Hej, zagrajcie siarczyście! ...w Operze Wrocławskiej

Najbardziej narodowe dzieło Moniuszki doczekało się szeregu realizacji nie tylko w Polsce, ale także za granica. Opera Wrocławska sięgnęła po ten tytuł po raz ósmy i po raz pierwszy treść "Strasznego Dworu" została odczytana ze świeżym spojrzeniem na staropolskość tej opery.

Najnowsza inscenizacja najlepiej dowodzi, że utrzymując tradycyjny ton sarmackiej opowieści można zachować, a nawet bardziej uwypuklić przesłanie tego najważniejszego polskiego dzieła operowego.

Reżyseria została powierzona Laco Adamikowi. Jego wcześniejsza realizacja „Halki” wzbudziła szereg kontrowersji, ale pomimo tego na stałe wpisała się w repertuar teatru. Adamik postawił na nowe odczytanie libretta Chęcinskiego. Nie jest to realizacja czysto współczesna, ani też nasycona tradycjonalizmem. Doskonale udało się reżyserowi ukazanie charakterów postaci i poprowadzenie akcji w wartki i przemyślany sposób. Trafnie wykorzystano nową technologię sceny, jednak nie z przesadą. Głównym motywem scenograficznym było ogromne drzewo, rozciągnięte na całe okno sceniczne. To modrzewiowy dom Stefana i Zbigniewa. Wykorzystanie oryginalnych strojów z pierwszych realizacji Strasznego Dworu przyniosło tej inscenizacji wiele dobrego. Żupany, kontusze i piękne staropolskie suknie wniosły doń wiele kolorytu i powiew staropolskości. Głównym motywem Barbara Kędzierska pokazała czytelną, wyrafinowaną i oszczędną w formie scenografię. Wiele w tej operze się dzieje, ale na szczęście przytłaczająca wielowątkowość treści nie jest zbytnio odczuwalna. W przedstawieniu wziął udział nawet prawdziwy koń z zaprzęgniętym kuligiem pełnym rozweselonych gości Miecznika.

Wokalnymi bohaterami premiery okazali się Rafał Bartmiński (Stefan) i Aleksandra Kubas (Hanna). Oboje zaprezentowali najwyższy poziom i wielką kulturę śpiewacką. Bartmiński dysponuje silnym i ciekawym tenorem. Jego kreacja Stefana zasługuje na pochwałę. Przepięknie zaśpiewał arię „Matko moja miła”. Z kolei Aleksandra Kubas do perfekcji opanowała trudne przebiegi swoich arii, kreując rolę Hanny w sposób wyjątkowy. To mistrzyni rozległych i karkołomnych pasaży, nie stroniąca od pięknych zakończeń w koloraturze. Na pochwałę zasługuje także Anna Bernacka (Jadwiga)  w uroczym duecie z Hanną. Reżyser świetnie przedstawił postacie drugoplanowe: Damazego, jako wykształconego, znającego świat poliglotę (Andrzej Kalinin). Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak, artystka dysponująca barwnym mezzosopranem doskonale zagrała wszędobylską i intrygującą Cześnikową. Także Jacek Jaskóła (Maciej) i Radosław Żukowski (Skołuba) pokazali dobry potencjał wokalny, szczególnie udała się Żukowskiemu aria „z kurantem”. Szkoda tylko, że reżyserskiego pomysłu zabrakło dla kluczowej postaci – Miecznika (Zygmunt Kryczka), który wypadł stosunkowo słabo zarówno aktorsko jak i wokalnie. Podobnie z rolą Zbigniewa nie poradził sobie bas-baryton Tomasz Rudnicki, nie wiedząc czemu obsadzony w roli przeznaczonej dla śpiewaka dysponującego niższą barwą głosu. Brakowało kontrastu pomiędzy dwoma młodzieńcami. 

Niedociągnięcia chóru i momentami orkiestrę zagłuszającą śpiewaków wynagrodził na szczęście operowy balet. W finale zdecydowano się na Mazura, który kompozytor umiejscowił w partyturze alternatywnie, co przyniosło całości udany efekt. Wielkie brawa należą się choreografowi Henrykowi Konwińskiemu, który z tego tradycyjnego tańca ukazał pełnię folkloru. Całość wypadła imponująco. Kierownik muzyczny i dyrygent Strasznego Dworu, Tomasz Szreder nie do końca wydobył z partytury pełni inwencji melodycznych, prowadząc orkiestrę poprawnie, ale nieprzekonywująco.

Najnowsza realizacja Strasznego Dworu przez Operę Wrocławską udowadnia, że zapracowany zespół artystyczny i realizatorski jest w stanie przygotowywać comiesięczne premiery na najwyższym poziomie, stawiając instytucję w szeregi najlepszych europejskich teatrów operowych. Oby tak dalej!



Maciej Michałkowski
Dziennik Teatralny Wrocław
14 marca 2009
Spektakle
Straszny dwór