposób przez 17 lat nie dorobiliśmy się zespołu. A może magia nazwisk miała przyciągać widzów i „zaczarować" miasto – wysyłając komunikat: „patrzcie, Gliwice to nie zaścianek".

Nie znam się na magii i nie mam kompleksu zaścianka. Uważam natomiast, że dobry teatr można zrobić wszędzie, nawet w zaścianku, w drewnianym baraku w miasteczku pod białoruską granicą, bez uciekania się do zbędnych sztuczek, które może i są efektowne, ale trwałego pożytku nie przynoszą. Brak etatowych aktorów w teatrze instytucjonalnym, takim jak GTM, jest czymś zastanawiającym, przyzna pani?

Skoro GTM był tak fatalnie zarządzany, gdzie było miasto – kontroler wydatków, wielki finansowy cerber?

To nie jest pytanie do mnie. Poza tym, ja nie twierdzę, że GTM był fatalnie zarządzany. Ja twierdzę, że przyjęta w 2001 roku formuła zarządzania tą instytucją wyczerpała się i należy ją zmienić, a nie trzymać kurczowo tego, co było – kimże jest człowiek, który nie chce uczynić świata lepszym?

Petycja, pikieta, walka o miejsca pracy i dobre imię operetki, nazywaną przez pana reliktem PRL. Zespół nie chce zmian.

Rozumiem ich. Jestem dla tych osób, dla ich rodzin, tym, który burzy ich świat, ich życie. Nie mam do nich cienia pretensji, mam je natomiast do poprzedniego wieloletniego zarządu teatru. Tam było źródło problemu, a nie w artystach, muzykach czy innych pracownikach, którzy przez lata, w dobrej wierze, wykonywali to, co im robić polecano. Uważam, że niepotrzebnie doprowadzono GTM do ściany, że nie zareagowano, ani skutecznie, ani w porę, na widoczne od paru lat symptomy kryzysu. Takie było i jest zadanie dyrektora. Za nie ponosi odpowiedzialność, którą nie wolno mu obarczać nikogo poza samym sobą. Chcę jednak podkreślić, że likwidując dotychczasowe etaty, nie odwracam się od artystów i nie zamierzam odciąć ich od publiczności. Jak każdy dyrektor mam prawo do zmiany formuły programowej teatru, lecz do jej wprowadzania w życie zapraszam wszystkich, szczególnie artystów związanych dotąd z gliwicką sceną. Szanuję ich, dlatego wkrótce, wraz z dyrektorem artystycznym, będziemy proponowali im udział w nowych przedsięwzięciach teatralnych i edukacyjnych. Potencjał tych osób jest bowiem nie do przecenienia.

Co dziś chciałby pan powiedzieć Pawłowi Gabarze?

Pawłowi Gabarze jestem wdzięczny za życzliwość i pomoc, które mi okazywał wtedy, kiedy razem pracowaliśmy – mój stosunek do niego, jako człowieka, pozostaje niezmienny. Czy to oznacza, że nie mogę oceniać jego dokonań jako dyrektora, przez 17 lat zawodowo kierującego największą instytucją kultury w Gliwicach? Uważam, że mogę. Krytyka nie oznacza bowiem braku szacunku. Nie jest również tożsama z zarzutem, że dyrektor Gabara świadomie działał na niekorzyść placówki, którą objął w 1998 roku. Powtórzę zatem raz jeszcze, moim zdaniem jego strategia zarządcza z upływem czasu przestała się sprawdzać w praktyce, dlatego nie przetrwała kryzysu, w którym GTM znalazł się parę lat temu.



Małgorzata Lichecka
Nowiny Gliwickie
12 maja 2016