Kręci mnie powrót do szperania w sobie

Krzysztof Ibisz spotkał Emiliana Kamińskiego. Powstało "I tak cię kocham".

Skąd pomysł, żeby Krzysztof Ibisz wrócił do teatru? Jest przecież tylu niewykorzystanych, czynnych zawodowo aktorów.

Emilian Kamiński: Po zrobieniu adaptacji utworów Maurice\'a Hennequina i Andrzeja Jareckiego szukałem aktora w stylu Aleksandra Żabczyńskiego. Kogoś z podobną aparycją, kto zagra amanta wyjętego z 20-lecia. Wtedy przyszedł mi do głowy młody aktor z Teatru Studio, którego widziałem dawno temu w niezłej roli, przy okazji będący znanym człowiekiem.

Zagwarantuje sprzedaż biletów...

E.K.: To też jest bardzo ważne, bo jeśli nie przyciągnę widzów, to muszę zamknąć teatr. Skończmy z tym, że grzechem jest przyciągać ludzi do teatru przy pomocy rozpoznawalnych nazwisk! Kto da nam pieniądze na robienie spektakli dla honorów domu? Wszystko zależy od tego, po co się przychodzi do teatru. My nie robimy sztuk dla wąskiego grona krytyków.

Dlaczego pan zrezygnował z aktorstwa? Początki były obiecujące: role u Grzegorzewskiego, Prusa, Hanuszkiewicza.

Krzysztof Ibisz: Również u Łomnickiego w "Kartotece". Wciągnęła mnie działalność polityczna i telewizja. Byłem posłem na Sejm I kadencji, współtworzyłem ustawę o radiofonii i TV, która regulowała rynek mediów. Potem pojechałem do Kanady studiować reżyserię filmową. Kiedy wróciłem, zacząłem przygotowywać felietony dla "5,10,15", wymyślać quizy do programów dla młodzieży. Wtedy autorka zapytała, kto je poprowadzi. Pytałem kolegów w Studio, ale nikt nie chciał się w nie bawić. Wtedy telewizyjne występy były obciachem. Aktorzy myśleli, że jak poprowadzą program dla młodzieży, przestaną dostawać poważne role. Wreszcie sam stanąłem przed kamerą i tak się zaczęło. Potem szybko wpadłem w wir telewizji, pojawiły się kolejne projekty. I już nie wróciłem na deski. Chociaż słabość do magii teatru została z lat łódzkiej Filmówki.

Poważnie pan traktuje ten powrót po 18 latach, czy to raczej jednorazowy wybryk celebryty?

K.I.: A kto to jest celebryta? Bo jeśli ten, kto jest znany z tego, że jest znany, to nie czuję się sprawiedliwie potraktowany. Spędziłem w telewizji 18 lat, współtworzyłem programy nawet 300-odcinkowe i trochę tam osiągnałem. A występ w Kamienicy traktuję bardzo poważnie. Przyznam też, że od jakiegoś czasu myślałem o powrocie do teatru, do kontaktu z żywym widzem. Kiedy zadzwonił Emilian, podjąłem wyzwanie. Teatr wymaga od publiczności poświęceń. Widz musi wyjść z domu, wydać pieniądze na bilet i dlatego trzeba mu dać kawałek siebie. Trochę jak z telewizją, trzeba sprawić, by widz nie przełączył kanału. Ta wielotygodniowa praca nad rolą i pochylanie się nad każdym gestem i sylabą, przekłada się na moją pracę w Telewizji Polsat. Inaczej władam już frazą, inaczej staram się wchodzić w interakcje z widzem. E.K.: Widać w Krzysztofie starą aktorską szkołę, w której zawsze liczyła się i dyscyplina, i stosunek do pracy. Dziś powinno się robić w teatrach tylko monodramy, bo trudno zebrać na próbę trzech aktorów - ten ma reklamę, ten serial lub sesję zdjęciową. A aktor dojrzewa do roli na próbach, bez tego nie ma spektaklu. Tylko w teatrze można obronić i uratować aktorstwo.

Ale po co Krzysztofowi Ibiszowi teatr? Dla pieniędzy? A może skończyły się wyzwania w telewizji?

E.K.: Gdziekolwiek indziej zarobiłby więcej niż tu...

K.I.: Chyba dla przeżycia innego rodzaju emocji. Kręci mnie powrót

do szperania w sobie. A z telewizji nie zrezygnuję, bo kocham to medium i adrenalinę. Co do nowych wyzwań, te non stop się pojawiają. Moim marzeniem jest stworzenie nowego gatunku telewizyjnego. Przecież jeszcze 10 lat temu nikt nie wpadł na to, by kilkoro ludzi zamknąć w pomieszczeniu nafa-szerowanym kamerami, a dziś reality show to jeden z podstawowych gatunków. Można stworzyć kolejne.

Jak pan zamierza walczyć ze swoim telewizyjnym wizerunkiem? Każdy mimowolnie będzie się doszukiwał w granej przez pana postaci prowadzącego "Awanturę o kasę".

K.I.: Emilian próbuje włazić w moją psychikę. Odwołuje się do moich osobistych doświadczeń, próbuje jakby ulepić mnie na nowo. Mój bohater nosi brodę, okulary, jest nerwowy, ale nie jest mną. Oczywiście sprzedaję mu parę moich cech, ale nie wszystkie.

E.K.: Przecież kreujemy zupełnie nową rzeczywistość.

Czy budując swoją rolę, odwołuje się pan do kogoś?

K.I.: Raczej nie.

E.K.: Pracując z aktorami, zawsze mam w pamięci tych, którzy mnie uczyli pracować nad rolą. Mam tu na myśli przede wszystkim Tadeusza Łomnickiego.

ZNANI W TEATRZE

Kuba Wojewódzki w Teatrze 6. Piętro

Występ aktorskiego żółtodzioba zagwarantował najgłośniejsze otwarcie teatru w Warszawie i ogromne kolejki przy kasach. Wojewódzki zagrał tytułowego bohatera w sztuce Woody\'ego Allena "Zagraj to jeszcze raz, Sam" i dał radę. Krytycy podkreślali, że "nie próbował powtarzać min, grymasów oraz intonacji Allana i nie poprzestał na byciu sobą". Spektakl wyreżyserował Eugeniusz Korin. Katarzyna Cichopek w Teatrze Kamienica Serialowa Kinga z "M jak miłość" w teatrze? "Dlaczego nie"? - mówi Emilian Kamiński, który udziela jej prywatnych lekcji aktorstwa. Cichopek ma znaleźć się w obsadzie jednego z nowych spektakli Kamienicy. Julia Kamińska w Komedii Polska BrzydUla i finalistka "Tańca z gwiazdami" zasmakowała w scenicznych występach. W farsie "Podwójna rezerwacja" zagrała uroczą telefonistkę, z którą ma się umówić żonaty bohater.



Agnieszka Michalak
Dziennik Gazeta Prawna
18 września 2010
Spektakle
I tak Cię kocham