Jak przystało na musical

W familijnym musicalu o Czerwonym Kapturku aktorzy rozśmieszają do łez. Najmłodszych fikołkami i okrzykami, starszych - żartobliwymi aluzjami to do Mickiewicza, to do "Tańca z gwiazdami".

Najnowszy spektakl gdańskiego teatru Miniatura to przedstawienie "Czerwony Kapturek" na podstawie tekstu Jana Brzechwy. Reżyser Waldemar Wolański postanowił odświeżyć tę znaną wszystkim bajkę i przedstawić ją w formie familijnego musicalu z żartami śmieszącymi zarówno dzieci, jak i rodziców. Na dodatek wywiódł na światło dzienne sporą część teatralnej maszynerii, która zwykle ukryta jest gdzieś głęboko za kulisami. Aktorzy zakładają na siebie naręczne lalki na oczach publiczności, dopingują się nawzajem do poprawnego wykonania piosenki czy układu tanecznego, dzielą się z widzami wątpliwościami dotyczącymi sensu niektórych swych scenicznych poczynań. Prowadzi to w wielu momentach do komicznych sytuacji - choćby wtedy, gdy jeden z aktorów, wtaczając się na scenę w nieco kuriozalnym kostiumie gigantycznej biedronki, odpowiada na ironiczny uśmiech jednego z kolegów: "Co chcesz? To moja życiowa rola". 

Taka strategia inscenizacyjna pozwala jednocześnie na stworzenie dużego dystansu do wydarzeń dziejących się na scenie, co bardzo pomaga najmłodszym widzom, zwłaszcza w scenach dramatycznych i krwawych, np. podczas "pożerania" babci i tytułowej bohaterki przez wilka. Aktorzy, którzy niemal przez cały czas trwania przedstawienia przebywają na scenie całą ośmioosobową obsadą, posuwają się nawet jeszcze o krok dalej na drodze ujawniania realizacyjnej kuchni - w niektórych piosenkach wprost zapowiadają kolejne zwroty akcji i przyczyny ich wprowadzenia do tekstu sztuki, niczym Lars von Trier w swoim najnowszym filmie "Szef wszystkich szefów", wyjaśniający widzom w komentarzach z offu wiele swych reżyserskich pomysłów. 

Taki pomysł inscenizacyjny wymagał od aktorów sporego poczucia humoru i dystansu do samych siebie. Artyści gdańskiego teatru lalkowego poradzili sobie z tym zadaniem znakomicie. Najlepszym dowodem są gromkie salwy śmiechu kwitujące zarówno sytuacyjne żarty i slapstickowe potknięcia, bawiące najmłodszych widzów oraz bardziej wyrafinowane dowcipy, skierowane raczej do rodziców - cytaty z Mickiewicza, aluzje do znanych telewizyjnych programów rozrywkowych czy powracające natrętnie pytanie o to, gdzie się podział ojciec głównej bohaterki, konsekwentnie nieobecny w bajce. 

Jak przystało na musical, widowisko przygotowane przez Wolańskiego jest rozśpiewane, roztańczone i niezwykle barwne. Uwagę przyciąga pomysłowa scenografia Joanny Hrk - na scenie ustawiona jest wielka księga, której kolejne rozkładane "kartki" stanowią dekoracje poszczególnych scen. W przebojowym finale - jak zauważają z przekąsem aktorzy - brakuje tylko niezbędnych w tego typu sytuacjach schodów. W gdańskim "Czerwonym Kapturku" nie brakuje za to z pewnością poczucia humoru. I to najmocniejsza strona tego przedstawienia. 

Jan Brzechwa według Charles\'a Perraulta "Czerwony Kapturek", reżyseria, teksty piosenek: Waldemar Wolański, scenografia: Joanna Hrk, muzyka: Bogdan Dowlasz, choreografia: Kazimierz Knol, występują m.in.: Agnieszka Grzegorzewska, Hanna Miśkiewicz, Arkadiusz Urban, Jacek Gierczak, premiera: niedziela 1 kwietnia, teatr Miniatura, Gdańsk, al. Grunwaldzka 16, kolejne spektakle: wtorek i środa 3 i 4 kwietnia, godz. 10, bilety: 10 zł.
(mw)



Przemysław Gulda
Gazeta Wyborcza Trójmiasto
3 kwietnia 2007