Klasycznie i rzetelnie

„Dziady" w reżyserii Krzysztofa Babickiego zostały wystawione z okazji jubileuszu 60-lecia Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni. Spektakl jest kompilacją fragmentów ze wszystkich części arcydramatu: II, IV, III, I Widowisko, a także fragmentów „Ustępu".

Ciekawym zabiegiem jest rozpoczęcie inscenizacji od części „Ustępu" zatytułowanej „Oleszkiewicz" mówiącej o polskim malarzu żyjącym w Petersburgu, który przepowiada nadchodzące zalanie miasta. Fragment ten, opisujący zdarzenia „dzień przed powodzią petersburską 1824" zdaje się wyjątkowo współbrzmieć z narastającymi doniesieniami na temat zmian klimatycznych. Zwłaszcza, że malarza-profety (posługującego się w tekście Mickiewicza naukowymi narzędziami) nikt nie chce słuchać – kwitują jego słowa „Nasz guślarz dziwaczy". Kontekst ten jest dość ciekawy, ale twórcy nie stawiają tutaj żadnego akcentu czy aluzji do współczesnej rzeczywistości, więc nie będę go rozwijał. W postać Oleszkiewicza wcielił się Grzegorz Wolf, który również gra Guślarza i ks. Piotra, a na scenie radzi sobie sprawnie z tymi trudnymi rolami.

Krzysztof Babicki wystawił „Dziady" w sposób, powiedzmy, tradycyjny. Pozostaje wierny tekstowi – wprowadza konieczne pominięcia i kompresuje dramat w trochę ponad dwugodzinna formę, lecz robi to w sposób przemyślany, skróty nie są widoczne, wszystkie kluczowe sceny są przedstawione, co daje poczucie rzetelnie i wiernie opowiedzianej historii. Babicki nie wprowadza aluzji do współczesnej rzeczywistości, nie szuka nowego kontekstu, nowego środowiska dla dramatu wieszcza. Spektakl ten, grany „po bożemu", jest wsparty świetnym rzemiosłem aktorskim. Piotr Michalski grający Gustawa-Konrada jest przekonujący – bez patosu i efekciarstwa mierzy się z Wielką Improwizacją. Właściwie na poziomie aktorskim brak tutaj słabych punktów. Wyróżnić może jeszcze należy Szymona Sędrowskiego w roli Senatora Nowosilcowa i Monikę Babicką w roli Pani Rollison. Muzycznie (za oprawę muzyczną odpowiada Marek Kuczyński) spektakl również robi dobre wrażenie – ciekawe partie wokalne oraz proste, ale spełniające swoją rolę kompozycje stanowiące tło spektaklu.

Scenografia autorstwa Marka Brauna również jest owocem sprawnego artystycznego rzemiosła. Szczególne wrażenie może zrobić ustawiona w tyle sceny duża, przezroczysta ściana, za którą ukazują się w świetle i nikną w mroku postaci. Szczególny wyraz zyskuje ona w scenie Wielkiej Improwizacji gdzie za górnymi elementami ściany pojawiają się dwa anioły, (Weronika Nawieśniak i Marta Kadłub), na dole zaś diabły (dobra kreacja Bogdana Smagackiego oraz Macieja Wiznera i Krzysztofa Berendta). To ciekawe przedstawienie psychomachii (nawiązujące do klasycznej ikonografii tego toposu) gdzie Konrad zajmuje centralne miejsce, a siły metafizyczne wypełniają odległe tło. Dopiero w ostatnim momencie diabły wybiegają w stronę widowni, aby wykrzyknąć za Konrada ostatnie, bluźniercze słowo monologu.

Również niejednokrotnie wykorzystywana w Teatrze Miejskim w Gdyni rampa, która pozwala wprowadzać aktorów na scenę przez środek widowni jest wyjątkowo użytecznym elementem i wzbogaceniem scenografii.

„Dziady" wystawione w Teatrze Miejskim spełniają wszystkie wymagania stawiane spektaklowi, aby nazwać go dobrym. Jednak mimo to, mimo całej sprawności zespołu Teatru Miejskiego zabrakło mi w tej sztuce pomysłu, jakiegoś intrygującego błysku.

Jest to inscenizacja nieco za bardzo „szkolna", chociaż to wciąż świetny i godny polecenia teatr.



Michał Cierzniak
Dziennik Teatralny Trójmiasto
24 grudnia 2019