Kochamy Panią, Pani Marto

Urodziny traktuje jak prywatny jubileusz, więc i tym razem nie daje się namówić na rozmowę. Gdy ona wyznawała miłość Panu Sułkowi, do niej wzdychali Polacy. Na studiach się o nią bili, nie nadążała z czytaniem listów od wielbicieli. O romansach krążyły legendy. W trakcie pierwszego małżeństwa zakochała się w młodszym mężczyźnie. Pilnie strzeże prywatności. Nie ma jej w kolorowych pismach ani na czerwonym dywanie.

Mimo to znają ją wszyscy.

- Nie przychodzi na bankiety, mówi, że nie czyta nawet zaproszeń. Trudno namówić ją na wywiad.
- Jedna z najpiękniejszych aktorek PRL-u słynęła z łamania męskich serc, w szkole się o nią bili. Nie nadążała z czytaniem listów od mężczyzn.
- O jej romansach krążą legendy. Pierwszy ślub wzięła, żeby nie wracać do domu na noc
- Z drugim mężem, reżyserem i dyrektorem Teatru Współczesnego, jest związana od ponad pół wieku. Synową, Maję Ostaszewską, nazywa drugą córką.
- Związkowi gwiazdy lat 60. z młodszym o kilka lat początkującym aktorem nikt nie wróżył przyszłości.
- Spektakl "Namiętna kobieta" z Martą Lipińską 16 maja o 17.00 na stronie Teatru Współczesnego.

- Nie zobaczy mnie pan na bankietach, promocjach ani w kolorowych pismach. Nawet nie czytam zaproszeń. Jakoś udało mi się przetrwać w tym zawodzie na własnych prawach. Bardziej pracować, niż bywać. Nie kokietować, nie udawać trzpiotki. Nie skandalizować - mówi w rozmowie z Łukaszem Maciejewskim w książce "Aktorki. Spotkania" Marta Lipińska.

Jeden z najbardziej nieprzewidywalnych zawodów świata w jej wydaniu wdaje się oazą spokoju, symbolem życiowej stabilizacji. Przez całą niemal sześćdziesięcioletnią karierę związana z jednym teatrem. Nie ogląda się na mody. Wolny czas woli spędzać z książkami niż na czerwonym dywanie. Unika internetu. Podkreśla, że najważniejszy jest uśmiech. Z nim idzie przez życie. Podziwiając ją, trudno go nie odwzajemnić.

Marta Lipińska. Aktorka, której teatr wszedł w krew

Przychodzi na świat 14 maja 1940 r. w Borysławiu, koło Lwowa. Spędza tam tylko dwa pierwsze lata życia, przenosi się do Gliwic, później do Warszawy. Ojciec jest inżynierem, nafciarzem. To on zabiera małą Martę pierwszy raz do teatru. Mama pracuje w urzędzie, po godzinach piecze torty, by dorobić po śmierci męża. Odchodzi, gdy Marta kończy podstawówkę.

Wychowuje się w domu pełnym kobiet, z mamą, siostrą i babcią. Witkacy kocha się w jej ciotce, namiętnie ją maluje. - Dopiero czwarty mąż jest właściwy - radzi siostrzenicy Zofia Wattenowa-Mrozowska. - Mam w domu cudowny portret cioci namalowany przez Witkacego. Resztę jej majątku przepił mąż numer trzy. Ten niewłaściwy - wspomina ciotkę, kolorowego ptaka, artystyczną muzę.

Idzie do szkoły w żeńskim Liceum im. Królowej Jadwigi, a później w tajemnicy zdaje na studia do warszawskiej PWST (obecnie AT). - No i problem z głowy - słyszy od mamy. Uczy się od Jana Świderskiego, Ryszardy Hanin i Haliny Mikołajskiej. Wyróżnia się, choć twierdzi, że nie do końca wie dlaczego. - Byłam strasznie chuda, a wtedy to nie była zaleta - wspomina. Żyje za dwa złote dziennie, ale chwyta młodość pełnymi garściami. Asystuje u samego Jana Kreczmara. Na ekranie debiutuje w "Głosie z tamtego świata" Stanisława Różewicza, z którym później spotyka się przy "Piekle i niebie". Jako studentka gra też w Teatrze Telewizji w "Męczeństwie Piotra Oheya" u Erwina Axera - swojego mistrza. To u niego, ówczesnego dyrektora Teatru Współczesnego, zalicza pełnoprawny debiut na deskach.

