Łamanie głowy

Na scenie widzimy kobietę, która zaczyna mówić o sztuce, jaką jest Wolna Amerykanka. Z każdym słowem jej mięśnie drżą, a twarz wykrzywia przy wysiłku. W tej walce niczym w balecie nie jest ważny efekt, lecz jedynie forma i finał.

"Versus" w reżyserii Radosława Rychcika nie przenosi nas do Chicago ani w jakiekolwiek inne miejsce. Nazwy stają się jedynie formą zaczepki, aby rozpocząć walkę. Akcja rozgrywa się przed czerwoną kurtyną, kolejne postacie wychodzą, a ich dialogi przepychają widzów przez kolejne elementy historii. Możemy uważnie odczytywać z twarzy aktorów reakcje na kolejne słowa - przesadzone, groteskowe. Twarze niekiedy przypominają maski, na przykład w rozmowie siostry z bratem, który wyszedł z więzienia. Z uśmiechem bardziej oszpecającym, niż upiększającym twarz, opowiada o swoim moralnym i cielesnym upadku, oraz zdobywaniu pieniędzy dzięki prostytucji. Brechtowska "obcość" osiągnięta jest dzięki groteskowej mimice, ciągłym mówieniu do publiczności jak do przeciwnika, mechanicznym wchodzeniu i wychodzeniu po odegraniu sceny. Widz może odczuwać cokolwiek jedynie w momencie obawiania się o zdrowie aktora poddającego ciało kolejnym wysiłkom i nienaturalnym napięciom. Ten specyficzny kod w komunikacji z widzem zalewa go tendencyjnością. W spektaklu jednak nie jest ważny przekaz, lecz samo wskazanie. W całym spektaklu ciało jest poddawane różnorodnym zabiegom - uderzanie, rozciąganie, męczenie, nawet śpiewanie staje się wyzwaniem. Przypomina to ciągłą walkę z materią i jej możliwościami. Postacie napinają się i wykrzywiają próbując w ten sposób zwyciężyć. Nie chodzi o zdobycie jakiegoś celu lub przewagi, lecz o spektakularny pokaz. Reżyser pokazuje również jak prędkość, intensywność działań wpływa na odbiór. Powtórzenie kilka razy tego samego układu w różnym tempie daje inne efekty. Stały sposób poruszania się na scenie przechodzi w mechaniczność. Układy oraz zachowania wraz z ciągłym wykonywaniem stają się torem, po którym porusza się ciało bezmyślnie i bezwolnie. Spektakl wypełnia ciągła koncentracja na ciele i sposoby patrzenia na nie, jako mechanizm, kupę mięsa, towar do sprzedaży itd. Puentę widzimy w zmęczeniu, wyczerpaniu, wypadnięciu z torów i schematów, w których ta powłoka potrafiła istnieć. Miłość w spektaklu staje się wydumanym i nierealnym uczuciem, które rani i wywołuje kolejne napięcia. Jedyny sposób nawiązania jakichkolwiek relacji, związków tkwi w walce. Zainteresowanie drugiej osoby uzyskuje się w momencie pojedynku - próbach przejrzenia się i mierzenia z wrogiem. Dziwny związek dwóch mężczyzn powstał dzięki starciu i szybko kończy się. Ciekawym elementem spektaklu jest scena śmierci i opłakiwania. Przy dźwiękach muzyki żal wylewa się z niej w formie płaczu i niezwykle intensywnego lamentu. Obracane, w rytm muzyki, bezwładne ciało kochanka tworzy dziwną scenę nie tyle poruszającą, co nieprzystającą do ciągłego podważania realności uczuć. Gdy kończy się utwór aktorzy wstają automatycznie i wychodzą. Zestawienie głęboko przeżywanej sceny z łatwością wykonania i wejścia w nią jest najlepszym podważeniem i odrzuceniem całej emocjonalności wydarzeń. "Versus" tworzy spektakularny pokaz możliwości ciała - od różnych czynności poprzez stany. Orbitując wokół cielesności i obcości walczy z skupieniem widza. Jednak nie chodzi o to czy znużony i zmęczony wychodzi z tego pojedynku, lecz o samo starcie. Teatr Nowy w Krakowie Bertold Brecht "W gęstwinie miast" / "Versus" Reżyseria: Radosław Rychcik Choreografia: Dominika Kanpik Obsada: Anna Gorajska, Natalia Kalita, Tomek Nosiński, Tomek Szuchart premiera 7 grudnia 2008 recenzja z pokazu przedpremierowego

Justyna Stasiowska
Dziennik Teatralny Kraków
1 grudnia 2008