Kto się czubi, ten się lubi

Jak cienka jest granica między nienawiścią a miłością? Jak mało potrzeba, by rozpalić ogień uczuć w najbardziej niespodziewanej chwili? Czy spory i kłótnie mogą stawać do walki z naszym instynktem i pożądaniem? Na te wszystkie pytania opolska publiczność odpowiedzi może szukać w Teatrze Eco Studio, który rozpoczął swój sezon teatralny jednoaktówkami Antoniego Czechowa: "Niedźwiedź" i "Oświadczyny"

Andrzej Czernik, reżyser przedstawienia, obie aktówki połączył w jeden spektakl podzielony przerwą. W obu częściach widzimy tę samą obsadę aktorską. Niewiele zmian pojawia się także w scenografii, która opiera się na ciepłym domowym, wystroju. Całą historię łączy przede wszystkim opowieść o trudnych drogach miłości, burzliwych relacjach między kobietą a mężczyzną oraz zaskakujących kolejach losu.

W pierwszym przedstawieniu do majątku pogrążonej w żałobie wdowy (Arleta Los – Pławszewska) przyjeżdża niespodziewanie gburowaty właściciel ziemski. Bohater z dumą nosi imponujące brązowe futro (Andrzej Czernik). Powodem jego nagłej wizyty jest próba natychmiastowego wyegzekwowania długu zaciągniętego przez zmarłego małżonka kobiety. Ze zderzenia barwnych charakterów postaci wynikają utarczki i kłótnie. Dochodzi, nawet do wyzwania na pojedynek. On – obcesowy, ironiczny, chwilami wręcz niegrzeczny, nie boi się odważnych sądów. Ona zaś, z pozoru opanowana i stateczna, nie ukrywa jednak swych emocji, rozczula się nad swoim losem. Mimo tak kolosalnych różnic, burzliwa awantura i ostra wymiana słów nie prowadzą pary do ostatecznego starcia, a wręcz przeciwnie: iskry nienawiści przemieniają się w ogień miłości, czego skutkiem są szybkie zaręczony.

W „Oświadczynach” sprawy toczą się trochę innym torem. Młody, nieśmiały konkurent (Łukasz Schmidt), wystrojony w czarny frak, przybywa do posiadłości sąsiadów, by prosić swą wybrankę o rękę. Tak jak w pierwszej aktówce, od samego początku ujawniają się między nimi duże sprzeczności: on jest zakompleksionym hipochondrykiem, ona zaś energiczną i hożą dziewczyną, zajmującą się gospodarstwem. W trakcie niezręcznie poprowadzonej rozmowy między parą dochodzi do ostrej sprzeczki związanej z prawem własności do kawałka ziemi - konkretnie niejakich "wołowych łączek”. Kłótnia przybiera absurdalny rozmiar. W spór włącza się również ojciec młódki, który w nerwach wyjawia dziewczynie cel wizyty adoratora. Zrozpaczona próbuje naprawić sytuację i „zacząć wszystko od nowa”, co oczywiście prowadzi młodych do kolejnych sprzeczek. Liczne nieporozumienia nie stanowią jednak dużej przeszkody - para nie przerywa romansu. Przecież miłość zawsze wymaga trudu i wysiłku.

Cała opowieść jest przede wszystkim znakomitym studium ludzkiego charakteru. Ukazany zostaje wewnętrzny świat bohaterów. Dopiero gdy na jaw wychodzą skrywane, intymne emocje, do głosu dochodzi serce. Doskonale obrazuje to przemiana Smirnowa, który z dręczyciela zamienia się w bezbronnego, potulnego adoratora. Powodem owej transformacji jest oczywiście to, że Helena, zamieniając się z obcesowej wdówki w stanowczą, zdecydowaną kobietę, ukazuje bohaterowi swoje prawdziwe oblicze .

Wachlarz emocji, który otrzymujemy musi być rzeczywisty i naturalny. Postacie okażą się śmieszne, tylko jeśli zostaną zagrane perfekcyjnie, bez krzty sztuczności. Komedia jest trudną formą, a dynamika akcji stanowiła dla aktorów dodatkowe wyzwanie. Całość wymagała od artystów nie lada wysiłku, umiejętności, zaangażowania i dyscypliny. Ten niełatwy spektakl został zagrany bezbłędnie. Wszystkie elementy ze sobą współdziałały: wyrazista mimika aktorów, gestykulacja, ton głosu, ruch sceniczny. Każdej postaci, umiejętnie obrysowanej kreską karykatury należą się gromkie brawa.

Dobry tekst podany w komunikatywnym przekazie sprawia, iż spektakl stanowi dla widza wartościową propozycję. Smaczki, których w Czechowskiej partyturze wiele, zostają podane widzom w starannie opracowanej formie. Cała otoczka – muzyka, scenografia, kostiumy – dodatkowo wprowadza widzów w stan przyjemnego relaksu, wypełnionego dobrą zabawą i głośnym śmiechem. Polecam każdemu.



Katarzyna Majewska
Dziennik Teatralny Opole
4 października 2012