Koniec i bomba

13. Międzynarodowy Festiwal Gombrowiczowski zakończył się baletem w jednym akcie, „Pupą", z choreografią Anny Hop i muzyką Stanisława Syrewicza z Teatru Wielkiego Opery Narodowej w Warszawie.


Libretto do „Pupy", autorstwa Kiary Syrewicz, nie zakładało przeniesienia fabuły „Ferdydurke" na scenę baletową, tylko wykorzystania najważniejszych, według Anny Hop, pojęć zawartych w dziele Gombrowicza. W efekcie czego na spektakl składało się 8 luźno powiązanych ze sobą obrazów zatytułowanych: „Forma", „Rozczłonkowanie", „Nagość", „Łydka", „Dojrzałość", „Słowacki", „Ojczyzna", „Ja". We wszystkich, poza „Nagością", które stanowiło męskie solo, na scenie oglądać można było pełną, dwunastoosobową obsadę baletu.

Obrazy były w większości czytelne. Każdy, kto zetknął się z utworem Gombrowicza, mógł rozpoznać przedstawione kluczowe pojęcia pojawiające się w „Ferdydurke". Chwilami nawet, między innymi w obrazie „Słowacki", sposób zobrazowania pojęć wydawał się (jak na balet) zanadto łopatologiczny. We wspomnianym obrazie tłem była animacja (autorstwa Małgorzaty Szabłowskiej) zawierająca znany cytat „Słowacki wielkim poetą był". Zabieg ten można uznać za niepotrzebny, zważając na fakt, iż lekcja języka polskiego znana z powieści Gombrowicza okazała się być jednym z najbardziej czytelnych obrazów baletu. Pojawiły się również ciekawe i pomysłowe interpretacje choreografki. Przykładowo przedstawienie „Łydki" za pomocą wysiłku na bieżniach na siłowni czy „Ja" jako przejaw egocentryzmu ukazany nieustannym robieniem sobie selfie.

Choreografia, energetyczna i efektowna, okazała się być intrygującą i oryginalną. Zmagała się jednak z licznymi niepotrzebnymi powtórzeniami układów, ale może był to celowy zabieg Anny Hop, która mogła kierować się słowami autora „Ferdydurke", głoszącymi, iż „warto nasilać przez powtarzanie".

Muzyka Stanisława Syrewicza, zawierająca w sobie osiem utworów, po jednym dla każdego obrazu, pierwotnie została wykorzystana w ekranizacji „Ferdydurke" Jerzego Skolimowskiego z 1991. Jednakże można było odnieść wrażenie, iż swoją kompozycje Syrewicz stworzył właśnie z myślą o balecie, a nie o pełnometrażowym filmie. Propozycja była energiczna, chwilami nawet cyrkowa, zatem świetnie wpasowująca się w groteskową konwencję baletu.

Wizualna strona spektaklu była nie tylko pomysłowa, ale też funkcjonalna. Wysokiej urody animacje Małgorzaty Szabłowskiej świetnie komponowały się z muzycznym tłem, stanowiła też punkt odniesienia dla tancerzy. Wydawało się, że to projekcję wyznaczyły rytm aktorom, a w niektórych obrazach, jak we wspomnianym wcześniej solo w „Nagości", były swego rodzaju „partnerem" w tańcu. Kostiumy, za które odpowiedzialna była Katarzyna Rott, z kolei miały przypominać kompletnie obnażone ludzkie ciała, pozbawione warstwy skóry i płci, co zdecydowanie łączyło się z gombrowiczowską myślą.

„Pupę" traktować można przede wszystkim jako pomysłowe omówienie najważniejszych pojęć z „Ferdydurke", zaproponowane w intrygującej i angażującej widza formie. W interpretacji Anny Hop brakuje jednak czegoś odkrywczego, by można było ową interpretację uznać za naprawdę wyjątkową. „Pupa" jednakże okazała się udaną próbą przeniesienia Gombrowicza na balet. Cociaż być może, należałoby postawić sobie pytanie, czy takiego autora, dla którego najważniejsze jest słowo, warto tego słowa pozbawiać.



Jan Gruca
Dziennik Teatralny Radom
29 października 2018
Spektakle
Pupa
Portrety
Anna Hop