Kolorowa historia – czerń, czerwień, biel

Spektakl Wiktora Rubina powstał do tekstu Jolanty Janiczak, dla której inspiracją była prawdziwa historia Barbary Zdunk – „ostatniej kobiety w Europie spalonej na stosie". Pomimo tego, nie jest to przedstawienie historyczne, a raczej wypowiedzenie społecznego tabu – „kolonizacji" kobiet.

Twórcy, inspirując się autentycznymi wydarzeniami, podjęli próbę wizualizacji swoistej narracji niewypowiedzianej – gwałtu, traumy, wyparcia tego „incydentu", a także wpływów owych zdarzeń na relacje rodzinne oraz losy bliskich osób. Bowiem traumatyczny epizod naznacza również przyszłe relacje, biografie dzieci, samodefinicję jednostki.

Zdarzenia przedstawione odsyłają widza nie tyko do jednostkowej historii, lecz zwracają także uwagę na uwarunkowania społeczne – szczególnie na podważanie wiarygodności tego kto mówi. „I tak mi nikt nie uwierzy" – napis ten widnieje w głębi sceny. Został umieszczony w widocznym miejscu na początku przedstawienia przez główną bohaterkę – Barbarę Zdun. Jej opowieści nie chce usłyszeć patriarchalne społeczeństwo, które pragnie oddać sprawę ekspertom. Aczkolwiek w ich opracowaniach znikają ludzkie rysy, giną detale i drobiazgi opowieści – niuanse tworzące autentyczną całość.

Spektakl został skonstruowany tak, aby wykreować realia przesłuchania. Zatem wzywa się na świadka poszkodowaną i próbuje podważyć jej zeznania, gdyż nie pamięta szczegółów, mówi zbyt emocjonalnie lub jest pozbawiona uczuć. Ofiara zostaje ustrukturalizowana, powinna wpisywać się w określone kanony, przejawiać konkretne zachowania. To ostatecznie nie jest jej narracja, a opowieść tego kto pyta. Dlatego też śledczy wielokrotnie karze powracać do określonych zdarzeń, żeby przypomniała sobie szczegóły, wskazała świadków.

Jednocześnie zostaje podkreślone swego rodzaju wyparcie, gdyż główna bohaterka nie nazywa rzeczy wprost. Mówi, że gwałciciel był biedny, umęczony trudami wojny. Nie wznosi zdecydowanej skargi, nie opisuje detalicznie zdarzeń, wspomina jedynie, że odmawiała litanie, liczyła, dopóki to się nie skończyło. Owa niemożność wypowiedzenia częściowo kieruje uwagę odbiorców na fakt, że współczesne społeczeństwo jest naznaczone kulturą sukcesu. Dlatego też słowo „ofiara" jako wyraz określający jest odrzucane.

Warto zwrócić uwagę na trzy kolory dominujące w scenografii: czerń, czerwień i biel. Drugi z nich samoistnie odsyła do przywoływanych zdarzeń – nadużyć seksualnych. Natomiast pozostałe barwy, często przedstawiane na zasadzie kontrastu, zdają się kpić z określenia sugerującego, że każda narracja ma dobre (białe) i negatywne (czarne) aspekty. A przecież nic nie jest czarno – białe, gdyż istnieje wiele odcieni szarości. To też przekazuje narracyjna fabuła.

Na końcu spektaklu pada pytanie: „jaka jest Twoja cisza?". Zatem co jest dla ciebie tematem tabu, o czym nie wiesz jak mówić, gdyż społeczeństwo postanowiło o tym milczeć, bo jest to temat niewygodny, nienazwany, nieokreślony – nieoswojony. Pytanie owo jest zarazem wzywaniem dla odbiorców do nazwania tego, co dla nich zamyka się w ramach swoistej niemożności wypowiedzi.

I tak mi nikt nie uwierzy porusza tabuizowane aspekty społecznej narracji i ukazuje wpływ owych wydarzeń na ludzkie życiorys, a także ich złożoność i wielowątkowość. Jednocześnie eksponuje, to co przemilczane, gdyż zwraca uwagę na wielopłaszczyznowy traumatyczny wymiar zatajanych precedensów.



Agnieszka Jurec
Dziennik Teatralny Kraków
15 grudnia 2020
Portrety
Wiktor Rubin