"Lalki" to nie zabawa dla dzieci

Muszę przyznać, że jadąc do Zakopanego nieco bałam się efektu fantazji Hieronima Budzyka w postaci spektaklu. Debiut dramatopisarza to pół biedy - jeśli fabuła jest zła, to może chociaż forma nie pozostawia nic do życzenia. Gorzej ze sztuką; każde potknięcie widać jak na dłoni - czy chodzi o niekompatybilność tekstu z aktorami, czy bardziej o brak spójnej wizji na przedstawienie. "Lalki" rozczarowały mnie pod tym względem. Mile

Budzyk postawił w inscenizacji sztuki Zdunika na jej uniwersalny wydźwięk. Swojej historii nie opowiada niezrównoważona emocjonalnie, dorosła kobieta. Opowiadają ją dwie postacie (w tych rolach: doskonała Karolina Fortuna oraz także bardzo dobra Jaga Siemaszko), będące.. właśnie, będące kim lub czym? Moim zdaniem – dwoma głosami sumienia, czy też – głosami osobowości mnogiej z umysłu bohaterki, granej przez Alicję Dąbrowską. Ubrane w obcisłe stroje, imitujące wygląd lalek, aktorki wymierzają publiczności policzek, często powodując u widza gęsią skórkę. Czynią to poprzez sposób wypowiadania tekstu dramatu, eksponując jego emocjonalny wydźwięk. Dobrym przykładem na to jest fragment „pamiętnika” szesnastolatki, mówiącego o stawaniu się kobietą poprzez niewybredne uwagi mężczyzn, dotyczące wyłącznie jej seksualności. Przy czytaniu „Lalek” nie poraził mnie; podczas spektaklu – a i owszem. Doskonałym pomysłem było również zastosowanie krzeseł jako symboli starszych kobiet, czekających w domach opieki społecznej na bliską osobę, która ich odwiedzi – bardzo proste i bezpretensjonalne, a oddziałujące na odbiorcę.

W tle za „lalkami” Alicja Dąbrowska odgrywała rolę nieszczęśnicy w trakcie upijania się, co – w moim przekonaniu – otarło się o banał. Ubrana na czerwono piękna (nie da się ukryć) kobieta, która żłopie alkohol z gwinta przy włączonym, szumiącym telewizorze… Można było tego uniknąć – jak i samego początku dramatu, ukazywanego publiczności jeszcze niezgromadzonej na swoich miejscach, wzbudzającego raczej lekką irytację oraz chaos. Budzyk „uniknął” też części tekstu, zapewne dostosowując go do swojej wizji. I tak, jak do mnie ta wizja przemówiła, zrozumieć mogę, że ktoś inny mógł czuć się nieco nieusatysfakcjonowany.
Na oddzielną uwagę zasługują jeszcze dwa aspekty przedstawienia. Pierwszy z nich to muzyka, stworzona przez Agatę Siemaszko oraz Marcina Ścibika. Doskonale uzupełniła wymowę spektaklu, podkreślając zakończenie, wprawiające wręcz w osłupienie. Druga rzecz natomiast to trailer operatorstwa Marcina Kina (pomysł Hieronima Budzyka), wprowadzający w sposób nieoczywisty w przedstawienie „Lalek” i również ukazujący, że „Lalki”-tekst znacząco różni się od „Lalek”-inscenizacji.

Zakopane stało się sceną podwójnego debiutu. Przy „Lalkach” spotkały się dwie barwne osobowości. „Nikt tak nie rzyga współczesnym, postmodernistycznym bólem jak Michał Zdunik”, trafnie określił młodego dramatopisarza Hieronim Budzyk, który z kolei doprawił sztukę przyprawą ze swojej odwagi oraz prawdziwej inwencji twórczej (co powinno w świecie artystycznym stanowić codzienność, ale nią nie jest). Za taki debiutujący tandem dam się pokroić, nawet mimo pewnych niedociągnięć.



Olga Byrska
ksiazeizebrak.pl
22 stycznia 2011
Spektakle
Lalki