Ja jako wół

Nie zazdroszczę jednak Panu momentu, w którym zaczynacie swoją drogę zawodową. Ja jako wół nie będę przypominał mojego czasu cielęctwa, gdyż tylko mogę Pana zdenerwować. Bo kiedy ja startowałem w samym początku lat 90. miałem ogrom szans i możliwości - nieporównywalnych z tym, co dzisiejsza rzeczywistość oferuje Pana generacji - Wojciech Majcherek odpowiada Szymonowi Spichalskiemu.

Szanowny Panie Szymonie,

słusznie Pan zareagował z irytacją na mój tekst. Też bym się zdenerwował, gdybym był na Pana miejscu. Stary wół krytykuje moją robotę, a przecież ja dopiero zaczynam, uczę się i potrzebuję wsparcia. Ale ma Pan w ten sposób jedną z lekcji krytyki: ja się czepiam, ale mnie też mogą się czepiać, może nawet niesprawiedliwie. Niestety krytyka najczęściej bywa niesprawiedliwa. Mój wpis na blogu wziął Pan do siebie, ale akurat, wybaczy Pan, nie sprawa poziomu tekstów publikowanych w Teatrze dla Was (i następnie zamieszczanych w e-teatrze) jest głównym tematem. Chodziło mi bowiem przede wszystkim o poruszenie problemu, który Pana i Pana kolegów może dotykać tak samo, jak moich kolegów. Nie wiem, jak Pan sobie wyobraża swoją przyszłość, ale w normalnej sytuacji rozwój Pana kariery powinien wyglądać tak: praktykuje Pan pisanie recenzji w portalu Teatr dla Was, pisze Pan na tyle dobrze, że zauważa to redaktor działu kultury jakiegoś tygodnika. Proponuje Panu napisanie pierwszej recenzji. Tekst się podoba i jest publikowany. Zaczyna Pan współpracę. Tygodnik jest na tyle bogaty, że funduje Panu delegacje do różnych teatrów w Polsce, żeby Pan zobaczył, co się tam dzieje (i nie tylko w dwóch, trzech najgłośniejszych teatrach, które obstawiają też Pana koledzy po piórze, ale również w mniej uczęszczanych miejscach, bo a nuż i tam coś ciekawego słychać). Jeździ Pan po kraju nie tylko dla swojej przyjemności, ale przede wszystkim, bo tego oczekują twórcy pracujący poza centrami, ale także, by zaspokoić zainteresowania czytającej publiczności. Wykonuje Pan po prostu ważną i ciekawą pracę. Z czasem zyskuje Pan pozycję i szacunek, nawet jeśli niektórym artystom zalazł Pan za skórę niepochlebnymi ocenami. Pana opinie są konfrontowane z recenzjami kolegów i koleżanek, którzy tak jak Pan zaczynali w portalu Teatr dla Was, a pracują dla innych opiniotwórczych tygodników i dzienników. Piszecie też do fachowej prasy teatralnej, co oczywiście ma swój prestiż, ale przecież liczy się większy zasięg i odbiór prasy niespecjalistycznej. Z czasem być może pisanie recenzji Panu się znudzi, bo jest to trochę zajęcie jak dla sportowców - kondycję ma się do pewnego wieku. Wtedy może się Pan zająć historią teatru, pisaniem książek, nauczaniem na którymś z dziesiątków wydziałów teatrologicznych, może Pan zostać dyrektorem jakiejś ważnej instytucji.

Tak powinna wyglądać tzw. ścieżka kariery. Ale teraz musi Pan się dowiedzieć, że wszystko na to wskazuje, iż Pan takiej kariery nie zrobi. Nie dlatego, że Pan jest niezdolny. Po prostu nie ma tych miejsc, gdzie Pan mógłby się realizować. Nie ma takiego tygodnika, który by zaoferował Panu komfort: własną rubrykę teatralną i do tego jeszcze pieniądze na porządne jej uprawianie. Nie ma redakcji dziennika, która by chciała Pana recenzje z każdej ważniejszej premiery, nie tylko tej, która zapowiada się na skandal albo w której grają serialowi aktorzy. I o tym problemie usiłowałem napisać. To jest w tej chwili również Pana problem, a nie tylko moich szanownych kolegów, którzy potracili pracę.

Pisze Pan, że nie formułuję żadnego wyjścia z tej kryzysowej sytuacji. Ma Pan rację. Ale nie robię tego z prostego powodu: bo nie wiem. Mogę oczywiście pocieszać się nadzieją, że przyszłość przyniesie jakiś przełom. Że prasę drukowaną zastąpi internet, w którym będzie można w sposób profesjonalny uprawiać dziennikarstwo, również krytykę teatralną. Może portal Teatr dla Was uzyska jakieś stabilne finansowanie, dzięki któremu Pan i koledzy będziecie mogli robić to, co mam nadzieję was interesuje, z pożytkiem dla odbiorców - zarówno artystów, jak i publiczności teatralnej.

Nie zazdroszczę jednak Panu momentu, w którym zaczynacie swoją drogę zawodową. Ja jako wół nie będę przypominał mojego czasu cielęctwa, gdyż tylko mogę Pana zdenerwować. Bo kiedy ja startowałem w samym początku lat 90. miałem ogrom szans i możliwości - nieporównywalnych z tym, co dzisiejsza rzeczywistość oferuje Pana generacji.

Ale może nie ma co załamywać rąk. Coś się zawsze da robić. Jeśli koniecznie chce Pan jakiejś rady, to mogę tylko sformułować ją bardzo ogólnie: proszę dużo oglądać, dużo pisać i dużo czytać. Poza tym wszystkiego dobrego w 2013 roku.



Wojciech Majcherek
www.wojciech-majcherek.blog.onet.pl
2 stycznia 2013