Namiętna Betty

"Trzema siostrami", gdzie zachwycająco wciela się w Irinę u boku największych gwiazd - Mikołajskiej, Mrozowskiej, Perzanowskiej, Opalińskiego, Łomnickiego, Łazuki, Zapasiewicza, Borowskiego i Fijewskiego - wkracza do zespołu stołecznego Współczesnego. Na całe życie. Tutaj tworzy najwybitniejsze role. Gra u Tadeusza Łomnickiego, Izabelli Cywińskiej, Andrzeja Łapickiego, Macieja Prusa, Edwarda Żebrowskiego, Agnieszki Glińskiej, Bożeny Suchockiej i Wojciecha Adamczyka. Krytycy nie mogą nachwalić się przede wszystkim kreacji w "Namiętnej kobiecie", gdzie partnerują jej Andrzej Zieliński i Piotr Adamczyk. - W Betty jest wiele z mojej mamy - zdradza.

"Przedwojenni recenzenci napisaliby: pyszna. I ja powiem: pyszna, i jeszcze dodam, iż trudno oprzeć się wrażeniu, że autorka napisała swoją sztukę specjalnie dla Marty Lipińskiej. Słodycz, idiotyzm, liryzm, kokieteria, stracone złudzenia, niezaspokojone potrzeby, romantyczne tęsknoty, powściągana namiętność, sentymentalizm i wreszcie bunt - to wszystko Lipińska gra w proporcjach, nie waham się powiedzieć doskonałych, tworząc rolę rewelacyjną" - zachwyca się Lipińską Janusz Majcherek w "Teatrze".

Co sprawia, że we Współczesnym czuje się jak w domu?

- Na moją wierność temu miejscu wpływają przede wszystkim dwa czynniki: profil artystyczny i zespół. Trafiałam tu za dyrekcji Erwina Axera, który ukształtował mnie jako aktorkę. Ważne w tym zawodzie jest, jak się zaczyna, kogo podpatruje. Tu zobaczyłam, jak odbywa się pierwsza próba, jaki jest dobór tekstów, o czym się mówi, na co zwraca uwagę. To wchodzi w krew i zostaje na całe życie artystyczne - mówi.

Kolekcja laurów jest tylko formalnością. Oprócz państwowych wyróżnień, z Krzyżem Orderu Odrodzenia Polski czy Złotym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis" na czele, wiele nagród dostaje od najważniejszych jurorów - widowni. Doceniają ją m.in. na Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi: za role Alicji w "Odwrocie" i oczywiście Betty w "Namiętnej kobiecie" dostaje nagrody publiczności.

Duet w życiu i na scenie

W latach 60. równie głośno, co o jej pierwszych rolach, plotkuje się o romansach. Po pierwszych sukcesach nie nadąża z odbieraniem listów od wielbicieli. Piękna i niezwykle utalentowana Lipińska łamie męskie serca, wdając się w relacje, o których krążą legendy, m.in. z Tadeuszem Łomnickim. Ale pierwszy ślub decyduje się wziąć z kimś innym. To związek z operatorem Krzysztofem Winiewiczem zostaje sformalizowany. - Na trzecim roku zdecydowałam się wyjść za mąż, żeby wreszcie móc nie wrócić do domu na noc - żartuje.

W trakcie pierwszego małżeństwa zakochuje się w Macieju Englercie, bracie Jana Englerta. Mijają się w drzwiach Teatru Współczesnego. Na początku nie mają łatwo. - Nie myślałam o konsekwencjach - mówi. Ona - zamężna, z sukcesami na koncie, rozchwytywana, starsza od niego o sześć lat, co w ówczesnych czasach uchodzi za dużą różnicę wieku. On - początkujący 22-letni aktor (reżyserią zajmuje się później). - Nikt nie dawał naszemu związkowi cienia szansy. Uważali, że zbyt wiele nas dzieli - relacjonuje.

