Każda dobra sztuka musi być o życiu

- To zdecydowanie nie jest farsa. To raczej komedia sentymentalna, bo chodzi w niej o coś więcej niż tylko o żart. Wychodzę z założenia, że jeżeli sztuka jest dobra, to ona jest po prostu o życiu. O ludzkich typach, ludzkich postawach. Po prostu o miłości. I to jest najważniejsze - mówi Marek Siudym, reżyser spektaklu "Co ja Panu zrobiłem. Pignon?" w Nowym Teatrze w Słupsku.

 

Marek Siudym reżyseruje komedię "Co ja panu zrobiłem, Pignon?" w słupskim Nowym Teatrze. Premiera spektaklu już 3 stycznia.

Rozmawiamy w sali prób na niespełna trzy tygodnie przed premierą spektaklu "Co ja panu zrobiłem, Pignon?". którą pan reżyseruje. Na jakim etapie są próby?

- Na średnio zaawansowanym. Z tym, że ja się nie boję o terminy, bo aktorzy wspaniale pracują. Ostro, dobrze. Jest to fajna współpraca. Jedno, co mnie boli, to to, że ja nie będę mógł być na premierze, bo krótko po niej sam mam premierę w warszawskim Teatrze Kwadrat, w której gram. To będzie "Okno na parlament", ale osadzone w polskich realiach, a nie w angielskich, jak jest w oryginale. W związku z tym nie ma szans, bym tu był w dniu premiery. Być może uda się jednak przyjechać mojej asystentce, która cały czas ze mną tu pracuje. Kamila Ścibiorek jest aktorką, ona jest dla mnie bezcenna. Sam nie dałbym rady tego wszystkiego dźwignąć.

Widać, że kontakt z aktorami ma pan dobry.

- Życzę każdemu reżyserowi, żeby mógł z takimi ludźmi pracować. To są aktorzy bardzo sprawni zawodowo. Skupieni, uważni, rozumieją wszystko w lot. Przyjemnie się z nimi pracuje.

Kogo zobaczymy w przedstawieniu?

- Tytułową rolę gra Igor Chmielnik. Na scenie będą też: Paulina Fonferek, Adam Jędrosz, Jerzy Karnicki, Krzysztof Kluzik i Julian Swift-Speed. Bardziej pamiętam ich imiona, bo ja od razu skróciłem dystans. Jesteśmy przecież kolegami z tej samej branży.

"Co ja Panu zrobiłem. Pignon?" to jeszcze komedia kryminalna czy już raczej farsa?

- To zdecydowanie nie jest farsa. To raczej komedia sentymentalna, bo chodzi w niej o coś więcej niż tylko o żart. Wychodzę z założenia, że jeżeli sztuka jest dobra, to ona jest po prostu o życiu. O ludzkich typach, ludzkich postawach. Po prostu o miłości. I to jest najważniejsze. Uważam, że jakakolwiek literatura, jeśli nie ma elementu odlotu, miłości właśnie, walki o drugiego człowieka, to jest nic nie warta.

Czyli przesłanie w tej sztuce będzie?

- Przesłanie musi być. Właściwie nie ma takiej sztuki, którą warto by robić, żeby nie miała przesłania.

Ale przede wszystkim widzów czeka dobra zabawa, bo komedia, która od ponad 30 lat jest grana na deskach teatrów całego świata, musi być po prostu zabawna.

- I takie jest założenie. Ale to, że coś jest jednak więcej niż tylko żart i śmiech, to bardzo dobrze. Tak musi być. Ale oczywiście założenie jest takie, że gdy autor pisze sztukę komediową, to po to, żeby ludziom było lżej, gdy wychodzą z teatru. Żeby byli szczęśliwi, zadowoleni, ale żeby też coś się w nich zmieniło.

O czym więc jest ten spektakl?

- Po pierwsze o miłości, o walce dwóch mężczyzn o jedną kobietę. O dwóch skrajnie różnych typach ludzkich, skrajnie różnych postawach, podejściu do życia. I te dwa skrajne typy przypadkowo są połączone przez los. Mieszkają obok siebie w hotelu. Jeden to fotograf, delikatny, wrażliwy, trochę nieudacznik. Drugi to zawodowy zabójca, który ma wykonać wyrok, strzelając z okna.

Da się posklejać tak różne ludzkie typy?

- No właśnie się skleja.

To kiedy premiera "Co ja panu zrobiłem, Pignon"?

- 3 stycznia, a ja już dzień później mam pierwszą próbę generalną w Warszawie. Bardzo żałuję. Ale mam nadzieję, że Kamila Ścibiorek będzie i w ten sposób mi pomoże. Szczególnie przed premierą powinien być ktoś z aktorami, kto ma ogląd całej scenicznej sytuacji, który by wszystkiego przypilnował. A ona ma znakomite oko. Mimo że mnie nie będzie na premierze, zapraszam widzów na ten spektakl.

***

Komedię "Co ja panu zrobiłem, Pignon" zobaczyć będzie można 3 i 4 stycznia na dużej scenie Nowego Teatru. Bilety kosztują 30 i 25 złotych, rezerwacja telefoniczna pod numerem 59 846 7013.



Daniel Klusek
Głos Pomorza
24 grudnia 2014
Portrety
Marek Siudym