Kot nimfoman, czyli monodram w stylu commedia dell'arte

Według złośliwców i psiarzy wszystkie koty to dranie. Każdy kociarz wie doskonale, że nie ma na świecie dwóch takich samych kotów. Wkraść się w łaski małego tygrysa nie jest łatwo, to częściej kot rządzi właścicielem, w zamian oferując niepodrabialne mruczenie i raczej iluzoryczne poczucie ciepła domowego ogniska. Kot w historii i literaturze ma niezliczoną ilość przedstawień, a propozycja Perraulta, wzmocniona postshrekowską animacją, należy do najpopularniejszych. W zabawnej trawestacji Angeli Carter kot imieniem Figaro jest coachem młodego kawalera. Towarzyszy mu w podróżach erotycznych, uczy, planuje, naprawia błędy, negocjuje kontrakty a przy okazji realizuje dosadnie i jednoznacznie swoje potrzeby seksualne.

Druga premiera Teatru Gdynia Główna, skierowana do widzów dorosłych, jest rzadkim w Trójmieście monodramem. Sceniczne solówki były zawsze mocnym punktem teatru sygnowanego przez Ewę Ignaczak. Tym razem do pojedynku stanął Iwo Bochat - aktor Teatru Planeta M w Poznaniu i student PWSFTViT w Łodzi, który współpracuje m.in. z Teatrem Rondo w Słupsku, pomorską potęgą monodramatyczną. Przez 60 minut młody aktor, sprawnie i pomysłowo prowadzony przez reżyserkę spektaklu Idę Bocian, daje z siebie bardzo wiele. Wykorzystując funkcjonalną scenografię Kamila Domachowskiego, która jest kombinacją elementów z placu zabaw i zaplecza scenicznego, Figaro wspina się, biega, skacze, wije, napręża i co tam państwo jeszcze chcecie. Zmieniając ukrywane w różnych miejscach przestrzeni scenicznej maski (brawa za orientację w terenie), raz to jest swym panem, raz młodą panną, raz damą. Bez względu na wiek i status społeczny wszystkie kobiety łączy jedno - seks z panem, a w niektórych przypadkach towarzysząca masturbacja oralna kota wojerysty.

Całość jest poprawna. Nie można zarzucić realizatorom braku starań o jak najlepszy efekt końcowy a praca aktora budzi szczery szacunek, jednak brakuje elementów szczególnych. Choćby odwagi, przekroczenia, kontrastu, zatrzymania albo interakcji. Spektakl z minimalną grą świateł, pozbawiony muzyki, jest zbyt monotonny, mimo że paradoksalnie dzieje się wiele. Namawiam realizatorów z Teatru Gdynia Główna na prawdziwy underground, na rzeczywistą alternatywę, na ogień. Bardzo to potrzebne w nudnej artystycznie, filisterskiej i konserwatywnej Gdyni, która nie została do tej pory dotknięta przez nowoczesny teatr dramatyczny.

Najnowsza dworcowa premiera prezentuje charakterystyczne cechy stylu, który znamy dzięki produkcjom Ewy Ignaczak oraz Idy Bocian od lat. To teatr minimalistyczny, laboratorium pracy z aktorem, czasami po prostu ciąg etiud. Teatr Gdynia Główna to idealne miejsce dla amatorów i początkujących artystów, przyjazny poligon doświadczalny, który nie rości sobie artystowskich pretensji. Poetyka i temperament podziemnych prezentacji dalekie są od moich preferencji estetycznych, ale szacunek dla pozytywistycznych działań pani prezes i pani dyrektor przez to nie maleje.

"Pan Kot" reklamowany jest jako spektakl tylko dla dorosłych. Zawiedzie się jednak każdy, kto oczekuje "momentów". Spokojnie można obniżyć wiek odbiorców do 16. roku życia - podziemny erotyzm jest naprawdę niewinny i ciepły, a masturbacja wszak jest czynnością powszechną, a w pewnym wieku najważniejszą - więc bez przesady z kontrolą rodzicielską.



Piotr Wyszomirski
Gazeta Świętojańska
3 czerwca 2014
Spektakle
Pan Kot