Jedyną stałą jest zmienna niewiadoma
„Vielfalt" (niem. różnorodność) to worek pełen niespodzianek. Rzecz dzieje się w realnej przestrzeni, która wyposażona w surrealistyczne zakamarki przypomina raczej zakątek podświadomości.Multiplikujące się postaci wyłaniające się ze ścian, telewizora czy zlewu mogą mieć różne zamiary wobec tej swojego oryginału, ale co to właściwie znaczy być jedynym w swoim rodzaju? Czyż nie jest tak, że wszystko jest swoim wzajemnym odbiciem, kopią?
Materia bowiem to energia zatrzymana w czasie, a więc czas zaczarowuje nam świat przedstawiony: rozmnażające się w tajemniczy sposób piłeczki niczym myśli albo niepozorny kapelusz w którego bucha ogień. „Vielfalt" zaskakuje nas na każdym kroku, a bizarna narracja wytrąca z równowagi podstawowe zasady opisujące świat. Popisy aktorów o zmiennej osobowości i zamiarach przekształcają akcję tak mocno, że fabuła przypomina oniryczne wariacje podświadomości wywiedzione z najskrytszych lęków i pragnień.
Muzyka to jak dotychczas najwierniejsza towarzyszka Materii Primy, podobnie jak w trzech poprzednich widowiskach, komiczne dźwiękowe komentarze idealnie dopasowane są do akcji. Wszystko dzieje się w jednym miejscu a zarazem cały czas gdzieś indziej, bogata w tajemnicze zakamarki scenografia kryje w sobie wiele totalnie nieoczywistych miejsc, któż pomyślałby, że taca pełna owoców za chwilę okaże się kapeluszem, a obrus suknią?
Chociaż ciężko tu o wyjątkowo spektakularne sztuczki, to artyści wciąż dostarczają magii. Autoironia przeplata się tu z zachwytem, a naiwność mija się z subiektywną prawdą.
Zaufać tej różnorodności byłoby trudno, najlepiej dać się jej porwać.
Ewa Kot
Dziennik Teatralny Toruń
22 lutego 2023