Kobieta wyzwolona

Czy jest na świecie ktoś, kto z większym wdziękiem potrafi zwierzać się kuchennej ścianie niż Krystyna Janda w roli Shirley Valentine?

Widzowie dali już odpowiedź. Oglądają monodram Krystyny Jandy przez 20 lat z niesłabnącym zainteresowaniem, niektórzy nawet po kilka razy. Fenomen tego przedstawienia bierze się z kilku powodów. Po pierwsze angielski dramaturg Willy Russell napisał rzecz wedle najlepszych reguł scenicznego rzemiosła - opowieść Shirley balansuje na granicy śmiechu i poważnej refleksji, daje aktorce spore pole do improwizacji i ma świetnie dawkowane napięcie. Po drugie premiera tej sztuki, w reżyserii Macieja Wojtyszki, przypadła na czas, gdy w Polsce kobiety na serio zaczęły walczyć o równouprawnienie. Nie obywatelskie czy polityczne, ale to codzienne, domowe, krótko mówiąc: o partnerskie relacje w rodzinie. 

W monodramie Russella dokładnie o to przecież chodzi. Rzecz w tym, że jego bohaterka nie poprzestaje na narzekaniu i nie obwinia całego świata o swoje kompleksy. Ona po prostu któregoś dnia zostawia przyjaciółkę-ścianę, męża, dzieci i bierze swój los w swoje ręce.Po trzecie wreszcie,przedstawienie wciąż jest zabawne i mądre jednocześnie, bo Krystyna Janda gra Shirley z takim temperamentem i prawdopodobieństwem, że trudno się oprzeć pokusie spotkania bohaterki na kolejnym spektaklu.

I właśnie mamy taką okazję 2 i 3 października (w sobotę o godz.19.00 i w niedzielę o godz.17.00) na scenie Opery Śląskiej, pojawi się Krystyna Janda i jej Shirley Valentine.

Znów padnie słynne zwierzenie: "Po czterdziestce to tak jakby już wszystko było i nic człowieka nie rajcuje. Tylko, że u mnie to szybciej poszło! Ja to się tak czułam jak miałam dwadzieścia pięć!". No i ta pointa: "Shirley, masz dopiero czterdzieści dwa lata, jak to cudownie! Tylko się uczyć.

Bytom Opera Śląska 
Sobota, 2.10 godz. 19. Niedziela 
3.10, godz. 17.
bilety-od 80 do 130 zł.



hw-m
Polska Dziennik Zachodni
2 października 2010
Spektakle
Shirley Valentine