Kłamstwa w starym domu

Dziś obejrzymy ostatnie już z konkursowych przedstawień XV Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje" w Katowicach, a wniedzielę wieczorem poznamy zdobywcę Lauru Konrada.

Możliwa jest również sytuacja nierozstrzygnięta, co zdarzyło się dwa razy w historii festiwalu, gdy żaden z reżyserów nie zdobędzie wystarczającej liczby głosów jurorów. Ale mamy nadzieję, że tak się nie stanie... W każdym razie czekamy na opinie teatralnych sędziów, którymi są: Remigiusz Brzyk, Mikołaj Grabowski, Mirek Kaczmarek, Dorota Masłowska i Maciej Wojtyszko. Tradycyjnie, na koniec festiwalu zobaczymy spektakl mistrzowski - "Korzeniec" w reżyserii Remigiusza Brzyka z Teatru Zagłębia w Sosnowcu.

Ale to będzie pojutrze, a na razie konkurs trwa. O Laur Konrada walczy m.in. Grażyna Kania i jej przedstawienie "W mrocznym mrocznym domu" Neila LaButeTa, zrealizowane w Teatrze Narodowym.

Tekst LaBute'a jest podwójnie trudny dla inscenizatora. Po pierwsze dotyka bardzo intymnych sfer życia człowieka. Przede wszystkim jego seksualności, ale też dramatycznych relacji rodzinnych i przemocy. A nie jest przecież reportażem prasowym, tylko utworem scenicznym, co zasadniczo zmienia sposób przekazu treści. Po drugie praktycznie pozbawiony jest akcji. Opiera się wyłącznie na dialogach i to pozornie nic nie mówiących, bo bohaterowie - bracia - robią wszystko, żeby sobie prawdy nie wyjawiać i nie brać odpowiedzialności za coś, co zdarzyło się wiele lat temu, ale podzieliło ich na zawsze. Stąd w ich rozmowach tak dużo bezprzedmiotowych zdań, ewidentnego mataczenia i pełnej skrępowania irytacji.

Thriller psychologiczny, w dodatku karkołomnie skonstruowany niemal z samych wspomnień bohaterów, wymaga wyjątkowego aktorstwa. I takie ono jest w przedstawieniu Teatru Narodowego, bo Grzegorz Małecki i Marcin Przybylski, ale także Milena Suszyńska stworzyli doskonałe role.

Spektakl Grażyny Kani skomponowany jest z matematyczną precyzją i konsekwentnie rozłożonymi akcentami. Ale świadomie stosowane przez reżyserkę spowolnienia rytmu, powtarzają się chyba zbyt często i osłabiają napięcie. Może dlatego pointa nie robi tak mocnego wrażenia, jak powinna?



Henryka Wach-Malicka
Dzennik Zachodni
16 marca 2013