Jak stary Arnolf wychowuje kandydatkę na żonę

Świetne aktorstwo, ciekawe pomysły realizacyjne to główne zalety przedstawienia "Szkoła żon" Justyny Celedy.


Młoda reżyserka Justyna Celeda nie po raz pierwszy udowodniła szczecińskim widzom, iż jej spektakle warto oglądać. Tym razem wybrała wierszowany tekst molierowskiej komedii "Szkoła żon", Widzowie na sobotniej premierze w Teatrze Współczesnym wydawali się jednak w pełni usatysfakcjonowani. Bodaj największe brawa należą się Arkadiuszowi Buszko - Arnolfowi. O kobietach ma opinię nienajlepszą, o mężczyznach jeszcze gorszą. Żeby nie wyjść na rogacza i słabeusza, wybiera sierotkę Anusię, którą umieszcza w klasztorze, by tam wyrosła na kobietę poczciwą i uległą mężowi. Mądra nie musi być, nawet lepiej, żeby pozostała głupia. Adrianna Janowska-Moniuszko, debiutująca na scenie Współczesnego w roli Anusi spisała się doskonale.

Partneruje jej młody i zakochany Horacy - Adam Kuzycz-Berezowski, który na scenie musi wielokrotnie wykazać się talentem ekwilibry-stycznym.

Wszystkie postaci w sztuce Moliera - Celedy mają określone zadanie do wykonania. Służąca Małgosia (Joanna Matuszak) wszelkimi sposobami stara się zwrócić uwagę mężczyzn, w tym młodego notariusza (Wojciech Sandach). Podobny cel przyświeca Mimi (Grażyna Madej). Zabawny jest kataryniarz Gogo (Marian Dworakowski) , dostojna i bardzo elegancka Chryzalda (Beata Zygarlicka). Każdy szczegół zarówno kreacji aktorskich, jak i scenografii (Grzegorz Małecki) oraz muzyki (Wojciech Król) jest w spektaklu Justyny Celedy przemyślany i trafiony.



(-) (-)
Głos Szczeciński
13 listopada 2014
Spektakle
Szkoła żon