Maciej jest zafascynowany urodą, bezkompromisowością i mocnym charakterem przyszłej żony. Lipińska rozstaje się z Winiewiczem. Sakramentalne tak mówi Englertowi w 1968 r. Wkrótce cieszą się z dwójki dzieci. Córka Anna jest dziś cenioną kostiumografką, syn Michał jednym z najwybitniejszych rodzimych operatorów i scenarzystów. O "klanie rodziny Englertów" rozpisują się plotkarskie media. Synową, Maję Ostaszewską, Marta Lipińskiej nazywa drugą córką. Dobrze dogaduje się też z Małgorzatą Szumowską, pierwszą żoną Michała Englerta.

Choć nikt nie dawał im szans, są razem ponad pół wieku. Tworzą duet w życiu i na scenie. Współpracują przy dziesiątkach spektakli, nieustannie się inspirują, czego dowodem kolejne udane premiery Teatru Współczesnego. Jako żona dyrektora nigdy nie była traktowana na specjalnych warunkach, co podkreśla z pełną stanowczością. Słynie z niej.

Od Elizy do Michałowej

Kamera ją kocha. Z wzajemnością. U boku Holoubka i Cybulskiego gra Helenę w "Salcie" Tadeusza Konwickiego; ze Stanisławem Niwińskim w "Katastrofie" Sylwestra Chęcińskiego; z Niną Andrycz i Januszem Gajosem w "Darach magów" Walentyny Maruszewskiej; z Januszem Zakrzeńskim w filmie i serialu w "Nad Niemnem"; a z Emilem Karewiczem, Bogusławem Pawlikiem i Małgorzatą Braunek w "Lalce". Bawi, uwodzi, hipnotyzuje.

Młodsza widownia kinowa poznaje Martę Lipińską dzięki ekranizacji serii Katarzyny Grocholi. W "Nigdy w życiu" i "Ja wam pokażę" tworzy ściągający kolejki po bilety duet z Krzysztofem Kowalewskim. To dla nich, jak podkreślają krytycy, warto wrócić do filmowej kontynuacji przygód Judyty. O (być może najsłynniejszej w Polsce) aktorskiej chemii przekonują już znacznie wcześniej.

Pan Sułek, "starszy bęcwał w młodym wieku" pojawia się na antenie radiowej Trójki w 1973 r. Od początku towarzyszy mu Pani Eliza. Na każde jej "Kocham Pana, Panie Sułku..." Sułek odpowiada nerwowym: "Cicho!". Kowalewski pytany, na czym polega fenomen gburowatego bohatera, kwituje: "Socjologowie powiedzieliby: czar chama". Ten czar jest na tyle skuteczny, że przygody Sułka i Elizy goszczą na antenie prawie 30 lat. Ale kimże byłby Sułek bez wyznającej mu miłość, naiwnej Elizy? Kreacja w kultowym słuchowisku Jacka Janczarskiego przynosi Lipińskiej nagrodę Teatru Polskiego Radia - Wielki Splendor - przyznawaną za wkład w rozwój radia artystycznego w Polsce. - Nigdy nie pozwoliłabym się traktować jak Eliza - mówi poza mikrofonem.

Nikt nie powie jej: cicho!

Największą popularność Marcie Lipińskiej przynosi naturalnie telewizja. W 1998 r. zaczyna przygodę z "Miodowymi latami" w Polsacie, a od 2006 r. gra w przeboju telewizyjnej Jedynki - serialu "Ranczo". Gospodyni księdza, Michałowa, daje jej zainteresowanie mas i tytuł najsympatyczniejszej polskiej aktorki.

Dziś nieco zwalnia tempo. Po zakończeniu "Rancza" (i przekreśleniu filmowej kontynuacji serialu) oraz kręconych od 2015 r. "Dziewczyn ze Lwowa", pozostaje pod stałym adresem przy Mokotowskiej 13. Teatr Współczesny to dziś ona. Publiczność przychodzi "na Lipińską". Kochają ją. I ani myślą uciszać.



Dawid Dudko
Onet.Kultura
23 maja 2020
Portrety
Marta Lipińska