Jasne strony cienia

Ucichły już głosy w dyskusji, którą zainspirowało niezwykłe wydarzenie, jakim był zorganizowany w maju w Teatrze Groteska festiwal Teatrów Cienia. Pierwsza tego typu impreza w Polsce prezentująca sztukę dostępną dotychczas jedynie na międzynarodowych festiwalach teatralnych i przy okazji festiwalów lalek.

Czy słuszne jest dążenie teatru cienia do wybicia się na niepodległość? Doświadczenia majowych przedstawień, warsztatów, spotkań, rozmów i wystaw pokazują, że tak. Teatr cienia ma już swoich klasyków, wybitnych twórców, olbrzymie grono wielbicieli, a jednak w Polsce jest wciąż nieznany. Niewielu teatrologów zainteresowanych jest niezwykłą w skali światowej działalnością Tadeusza Wierzbickiego. Trudno w polskich teatrach zobaczyć włoską grupę Controluce Teatro d’Ombre czy przedstawienia Norberta Götza. To między innymi dlatego warto było pojawić się w maju w teatrze Groteska. 

Podczas festiwalu było międzynarodowo, tłoczno i inspirująco. Międzynarodowo, bo zaprezentowały się grupy teatralne z Polski, Niemiec (w jednoosobowym składzie – Norbert Götz) oraz Włoch. Tłoczno, bo publiczność szczelnie wypełniła salę Groteski, nawet schody były zajęte, inspirująco, bo dla piszących te słowa oczywistym było, że tuż po zakończeniu festiwalu „trzeba coś z tym zrobić” – tu wyciąć, tam przykleić, skonstruować ekran, napisać scenariusz.

Włoski zespół – jeden z najbardziej znanych na świecie – Controluce Teatro d’Ombre przywiózł ze sobą „Naufragi” – magiczny, pełen nimf, rusałek, podwodnych stworów spektakl. Został on stworzony, aby uczcić stulecie kina, stąd liczne nawiązania do wczesnego okresu kina, do tej jego postaci, której patronował Georges Méliès. Jako wzory figur posłużyły lalki z kolekcji Narodowego Muzeum Kina w Turynie. W spektaklu włoskiej grupy to nie opowiadana historia jest najważniejsza, lecz atmosfera rodem ze snu. Wszystko łączy się tu z wodą, oceanem. To woda wodzi na pokuszenie (syrena), daje śmierć (wieloryb) i zapomnienie. Poszczególne części spektaklu są przedzielone sekwencjami zatonięcia statku. To początek wszystkich zdarzeń, których ciąg dalszy obserwujemy w morskich głębinach. Muzyka Roberta Schumanna, głos narratora, który oddziela od siebie poszczególne części, niezwykłe postaci zaludniające świat Naufragów, gra ze światłem, kolorem i przede wszystkim niezwykłej urody cieniowe sylwety – to wszystko sprawia, że spektakl Controluce tworzy atmosferę uczestnictwa w czymś niezwykłym, magicznym, odwołującym się do przeszłości – nie tylko kina, ale i sztuki w ogóle.

Polacy z kolei pokazali inspirowany dramatem F.G. Lorki, nagradzany festiwalowo „Romans Perlimplina i Belisy” – Teatru Okno z Supraśla. To prosty w formie, ograniczony do ramki 100x 90 cm, a jednocześnie dowcipny spektakl, z gatunku „dla dorosłych”. Sporo w nim dosadnego humoru i ukrytych w cieniu aluzji do tematów okołołóżkowych. W sumie zabawnie, z przytupem, choć już bez magii „Naufragów”. „Naufragi” i „Romans” to dwa zupełnie inne spojrzenia na teatr cienia, dwa zupełnie różne sposoby odbioru – oba ciekawe i inspirujące, zwłaszcza w zestawieniu ze sobą. Kolejnym polskim spektaklem były Mickiewiczowskie „Ballady i romanse, czyli cztery opowieści o miłości” z krakowskiego Teatru Groteska, w reżyserii Simony Chalupovej z Czech. Polski romantyzm wydaje się stworzony do przedstawień w teatrze cieni. Czy jednak „Ballady i romanse” to spektakl udany? W części aktorskiej przedstawienia razi przerysowana gra aktorska, w części cieniowej z kolei zbyt dosłowna ilustracja tekstu odbiera wielowymiarowość, aurę tajemnicy i niedopowiedzenia tkwiącą w możliwościach teatru cieni.

