Lady Makbet w wirtualnym świecie

Głównych bohaterów sztuk Williama Szekspira znamy całkiem nieźle, bo co raz inspirują różnych twórców do zaprezentowania ich w nowym świetle. Wielokrotnie bohaterką szekspirowskich wariacji była Lady Makbet, archetypowa domina i spiritus movens "Makbeta". Rzadko jednak zdarza się, by na potrzeby spektaklu powstała gra komputerowa, a tak się stało w przypadku "Lady M." Teatru Gdynia Główna.

Lady Makbet jest kobietą owładniętą pragnieniem władzy, siły i potęgi, które buduje dzięki pozycji męża. Ale czy na pewno? Czy nie jest to po prostu chorobliwie ambitna kobieta sukcesu, która nie cofnie się przed niczym by wspiąć się po drabince kariery? Czy sam Makbet nie jest w jej rękach zaledwie bezwolną marionetką? Środkiem do celu?

Takie pytania stawia w swoim najnowszym spektaklu reżyserka spektaklu Ida Bocian, która od lat obserwuje bohaterki wielkiej literatury, w swoich monodramach "wyjmując je" z ich naturalnego otoczenia. Tak było w "Tulli", bohaterce "Psich lat" Güntera Grassa oraz "...i Julii" opartej na "Romeo i Julii" Szekspira. W przypadku "Lady M." jest podobnie.

Na scenie podziwiamy ją, Lady Makbet. Nie jest to jednak bezwzględna średniowieczna królowa, a współczesna M. - relaksująca się w swoim nakreślonym kilkoma meblami z IKEI living roomie elegancka kobieta, która chętnie porzuca strój wizytowy i eleganckie szpilki na rzecz swobodnej sukienki dresowej z kapturem i tenisówek. Bardzo szybko okazuje się, że jej opowieść rozgrywa się w dwóch planach: rzeczywistym, gdzie obserwujemy młodą kobietę, opowiadającą dramat Szekspira "głosem" Lady Makbet (a także, w niewielkim stopniu, kilku innych bohaterów "Makbeta" w tłumaczenia Leona Ulricha) oraz wirtualnym, za pomocą gry komputerowej "Makbet", w której wcielić się można w Makbeta, Banka, Makdufa czy Lady Makbet i wykonywać misje typu "zabicie króla Duncana".

Lady M. w wykonaniu Agnieszki Skawińskiej w ten sposób ma cały świat "Makbeta" pod pełną kontrolą. Sama przyspiesza akcję, sama wizualizuje ją za pomocą gry komputerowej lub zawiesza, by zwrócić się wprost do publiczności. Jako Lady M. najczęściej swoje słowa kieruje do Makbeta, potrzebującego wsparcia, siły i motywacji, by wykonywać polecenia małżonki, bo on nie potrafi działać i kalkulować tak zimno jak ona. Gdy jednak nadarzy się okazja, posunie się do królobójstwa. Bycie żoną króla nie zaspokaja jednak ambicji Lady M.

Ida Bocian zadbała o to, by aktorka urozmaicała swój monodram na różne, choć niezbyt odkrywcze sposoby - kilkakrotnie się przebiera, nalewa kawę, by poczęstować nią publiczność, rozdaje ciasteczka, siada obok widzów, zwraca się bezpośrednio do kogoś na widowni. Agnieszka Skawińska miała już okazję dać się zapamiętać trójmiejskiej widowni jako bardzo sprawna warsztatowo, interesująca aktorka w spektaklach "Kabaret i One, czyli groch z kapustą" Teatru Czwarte Miasto czy "Romancy" Centrum Kultury w Gdyni. W monodramie Idy Bocian ma okazję wykorzystać pełen wachlarz aktorskich zagrań i afektów. Szybko nawiązuje kontakt z publicznością, ale nie szarżuje. Prezentuje dojrzałe, świadome aktorstwo, na które patrzy się z przyjemnością.

Niezwykle efektowny i oryginalny pomysł, by na potrzeby spektaklu stworzyć prostą grę komputerową autorstwa Janusza Bociana, daje duże możliwości interpretacyjne, z czego błyskotliwie korzysta reżyserka, przeinterpretowując "Makbeta" na potrzeby spektaklu. Jednak gra komputerowa okazuje się także największą słabością spektaklu. Aktorka zbyt często "rozmawia" z rzutnikiem projekcyjnym, zaś wizualizacje skutecznie odwracają od niej uwagę i bardzo mocno spowalniają akcję. Podczas "animacji" bohaterów, zmieniania ich ubioru, uzbrojenia do kolejnych "misji", spektakl staje się statyczny, a jego energia konsekwentnie budowana przez Skawińską gdzieś wyparowuje. To jednak mimo wszystko udany i ciekawy monodram, z dobrym konceptem, w dobrym wykonaniu i z niebanalnym zakończeniem.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
6 października 2015
Spektakle
Lady M