Kto porozrzucał zabawki w galerii?
Na początku malował tradycyjnie, jak należy, na płótnie. Potem zrobił krok dalej i zaczął tworzyć konstrukcje na ścianach. Kolejny krok - i doszedł do robienia instalacji wypełniających całą przestrzeń pokoju.- Gdyby ktoś dziesięć lat temu mi powiedział, że tym właśnie się będę zajmował, to pewnie bym nie uwierzył – mówi Marek Radke.
Ten obszar w ogóle go kiedyś nie interesował. Jego inspiracją był Tadeusz Makowski. Z tradycyjnego malarstwa została mu dzisiaj dbałość o kolor. Bączki, które zawiesza, rozrzuca, spuszcza ze ścian, są w kolorach żółtawych albo czerwonych. Po podświetleniu neonówkami dają efekt wizualny podobny do kodu Matrixa.
Publiczność reaguje różnie. Na bardzo poważnej wystawie w Warszawie widzowie woleli obcować ze sztuką na odległość. Z namaszczeniem oglądali bączki Radkego i bali się je dotykać. W Bielsku zabawa ruszyła na całego i ludzie kręcili nimi, bawili się, a pewna pani tak rozhuśtała zawieszone w powietrzu kule, że omal nie spowodowała zawalenia się całej ekspozycji.
- Reakcja oglądających to dla mnie zawsze jakaś niespodzianka. Dzięki doświadczeniu wiem, że muszę przewidywać różne rzeczy. Teraz np. żyłki, do których przymocowane są eksponaty, wytrzymują obciążenie około jedenastu kilogramów.
Raz na jakiś czas, regularnie któryś odwiedzający opuszcza wystawę z bączkiem w kie-szeni. Artysta ma więc ze sobą zapas, a w razie potrzeby dorabia nowe. Dużą zaletą jest materiał – lekki i tani. Np. kulki wykonane są ze styropianu, a patyczki są dokładnie takie, jakich używa się do szaszłyków.
Oszczędność, prostota i stały kod kształtów zaprowadzają ład w przestrzeni. Artysta sięga po chłodną geometrię i łączy ją z ludycznością zabawek. Poza walorem czysto estetycznym z oglądania świetlistej harmonii form dochodzi jeszcze element prowokacji. Gra jest także grą z odbiorcą, który ma spory kłopot z określeniem swojej roli. Marek Radke raz zaprasza do wejścia do „dziecinnego pokoju”, gdzie wszystko jest dozwolone, innym razem za pomocą wstęgi uniemożliwia interakcję.
Marek Radke pochodzi z Olsztyna. Studiował sztukę i pedagogikę w Gdańsku i Poznaniu. Po ukończeniu studiów nauczał plastyki w gdańskiej szkole. Pracował także w stalowni w Niemczech jako cudzoziemiec z ograniczonym prawem pobytu i brał udział w wystawach. Obecnie mieszka w Bielefield i w Oerlinghausen.
(ah)
Sylwia Hejno
Kurier Lubelski
12 maja 2009