José Cura, Urszula Krygier i kameraliści z Kopenhagi

Słynny tenor, posiadacz jednego z najbardziej rozpoznawalnych głosów operowych na świecie, świetny dyrygent i kompozytor José Cura, który rozpoczął 61. Muzyczny Festiwal w Łańcucie, bez wątpienia jest również wielkim mistrzem kreowania swego wizerunku.

Już w pierwszych sekundach swojego koncertu zjednał sobie dosłownie całą publiczność. Każdego słuchacza, a szczególnie panie. Seksownym tenorem o aksamitnej barwie, który fenomenalnie podwyższa i obniża sięgając nim niskich rejestrów, odważnie i nieoczekiwanie nadając niekiedy ton gwałtowny i drapieżny, ale także sposobem bycia.

Ubrany na sportowo, wszedł śpiewając na salę bocznymi drzwiami, zatrzymywał pomiędzy słuchaczami i niektórych witał podaniem ręki. Przez cały koncert podtrzymywał ten niewymuszony kontakt. Kiedy nie śpiewał, ale pozostawał na estradzie, uśmiechał się i „puszczał oko" do siedzących w pierwszych rzędach foteli, odwracał do orkiestry często wyrażając uznanie muzykom, po czym ze zniewalającym uśmiecham powracał śpiewem do oczarowanej nim publiczności.

Imponując elastyczną techniką, rozległą barwą głosu i wysmakowaniem w ukazywaniu wielorakich odcieni kolorystycznych dziel operowych mistrzów, raczył publiczność ariami (z sopran Martiną Zadro duetami) Leoncavalla, Cilei, Bizeta, Pucciniego i Verdiego. Nagradzany brawami za duet Violetty i Alfreda z „Traviaty" Pucciniego i arię Kalafa - słynne „Nessun dorma", z "Turandota" Pucciniego. Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej, którą dyrygował David Giménez, popisała się tego wieczoru ładnym, precyzyjnym dźwiękiem.

Mezzosopran Urszuli Krygier, o rozległej skali i delikatnej barwie, brzmiał interesująco w pieśniach lirycznych Góreckiego, Żeleńskiego, Niewiadomskiego, skomponowanych do wierszy Konopnickiej. Chwilami dramatyczny, wycieniowany, schodzący do niskich i ledwo słyszalnych rejestrów, z niskim, cudownym, ledwo słyszalnym piano, budził zachwyt w 9 Pieśniach „Jaśkowa dola" Niewiadomskiego. Krygier wirtuozowsko godziła formę liryczną i tragiczną w pieśniach do słów Konopnickiej, gwałtownie dobywając wysokie i rozedrgane dźwięki by wrażliwie i wysmakowanie doprowadzać całość do stanu takiej ciszy, że również była muzyką.

Koncert Tria Con Brio Copenhagen, był popisem precyzji i żywiołowości, wyczucie szczególnej stylistyki i dziwnej melancholii, pomieszanej z energetyzującym tempem w utworach Haydna i Schuberta. Ekspresyjna narracja połączona z przejrzystością i zrównoważeniem barw pomiędzy skrzypcami Soo - Jin Hong, wiolonczelą Soo - Kyung Hong i fortepianem Jensa Elvekjaera, sprzyjały rozsmakowaniu się brzmieniem tych instrumentów w interpretacji mistrzów muzyki klasycznej i romantycznej.



Andrzej Piątek
Dziennik Teatralny Łańcut
28 maja 2022