„17 sentencji o świetle” Norberta Götza to spektakl wbrew tytułowi chaotyczny. Porządkujące przedstawienie rozdziały, każdy zatytułowany i poświęcony jednej z właściwości światła, nie zmieniają faktu, że to, co widzimy jest coraz to nowym, kompletnie odmiennym od poprzedniego sposobem artystycznego wykorzystania światła. Widzimy zabawy formą, króciutkie narracje. Dla wielu widzów migotliwe ulotne ptaki, kolorowe faktury, zabawni tancerze, krople słońca, oślepiające zajączki i kosmiczne świetlne przestrzenie pozwoliły przenieść się na chwilę do świata fanatyków tej tajemnicy, która przyciągnęła tak wielu widzów. Inni odchodzili rozczarowani, żądni wiedzy, faktów, wyjaśnień. Nieświadomi, że prawdziwy fenomen spektaklu polega na pozornym naukowym wyjaśnieniu fizycznych właściwości światła, które w najmniejszym nawet stopniu nie mogą opisać tego, co poczuje człowiek, kiedy już w tej opisanej i skatalogowanej kaskadzie światła się znajdzie. 

Z Norbertem Götzem spotkać się było można podczas towarzyszących festiwalowi warsztatów mistrzowskich. Udział w nich mogło wziąć jedynie 12 osób, natomiast pozostali widzowie mogli uczestniczyć w spotkaniach z dramą i praktycznymi zagadnieniami tworzenia teatru cienia – prowadzonych przez psychologa Tomasza Stomę oraz aktorów Teatru Groteska. Znaczącym punktem programu były również wykłady: znawcy tematu Henryka Jurkowskiego na temat „Kulturowa funkcja teatru cieni”, Lothara Bingera i Susann Hellemann o „Cieniach w historii kultury”. Wykład Przemysława Piekarskiego dotyczył indyjskiej tradycji teatrów cienia, natomiast Janusz Kamocki opowiedział, jak to zjawisko wygląda w Indonezji. Kolejni mówcy opisywali teatry cienia w Chinach, Syrii i Libanie. Zuzanna Głowacka, pomysłodawczyni festiwalu w Krakowie, podzieliła się uwagami na temat Karagöz, czyli teatru cienia w Turcji. Spotkania prowadzone przez autentycznych pasjonatów i znawców tematu odbywały się w miejscu mieszczącym zachwycającą wystawę lalek z kolekcji Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie. Wykłady pozwoliły słuchaczom nie tylko lepiej zrozumieć tradycję teatru cienia, ale również poznać historyczne losy ludzi zafascynowanych tajemnicą cienia. Zaproszeni do dyskusji uczestnicy, dzielili się osobistymi i zawodowymi uwagami na temat teatru cienia. Piszące te słowa, Aneta Ozorek i Katarzyna Waletko, opowiedziały o doświadczeniach prowadzenia zajęć dla dzieci w katowickim Centrum Sztuki Filmowej. Wyminą podobnych doświadczeń niemiecki popularyzator teatru cienia – Norbert Götz uznał za jedno z najważniejszych zadań spotkań, takich jak to w Krakowie. Lothar Binger i Susann Hellmann opowiadali, jak reagują młodzi ludzie w Niemczech podczas warsztatów, jak dzieci przełamują nieśmiałość, integrują się z grupą i rozwijają swoją kreatywność. Dyskusja ujawniła, że zarówno krytycy teatralni, jak i twórcy teatru cienia zgadzają się co do najważniejszego – znane od starożytności zjawisko wciąż oddziałuje na współczesną kulturę z pełną mocą synergii wszystkich sztuk, malarstwa, muzyki, teatru, filmu. Wszechstronność czyni teatr cienia również jednym z elementów możliwych do wykorzystania w działaniach arteterapii.

W Niemczech od 1988 roku działa Międzynarodowe Centrum Teatrów Cienia, organizujące wspaniały Festiwal Teatrów Cienia w Schwäbisch Gmünd. W tym roku tylko jednego dnia festiwalu zobaczyć będzie można Theater Kakashi-za z Japonii, Erfreuliches Theater z Niemiec, The Shadowmakers ze Stanów Zjednoczonych, Marcelle Hudon z Kanady, L’ Asina sull’Isola z Włoch, a festiwal trwać będzie przez sześć dni. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejna edycja krakowskiego festiwalu nie tylko zabłyśnie silniejszym światłem (cieniem?), ale zaproponuje kolejne warsztaty, koncerty, wykłady, a publiczność dopisze tak tłumnie, jak podczas tegorocznej edycji.



Aneta Ozorek, Katarzyna Waletko
Artpapier 13/09
11 lipca 2009
Festiwale
1. Festiwal Cieni