Lalki w teatrze nie tylko dla dzieci
Lubimy teatr lalkowy. Z Bajem, Guliwerem i Lalką przyjaźnimy się od wielu lat. To grana w Guliwerze 'Pastorałka' była pierwszym spektaklem, jaki obejrzała dwuletnia Ata.Właśnie w teatrze przy Różanej zmierzyła się z lękiem, który towarzyszy wielu małym dzieciom po zgaszeniu światła na widowni. Dziś dwulatka do Guliwera bym nie zabrała. Dlaczego? Bo bardzo się zmienił. I może sprawić niespodziankę dorosłym, którzy, pamiętając własne doświadczenia, wrócą tu ze swoim dzieckiem. Warszawskie teatry lalkowe są inne niż dawniej. Coraz częściej mają ambicję wyjścia poza wczesno-przedszkolny poziom. Oznacza to, że nie wszystkie proponowane przez nie przedstawienia nadają się dla maluchów. Jedyną sceną, do której z zamkniętymi oczami możemy zabrać nawet trzylatka, jest Baj - konserwatywny w dobrym tego słowa znaczeniu. Lalka konsekwentnie buduje wizerunek teatru wyobraźni. Cenimy i lubimy Lalkę za artystyczny poziom, przedstawienia, na których nie nudzą się także nastolatki (o dorosłych nie wspominając) i za to, że rzetelnie określa adresata spektakli. Lalka daje też widzom poczucie bezpieczeństwa. Na przedstawieniu od lat siedmiu młodsze dziecko może nie wszystko zrozumieć, ale nie czeka je dyskusyjna interpretacja. Inaczej niż w Guliwerze, który wyrobił sobie opinię sceny dla najmłodszych, ale od paru sezonów proponuje adaptacje coraz odważniejsze. Nie tylko pod względem artystycznym, ale, zdarza się także obyczajowym (jak w 'Podróżach Guliwera'). Nawet pozornie bezpieczne wiersze Tuwima w najnowszym, zresztą bardzo ciekawym spektaklu 'Lokomotywa' nie są propozycją dla przedszkolaków. Rodzicom pozostaje uważny wybór spektakli. Warto nie tylko śledzić informacje na internetowych stronach teatrów, ale dopytać się w kasie, czy granica wieku widzów nie jest zaniżona. Bo dziś poczciwa nazwa 'scena lalkowa' wcale nie oznacza sceny tylko dla malucha.
Jolanta Gajda-Zadworna, Ata, Michał, Aga
Zycie Warszawy
7 listopada 2006