Klasyka wiecznie żywa

"Wesele" Stanisława Wyspiańskiego doczekało się setek interpretacji. Ta, której dokonała Ewa Ignaczak w Teatrze Gdynia Główna, należy z pewnością do odważniejszych, a przy tym całkowicie zgodnych z duchem sztuki, mimo, że nie uświadczymy w niej większości bohaterów "Wesela", z Panem i Panną Młodą na czele.

Ewa Ignaczak sięga po "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego z rozmysłem. Ponieważ tekst przeszedł bardzo silną redukcję (skrócono go o trzy czwarte), a porządek fabularny sztuki Wyspiańskiego nie został zachowany, słusznie zmieniono jego tytuł na "Od Wesela do Wesela". Impreza weselna (podobnie jak tekst Wyspiańskiego) jest tu punktem wyjścia i zostaje naszkicowane przez reżyserkę dość powierzchownie (np. scena przy stoliku z talerzami) ponieważ ma rację bytu tylko jako kontekst sytuacji, w której funkcjonują bohaterowie. Równie dobrze to, czego widzowie są świadkami, potraktować można jak każde inne duże przyjęcie, na którym spotykają się zaproszeni goście, nieznający się na co dzień.

To wersja "Wesela" bez Pana Młodego, Panny Młodej, Gospodarza i Gospodyni, Księdza, Radczyni czy Żyda. Razem z nimi zrezygnowano z całego przekroju społecznego, kontekstu historycznego i nawiązań do powstania styczniowego, rozważań nad rozwarstwieniem klasowym czy roztrząsania naszej sytuacji społeczno-gospodarczej. Nie uświadczymy tu też Czepca i całego wiejskiego folkloru, który zastępuje młodzieńcza naiwność Zosi i przekorność Maryny. Nie ma też najważniejszego symbolu "Wesela" - "złotego rogu", zaś "chocholi taniec" zainscenizowany jako lekcja tańca dla początkujących (jakie coraz częściej stanowią jedną z weselnych atrakcji) otwiera spektakl, a nie zamyka.

Z "Wesela" wybrano kilka postaci i scen. Jednym z nich jest Poeta, umizgujący się do Maryny i Racheli, są też obie wspomniane dziewczyny wraz z naiwną, pełną marzeń Zosią, czy Dziennikarz zainteresowany Zosią, swoją sąsiadką przy stole, później zaś spotykający widmo Stańczyka. Także Poeta, po amorach do sąsiadek przy stole, spotka upiora Zawiszy Czarnego. Dzięki takiemu doborowi bohaterów reżyserka (i autorka adaptacji) ma możliwość słowami Wyspiańskiego wyłożyć interesującą ją rzecz, sytuując akcję na przyjęciu weselnym, gdzie poszczególne znajomości w naturalny sposób nawiązywane są przypadkowo.

Piątka aktorów sprawnie i zespołowo porusza się w materii słowa Wyspiańskiego uzupełnionego przez ciekawe, choć nie zawsze fortunne zabiegi reżyserskie (jak przerywanie kwestii i podrywanie talerzy na komendę Głosu - mistrza ceremonii, którym jest wyłączony z akcji spektaklu szósty aktor, Damian Bajgier). Właśnie Bajgier porządkuje spektakl, nadając mu rytm, wyliczając go jak podczas lekcji tańca aktorom "tańczącym" na scenie. Oczywiście to on prowadzi też wspomnianą lekcję tańca.

Bardzo dobre wrażenie pozostawia po sobie Piotr Srebrowski w roli Poety - flirciarza, lekkoducha i introwertyka, w wykonaniu Srebrowskiego pełnego wdzięku, obracającego słowa z łatwością, ale w niewielkim stopniu umiejącego przekuwać je w czyn. Z kolei Dziennikarza Jakub Milewczyk prezentuje jako dość ordynarnego, momentami obleśnego (wylizywanie talerza) indywidualistę, najlepiej wypadając podczas spotkania ze Stańczykiem. Dojrzałą kobiecością emanuje Rachela Idy Bocian, zaś uosobienie świeżości, młodości i naiwności w postaci Zosi oraz przekonującego Stańczyka kreuje Małgorzata Polakowska. Zestaw aktorów uzupełnia Marta Jaszewska, grająca Marynę i Zawiszę Czarnego.

Zamysł reżyserki, choć momentami wymagający dla aktorów (wypowiadanie kwestii i interakcje podczas ruchu lub tańca), pozwala uwypuklić główną problematykę spektaklu "Od Wesela do Wesela". Idea, jak przyświecała reżyserce, wydaje się łatwa do rozszyfrowania. Chodzi tu przede wszystkim o to, by wyłowić niepokój, obawy związane ze zmianami zachodzącymi w Polakach, które na przełomie XIX i XX wieku, gdy swoje "Wesele" pisał Stanisław Wyspiański, dotyczyły marazmu i niemożności podjęcia walki o niepodległość. Dzisiaj, w interpretacji Ewy Ignaczak, wyglądają raczej na niepokój związany z biernym, bezwolnym poddawaniem się aktualnej sytuacji społeczno-politycznej, bez próby walki o zachowanie niezależności w wymiarze osobistym i społecznym.

Nieprzypadkowo właśnie Poeta i Dziennikarz stali się kluczowymi bohaterami spektaklu - to na przedstawicielach sztuki i intelektualistach ciąży odpowiedzialność za aktualny stan rzeczy, sugerują twórcy spektaklu. Już dla samego faktu, by przekonać się, czy i jak na to zareagują, warto wybrać się do Teatru Gdynia Główna. Chociaż słuchanie zachowanej w oryginale polszczyzny Stanisława Wyspiańskiego, w dobie mniej lub bardziej nieudolnych jej uwspółcześnień, samo w sobie wydaje się sporą atrakcją.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
7 marca 2018
Portrety
Ewa Ignaczak