Kobieca przyjaźń na chwałę Pana

Teatr Rozrywki rozpoczął nowy sezon z przytupem – premierą nowego musicalu w reżyserii Michała Znanieckiego. „Zakonnica w przebraniu" stanowi idealną inaugurację wznowienia działalności teatru po tak długiej przerwie. Teatr Rozrywki w Chorzowie słynie z naprawdę dobrych musicali. Czy „Zakonnicę w przebraniu" można do nich zaliczyć? Bez wątpienia! Ta wesoła, trzymająca widza w napięciu i miejscami wzruszająca sztuka jest idealnym przykładem tego, jak powinno się robić dobre musicale.

Historia faktycznie kręci się wokół tytułowej zakonnicy, która de facto wcale nią nie jest. Deloris jest piosenkarką, która przez swoją skłonność do wpadania w tarapaty, musiała zostać ukryta w klasztorze. Początkowo zupełnie nieprzekonana do cnotliwego życia w wierze i czystości, modli się, aby jak najszybciej opuścić to obce dla siebie miejsce. Po pewnym czasie odkrywa, że z siostrami zakonnymi wiele ją łączy – na przykład miłość do muzyki.

Na oczach widza w głównej bohaterce zachodzi wielka zmiana – z kobiety rozwiązłej, kochającej cekiny, przepych i kicz, staje się zrównoważoną, empatyczną i bardziej trzeźwo myślącą artystką. W końcu znajduje prawdziwe przyjaciółki – siostry, które były w stanie oddać za nią życie, pomimo faktu, że tak długo je okłamywała. Dostrzega, że kariera to nie wszystko – na nowo odkrywa przyjaźń i miłość, odcinając się zupełnie od toksycznego środowiska, w którym dotychczas żyła.

„Zakonnica w przebraniu" jest piękną opowieścią o kobiecej przyjaźni, która naprawdę wiele potrafi znieść i przetrwać. Solidarność zakonnic jest godna podziwu – ich relacje są niemalże rodzinne. Deloris dołącza do ich społeczności i mimo swojej oczywistej odmienności, zostaje bardzo ciepło przyjęta. W końcu przyznaje przed samą sobą, że „pingwinarium" stało się jej domem, a „pingwiny" – jej prawdziwą rodziną.

Oprócz naprawdę ciekawej fabuły, warto zwrócić uwagę na scenografię, muzykę, aktorów i kostiumy. Dekoracje na scenie idealnie oddawały klimat, który chciano pokazać w danej scenie. Szczególne wrażenie robiła imitacja klasztornych witraży i wrót. Grana na żywo muzyka sprawiała, że przy każdym dźwięku widza przechodził przyjemny dreszcz. Na pochwałę zasługuje perfekcyjny dobór aktorów – każdy odegrał swoją rolę w sposób absolutnie fantastyczny. Na szczególne uznanie zasługują Paulina Magaj, wcielająca się w główną bohaterkę, Maria Meyer, grającą Matkę Przełożoną oraz Rafał Talarczyk, przesympatyczny Sierżant Eddy.

„Zakonnica w przebraniu" zafundowała widzom kalejdoskop emocji – od radości, przez zaskoczenie, smutek, zwątpienie, na wzruszeniu kończąc. Ciągły ruch na scenie sprawiał, że publiczność ani na chwilę nie wynurzała się z klasztornego klimatu. Dodatkowym atutem jest częsta interakcja aktorów z widownią, polegająca na przedłużaniu sobie przestrzeni do grania aż do ostatnich rzędów na sali. Aktorzy biegali, skakali i często nawiązywali kontakt słowny i wzrokowy z publicznością. Wszystkie te działania dodawały sztuce jeszcze większego dynamizmu.

Ta historia o przyjaźni, niespełnionych marzeniach i poszukiwaniu siebie, w połączeniu z fenomenalnym poczuciem humoru, muzyką i wybitną choreografią, zmieniła się w coś niezwykłego, co ogląda się z dużą przyjemnością. Dzięki wielowątkowości, postacie automatycznie stają się wielowymiarowe – nieraz w trakcie trwania sztuki widzieliśmy zmiany zachodzące w poszczególnych bohaterach.

Jak większość musicali, „Zakonnica w przebraniu" posiada morał, a nawet kilka! Warto marzyć i dążyć do spełnienia swoich fantazji. Przyjaźń to najwspanialsza rzecz na świecie, w szczególności ta szczera i bezinteresowna. I ostatni, ale z pewnością nie najmniej ważny – każdy może zmienić się na lepsze. Wystarczy mieć wokół siebie dobrych ludzi, którzy pokażą ci drogę... Często w sposób bardzo niebezpośredni.

„Zakonnicę w przebraniu" zdecydowanie warto obejrzeć. Mimo że fabuła jest już większości znana przez popularność hollywoodzkiego filmu o tym samym tytule, teatralna wersja niesie ze sobą emocje, których nie da się przekazać przez szklany ekran. Przesłanie trafia prosto do serca, a dobry humor po obejrzeniu przezabawnej komedii pozostaje z widzem na długo.



Magdalena Świerczek
Dziennik Teatralny Katowice
12 września 2020