Lajkuję miłość

Kameralna scena Teatru Polonia, zwana Fioletowymi Pończochami, staje się pomału miejscem debiutów młodych aktorów. Tym razem absolwentkę wrocławskiej PWST i studenta łódzkiej filmówki zaangażował do swojego najnowszego spektaklu Adam Sajnuk, który jak widać już na dobre zadomowił się w teatrze Krystyny Jandy.

"Mgnienie" Phila Portera kontynuuje dobrą passę reżysera głośnego "Kompleksu Portnoya", który doskonale potrafi poprowadzić zarówno dojrzałych aktorów - Sonia Bohosiewicz w "Chodź ze mną do łóżka" i Grzegorz Małecki w "Konstelacjach", jak i tych początkujących, przed którymi dopiero otwiera się droga na zdobywanie kolejnych doświadczeń i doskonalenie aktorskiego rzemiosła.

Kameralny tekst Portera został rozpisany na dwoje aktorów. I od nich zależy tutaj najwięcej. Od ich wrażliwości, która pozwoli na pokazanie całej błyskotliwości dramatu, który opiera się na bardzo inteligentnie, dowcipnie i zręcznie skonstruowanych dialogach. Adrian Brząkała w roli Jonasza i Justyna Ducka jako Sophie tworzą znakomitą parę bohaterów, którzy próbują walczyć z ludzkim osamotnieniem i bezsilnością, usiłują odnaleźć się w wielkim mieście, które zastawia na nich swoje pułapki i jest jak błędne koło (bardzo dobrze oddaje to scenografia Katarzyny Adamczyk), które może doprowadzić do totalnego wyobcowania, odosobnienia, separacji i zamknięcia na otaczającą rzeczywistość. Okazuje się, że w dobie internetu i niespożytych możliwości elektronicznych, ludzie choć bywają w tych samych miejscach, to tak naprawdę zawsze są osobni, odizolowani od reszty świata i drugiego człowieka. Nie łatwo jest im się spotkać, by razem zjeść sushi czy podziwiać galerię obrazów w muzeum, nawet metro staje się dla nich labiryntem nie do pokonania.

Brząkała udanie odnajduje się w postaci nieco zakompleksionego, nieśmiałego, pozbawionego przebojowości chłopaka o dość niskiej samoocenie, który szuka w Londynie miejsca dla siebie i możliwości realizowania swoich pragnień i marzeń. Również tych uczuciowych. A wejście w związki dla takich ludzi nie jest łatwe.

Ale prawdziwym objawieniem tego spektaklu jest Justyna Ducka. Warto przyglądać się tej młodej aktorce, bo teatralna przyszłość zdaje się stać przed nią otworem. Jej osierocona przez matkę Sophie ma wszystko, co postać napisana przez Portera mieć powinna - wdzięk, ciepło, smutek, dystans, poczucie humoru, umiejętność otwierania się na drugiego człowieka, poza tym jakiś rodzaj wewnętrznej nadwrażliwości i czułości, które cudownie emanują ze sceny każdym słowem, każdym spojrzeniem, każdym gestem...

Sajnuk skrupulatnie prowadząc aktorów od sceny do sceny, doskonale wypunktowuje wszystkie zagadnienia nurtujące młodych ludzi, a także wszystkie dylematy współczesnego świata. Mamy bowiem do czynienia ze społeczeństwem uzależnionym od smartfonów, IPodów, walczących o lajki na Facebooku, sprzedającym nawet najbardziej intymne i osobiste rzeczy na Instagramie. Ale najważniejsza jest w tym wszystkim miłość - może i przypadkowa, ale za to młodzieńcza, świeża, pełna intensywności i autentyczności. Dobrze, że wszystkim realizatorom udało się w tej opowieści o wcale niełatwej do osiągnięcia miłości, zachować cały jej słodko-gorzki charakter. I to stanowi ogromny atut ostatniego spektaklu Sajnuka, który ponownie wraca do tematu ludzkiego szczęścia, któremu warto się oddać choćby na chwilę; a może nawet dwie?



Wiesław Kowalski
Teatr dla Was
12 lutego 2016
Spektakle
Mgnienie