Kolacja z głupcem

Wraz z programem spektaklu widzowie dostali serwetki z logo Teatru Powszechnego. I choć zapowiadanej kolacji nie było, publiczność miała przynajmniej czym wycierać łzy ze śmiechu

Autorem "Kolacji dla głupca" jest Francis Veber, francuski reżyser, producent filmowy i zdobywca Oscara. Zarówno filmowa adaptacja komedii, jak i jej teatralne inscenizacje cieszą się ogromną popularnością. W warszawskim teatrze Ateneum spektakl ten grany jest z nie mniejszym powodzeniem co łódzkie "Szalone nożyczki". Bo nawet jeśli udało się komuś powstrzymać od śmiechu w pierwszej części widowiska, to w drugiej nawet największe sztywniaki chichotały pod nosem.

"Kolacja dla głupca" to współczesna komedia, której akcja dzieje się w Paryżu w jednym z wielu pokojów ogromnego mieszkania bogatego francuskiego edytora Pierre\'a Brocharta. Jan Polivka, scenograf, umieścił na scenie tylko kilka elementów, ale nadały one mieszkaniu Pierre\'a wystarczająco arystokratyczny wydźwięk. W końcu kilka wydanych bestsellerów i drukarnia zapewniły Pierre\'owi spory majątek. Świadczą o tym m.in. obrazy Degasa czy van Gogha zawieszone na ścianach jego mieszkania. Jednak nie samą pracą człowiek żyje. Zamożny wydawca wraz z przyjaciółmi dla zabawy co wtorek organizuje kolację dla idiotów. Zasady są proste: wygrywa ten, kto przyprowadzi największego głupca. Kiedy wreszcie w życiu Pierre\'a pojawia się murowany zwycięzca, jak na złość wypada mu dysk z kręgosłupa. I choć wydawca zaraz na początku spektaklu zmuszony jest odwołać kolację, to uczta dla widzów dopiero się zaczyna.

Podczas jednego wieczoru cały świat Pierre\'a staje na głowie. Francuz traci żonę, majątek, kochankę, a ostatecznie wyrzeka się nawet swojej ulubionej kolacji. Wszystko przez głupca, który - choć bardzo się stara - z każdą chwilą ściąga coraz więcej nieszczęść na Pierre\'a.

W spektaklu w reżyserii Pawła Aignera w rolę tytułowego idioty François Pignona wcielił się Piotr Lauks. Wzorowy pracownik ministerstwa finansów, miłośnik piłki nożnej, który z zamiłowaniem klei z zapałek miniaturowe podobizny najwspanialszych budowli architektonicznych świata. Gaduła. Jego kolejne wpadki są tak przewidywalne, że bawią na długo przed tym, nim nastąpią. François Lauksa z uroczym wdziękiem popełnia kolejne gafy, a co gorsza, za każdym razem próbuje się zrehabilitować. Idiota zaproszony przez Pierre\'a nie jest typową ofiarą losu z dziurawymi skarpetkami czy zbyt ciasną marynarką, a jednak Lauks od pierwszej chwili rozbawia widzów do łez.

Pierre\'a Brocharta gra świetny Marek Ślósarski. Aktor rozbraja publiczność stoickim spokojem. Jego milczenie powoduje salwy śmiechy na widowni. Pewny siebie, momentami wręcz arogancki typ, który dzięki swojemu głupcowi przechodzi bezcenną lekcję życia. Choć na pierwszy rzut oka takiemu draniowi nikt nie powinien współczuć, pod koniec spektaklu cała widowni czuje do niego sympatię.

Spośród siódemki aktorów w łódzkiej inscenizacji wyróżnia się też młody Jakub Firewicz grający Chevala, kontrolera podatkowego. Aktor miał o tyle utrudnione zadanie, że François i Pierre niemal w każdej inscenizacji zyskują uznanie widzów. Jednak Firewiczowi udało się skupić na sobie nie mniej uwagi niż dwóm głównym bohaterom.

"Kolacja dla głupca" w Teatrze Powszechnym to świetny pomysł na poprawę humoru w ponure marcowe wieczory. No i jeszcze ta serwetka z programu, którą zabieramy do domu. Tak na pamiątkę i ku przestrodze. Żebyśmy na co dzień sami z siebie nie robili idiotów.



Joanna Rybus
Gazeta Wyborcza Łódź
2 marca 2010