James - "wall" trampkiem w mur!
Jedyne, co rzucało się w oczy to... żarówki. Tak, wielkie błękitne żarówki porozrzucane po scenie, o które wykonawcy kilkakrotnie się potykali (mam wrażenie, że nie było to zaplanowane). Wreszcie rzucono jakieś jasne światło na Śląski Teatr Tańca - bo do tej pory, nie wiedzieć czemu, pozostaje w mroku.Tym razem już nie solo, a trio, dwie kobiety: Silvia Calin i Andreea Duta oraz mężczyzna: Daniel Popa. Co ciekawe, nie ma epatowania golizną ani lesbijskich konotacji. A do tego dużo ciekawsza choreografia niż w Solo on line, z drobną domieszką Szaleństwa, ale bez przesady, czyli tak jak trzeba. Postacie występują solo, w duetach i wreszcie jako trio. Całość jest nawet nieźle zgrana. Raz przyjaciele, innym razem kochankowie lub też zwykli przechodnie, czyli jak to w życiu. Wymieniamy się rolami i jesteśmy z tego dumni. Bez wątpienia najlepszym fragmentem był "taniec ze ścianą". Dwie tancerki tańczące do góry nogami. W sumie nic wyszukanego. Żaden tam Matisse ani Chagall. Może po prostu James i to było z tego wszystkiego najlepsze. Po co aspirować do wielkiej sztuki, skoro można tworzyć dużo mniejszą, ale za to swoją. W tym miejscu wypada wspomnieć o malującym się na twarzach tancerek (szczególnie jednej: Andreei Duta) podejściu do wykonywanego tańca. Otóż kilkusekundowy grymas zniechęcenia, sprawiający wrażenie, że tancerka jest myślami i duchem gdzie indziej niż na scenie, zauważyło chyba więcej niż kilka osób. Nie świadczy to pozytywnie o artystce. Bo na pewno nie było to zamierzone. Dopiero po czasie jej twarz również zaczęła "tańczyć". Spektakl dużo bardziej przemyślany. Tylko, czy w tańcu chodzi o przemyślenia? Oczywiście, że ważniejsze są emocje. Tu może było ich trochę za mało, a całość trwała za krótko, ale tak już bywa "w życiu i miłości" (tylko od tego mamy telenowele, a nie spektakle teatralne). A w programie przecież pisze: "opowieść o miłości". Czyli wszystko jasne. Co byśmy zrobili bez programów teatralnych. Są takie: "rzeczowe", pełne "oczywistych oczywistości", albo wręcz przeciwnie nasycone metaforycznymi wywodami. A z innych uwag: czy te okropne dresy i trampki naprawdę były konieczne? Nie żądam nic barokowego, ale przydałoby się jednak coś, choć trochę ciekawszego. Ale racja, po co starać się o wyszukane ubiory na 20-minutowy pokaz, bo taniec to chyba za dużo powiedziane. Całość sprawiała wrażenie próby do spektaklu, a nie dopracowanej sztuki. Oczywiście było kilka niezłych sekwencji, ale raczej (rock)ujących niż wykonanych. Tak, więc James - "Wall" trampkiem w mur! Śląski Teatr Tańca w Bytomiu, Scena Impresaryjna Narodowe Centrum Tańca - Rumunia "James" choreografia: Andreea Duta, Silvia Calin muzyka: Arto Lindsay, Radiohead, Aqua Basino producent: Lucian Pavel Obsada: Silvia Calin, Mihaela Culda, Daniel Popa Spektakl zaprezentowany 13 listopada 2007r.
Aleksandra Skiba
Dziennik Teatralny Katowice
21 listopada 2007