Każdy może mieć własną Krainę Oz

Urok starych baśni polega na tym, że można ich słuchać mając lat pięć i sto, bo pozwalają zachować wiarę, że istnieją prawdy, które nigdy nie tracą sensu, i wartości, które nigdy nie przeminą, nawet jeśli świat postanowi akurat stanąć na głowie.

Taką baśnią jest "Czarnoksiężnik z Krainy Oz" L. Franka Bauma, której sceniczną wersję w adaptacji i reżyserii Jerzego Bielunasa można będzie oglądać przez prawie cały październik w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu.

"Czarnoksiężnik" to baśń, którą trzeba pierwszy raz usłyszeć w dzieciństwie, później przeczytać ją samemu, a potem wracać do niej za każdym razem, kiedy zaczynamy w siebie wątpić. Gdy tracimy wiarę, że wszystko jest jeszcze możliwe, gdy na naszej drodze znajdzie się ktoś, kto postanowił pozbawić nas nadziei, że może być inaczej, lepiej, piękniej. Powinno się wracać do "Czarnoksiężnika" zawsze wtedy, gdy bardzo czegoś pragniemy, a tak trudno uwierzyć, że kiedykolwiek będziemy w stanie to marzenie zrealizować. Bo tyle czyha po drodze przeszkód i niebezpieczeństw, tyle problemów wciąż pozostaje do rozwiązania. Bo wydaje nam się, że nigdy nie przezwyciężymy lęku przed nieznanym, bo inni wydają się mądrzejsi, piękniejsi, lepsi, bardziej odważni. Właśnie wtedy trzeba natychmiast wybrać się do magicznej krainy Oz, by odzyskać mądrość, odwagę, serce, siłę marzeń.

Baum przekonuje, że każdy ma własną krainę Oz. Dlatego nie wolno zgubić do niej drogi. Bo choć dobrze móc liczyć na czarnoksiężnika, to najwięcej zależy od nas samych. Wyprawa do Oz po odwagę (jak powieściowy Tchórzliwy Lew), po mądrość (jak Strach na Wróble), po uczucia (jak Blaszany Drwal), po spełnienie marzeń (jak Dorotka, pragnąca wrócić do domu, z którego porwała ją trąba powietrzna), to przecież tak naprawdę wyprawa w głąb siebie. W świat własnych lęków, ograniczeń, kompleksów, niewiary w siebie. One nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale można je pokonać.

Podchodziło do "Czarnoksiężnika" wielu twórców. Powstawały filmy, spektakle, musicale. Jedne lepsze, inne gorsze, jedne z gwiazdorską obsadą (z Judy Garland, Michaelem Jacksonem, Dianą Ross), inne przygotowane skromnymi środkami. Jedne udane, inne nie. Jerzemu Bielunasowi się udało. Spektakl w Capitolu to bardzo udana opowieść o tym, że nie wolno poddawać się kompleksom. Są najgorszym możliwym doradcą. Podejrzenie, że jesteśmy od innych gorsi, prowadzi prosto ku beznadziejnej pewności, że tak musi być i będzie już zawsze.

Powieść Bauma powstała ponad sto lat temu, zdecydowanie wcześniej nim kulturę amerykańską, a za nią resztę świata opanowała filozofia: "Zaakceptuj siebie takim, jaki jesteś", upowszechniana przez filmy dla tłustawych nastolatek z nowojorskich przedmieść.

Filozofia zniechęcająca do pracy nad sobą, przekraczania ograniczeń i inwestowania we własne wnętrze. Baum przekonywał do innej postawy: "Wszystko zależy od ciebie. Musisz tylko naprawdę chcieć". Musisz uwierzyć, że potrafisz. Być może inni mogliby ci pomóc, ale twój lęk przed światem tkwi w tobie. I właśnie to udało się reżyserowi i aktorom na scenie Capitolu pokazać. Świetnej Aleksandrze Listwan w roli Dorotki, która zbiera w drodze do Oz wszystkich zakompleksionych nieudaczników świata, Mikołajowi Woubishetowi jako pozbawionemu serca Blaszanemu Drwalowi, Adrianowi Kący w roli Stracha na Wróble i fantastycznemu Maciejowi Maciejewskiemu, czyli Tchórzliwemu Lwu.

Dlatego piszę to z absolutnym przekonaniem: "Czarnoksiężnika z Krainy Oz" powinien zobaczyć każdy. Nastolatki, przełamując niechęć do cofnięcia się w tak niedawne jeszcze dzieciństwo, i dorośli, pokonując przekonanie, że szkoda czasu na jakieś infantylne bajkowe przedstawienie. Bo o tym, że świetnie będą się bawić dzieci, można było przekonać się już podczas spektakli premierowych.

Mówienie, że granie dla dzieci jest trudne, to truizm. Ale granie dla dzieci rozpuszczonych przez Internet, gry komputerowe i filmy realizowane w technice 3D jest trudne szczególnie. Bo najpierw trzeba je przekonać, że poruszające się na scenie lalki mają w sobie więcej życia niż wyginający śmiało ciało w "Madagaskarze" lemur Julian. Aktorom w spektaklu Bielunasa to się udało, także tym, którzy tworzyli konieczne tło dla głównych postaci: Justynie Szafran jako Bezgłowej Królowej, Elżbiecie Romanowskiej w roli Królowej Myszy czy Andrzejowi Galle jako czarnoksiężnikowi.

Spektakl w Capitolu to półtorej godziny z okładem wyśmienitej rozrywki. Z poruszającą muzyką Mateusza Pospieszalskiego, w dynamicznej choreografii Macieja Florka (zwycięzcy pierwszej edycji "You Can Dance") i z bajkowymi kostiumami Anny Chadaj. Gwarantowana zabawa z przesłaniem, jakie znaleźć można jeszcze tylko w starych baśniach.



Mariusz Urbanek
www.wroclove2012.com/pl/
6 października 2010