Kompozycje, że mucha nie siada

Udana produkcja tancerzy i aktorów - Najnowszy spektakl Białostockiego Teatru Lalek potwierdza prawdę, że taniec jest genialnym medium dla różnych, czasem bardzo skrajnych emocji. Jeśli dodać do tego nietypowe rozwiązania scenograficzne i oryginalną muzykę, to powstanie interesujące widowisko. I tego właśnie możemy doświadczyć w najnowszym przedstawieniu Roberta Drobniucha

Szczególne wrażenie na widzach robi piękna i niezwykle plastyczna scena, w której Michał Jarmoszuk i Dorota Baranowska jako dwa świerszcze próbują się do siebie zbliżyć, przytulić.

Ciemna scena bez scenografii, oszczędne światło i nieustanny ruch. Ruch, który właściwie wyraża wszystko, uzupełnia muzykę i jest najważniejszym elementem tego scenicznego widowiska. "Mikro kosmos. Kompozycje" to prawdziwy majstersztyk tych trzech wypadkowych!: muzyki, przedmiotów i tańca.

Na scenie obserwujemy niezwykle plastyczne sceny z życia różnych owadów. Są tu nadpobudliwe muchy w metalowych kaskach i zabawnych okularach, które zdawać by się mogło cierpią na ADHD. W kolejnej scenie pojawiają majestatyczne i subtelne motyle, którym za skrzydła służą ogromne metalowe konstrukcje. Wprawiane w ruch co chwila intensywnie błyskają w kierunku widza odbijanym światłem. Za chwilę przez scenę przechodzi korowód malutkich żuczków. Są też zadziorne i wredne, ale zabawne komary z wielkim żądłami. Przypominają małych wojowników, żądnych krwi, której grupę mają wypisaną na brzuchu.

Największe wrażenie na publiczności robi potężny pająk. Kiedy prostuje swoje potężne nogi i pożera ofiarę, która wpadła w sieć jest przerażający i budzi respekt

W tym klimatycznym spektaklu widać ogromną fizyczną pracę młodych ludzi: Łucji Grzeszczyk, Doroty Baranowskiej, Katarzyny Jankowskiej, Adama Bartoszewicza i Michała Jarmoszuka. Widowiskową choreografię przygotowała im Karolina Garbacik. W sztuce nie pada ani jedno słowo, ale sceny są tak sugestywne, że bez problemu odczytają je nawet młodsi widzowie. Wielka w tym zasługa ciekawych elementów scenografii Adama Walnego. Całość uzupełnia idealnie dobrana do scen i bohaterów muzyka Piotra Kurka.

Spektakl ma jedno niedociągnięcie. Pojedyncze owadzie etiudy są ze sobą dość luźno powiązane, brakuje im jakiejś kontynuacji, spójności. Mimo to warto zobaczyć to widowisko, by przekonać się, że emocje związane z codziennymi kłopotami i radościami muchy, pająka czy komara są bardzo zbliżone do ludzkich.



Anna Kopeć
Kurier Poranny
28 września 2011