Łagodne fale i bystre potoki

Piątkowy koncert w OiFP udowodnił, że język muzyczny może przysłużyć się także do rozmów o pogodzie. Na warsztat wzięto kompozycję Antonio Vivaldiego Cztery pory roku. Sławetny cykl koncertów skrzypcowych zestawiono z eksperymentalną twórczością Astora Piazzolla.

Wyjątkowość twórczości Vivaldiego polega na włączeniu do muzyki elementów ilustracyjnych, kompozytora często określa się jako jednego z najwybitniejszych malarzy dźwięków i apologetów natury. Każdy z koncertów Czterech pór roku został opatrzony w partyturze sonetem obrazującym poszczególne pory roku. Wykonanie białostockich filharmoników uzupełniały więc fotografie ilustrujące krajobrazy wiosny, lata, jesieni i zimy. W czasie trwania poszczególnych części utworów wyświetlano odpowiednie wersy sonetów, będących komentarzem do muzycznych obrazów.

Orkiestra kameralna niezwykle sugestywnie nakreślała tematy kolejnych utworów. Zmienne tempo muzyki przywoływało obrazy łagodnie kołyszących się fal, by za chwilę zmienić się w bystro rwące potoki. Skrzypaczka Liv Migdal perfekcyjną techniką wzmacniała owe muzyczno-plastyczne doznania.

Cztery pory roku Piazzolli mimo, że tak odmienne stylistycznie od twórczości Vivaldiego, zwierają cytaty z koncertów powstałych prawie trzysta lat wcześniej. Wykonanie skrzypka Francesco Sica owocowało energetyczną i pełną żywiołowej pasji muzyką. Nacisk położony został na brzmienie, wydobywane nietradycyjnymi metodami na tradycyjnych instrumentach. Skrobanie, skrzypienie, czy też bębnienie po pudłach wiolonczeli z pewnością dodawało koncertowi wyrazistości. Zmiany brzmień, faktur czy dynamiki budowało napięcie ognistego tanga argentyńskiego. Nietuzinkowe realizacje dźwięku uświetniało tango pary tancerzy. Było to nie lada wyzwanie, ponieważ stworzony przez Piazzollę styl neuvo tango charakteryzuje się wyraźnymi zakłóceniami rytmu. Ponadto nie jest to typ muzyki przeznaczonej do tańczenia, raczej kunsztownie stylizowana muzyka do słuchania. Mimo to efekt okazał się być jak najlepszy.

Koncert poprowadził znakomity dyrygent Wojciech Rajski. Muzyk wykreował twórczą atmosferę i dbał  o najwyższą jakość wykonania białostockich filharmoników.

Egzotyczne spotkanie uporządkowanej muzyki baroku z ognistym temperamentem współczesnego argentyńskiego kompozytora okazało się wielkim sukcesem.



Justyna Rogowska
Dziennik Teatralny Białystok
12 marca 2012