Jak Grabowski do Tarnowa trafił

Aktor Andrzej Grabowski mówi czasem, że początki jego kariery artystycznej to historia wyrzucania go lub odejść

- Tak mniej więcej wygląda cała historia moich zawodowych doświadczeń, że albo ciągle mnie skądś wyrzucano, albo sam odchodziłem. W "Słowackim" byłem równo rok, ale prawie nic nie grałem. Do teatru zostaliśmy zaangażowani razem z Jurkiem Kryszakiem, Wiedziałem, że albo on zacznie grać, albo ja. Dla nas dwóch nie było już miejsca. A ponieważ z reguły grał Jurek, poszedłem do dyrektor Skuszanki i powiedziałem, że odchodzę do Tarnowa. Po latach, kiedy byłem już dojrzałym aktorem, miałem ustaloną pozycję w zespole Teatru Starego, a na koncie liczne nagrody, zostałem wyrzucony z teatru przez Krystynę Meissnerową.

Ale zanim Grabowski związał się ze Starym Teatrem, kilka lat spędził na tarnowskiej scenie, a dzisiaj mówi, że była to jedna z najszczęśliwszych decyzji w jego zawodowym życiu.

- W Tarnowie pracowało już wtedy grono moich przyjaciół z roku - Wojtek Droszczyński, Marek Litewka, Ela Kijowska. Tarnowski teatr przyjeżdżał wtedy bardzo często na gościnne występy do Krakowa, Pamiętam, że po jednym z takich spektakli, sztuce Tyma - Kochany Panie Ionesco, zajrzałem do kolegów do garderoby i wtedy Smożewski niby to półżartem powiedział do swojego dyrektora administracyjnego: No, zobacz, ja temu Grabowskiemu proponuję rolę Artura w Tangu Mrożka, a on nie chce do nas przyjść. Oczywiście nic mi wcześniej nie proponował. Podszedłem wtedy do Smożewskiego i powiedziałem, że i owszem, przyjmuję jego propozycję. W następnym dniu byłem już w Tarnowie i podpisywałem umowę.



(–)
Temi
21 czerwca 2013