Lekcje życia Krzysztofa Globisza

Kiedy sześć lat temu Krzysztof Globisz doznał rozległego udaru, lekarze nie dawali mu szans na powrót do zawodu. Musiał na nowo nauczyć się chodzić i mówić, bo doznał afazji. Dziś aktor nie tylko występuje na scenie, ale także uczy studentów pracy z mikrofonem. A młodzi filmowcy kręcą o nim niezwykły dokument.

– Czuło-ś-ć... by-wa... jak... peł-ny... wo-jen krzyk – Krzysztof Globisz wymawia każde słowo powoli, starannie, dzieląc je nie tylko na sylaby, ale wręcz litery. I dopiero po chwili wiadomo, że to pierwszy wers wiersza Cypriana Kamila Norwida pt. „Czułość". A profesor Globisz, który w 2014 roku doznał rozległego udaru mózgu, ma właśnie zajęcia ze studentami krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych.

Kiedy aktor wybudził się z długiej śpiączki, miał częściowy niedowład nóg i afazję – nie umiał mówić. Lekarze nie dawali mu żadnych szans na powrót do pracy zawodowej. Po długiej rehabilitacji jednak wrócił: i na scenę, i do szkoły teatralnej, gdzie prowadzi zajęcia z teatru radiowego i pracy z mikrofonem.

List od profesora
– Opracował zupełnie nową technikę pracy z głosem i słowem – pracuje ze studentami jak gdyby byli afatykami: każe im na nowo nauczyć się mówić. To sprawia, że zarówno on, jak i jego studenci startują z tego samego miejsca, są jak małe dzieci, które wypowiedziały pierwsze słowa, na nowo zadziwiają się odkrywaniem piękna ich melodii i emocji. Tworzą swój własny język – tłumaczy Aleksandra Musiał, producentka wykonawcza powstającego właśnie filmu dokumentalnego o Krzysztofie Globiszu.

– Profesor Globisz na początku roku akademickiego czyta studentom napisany przez siebie list. Tłumaczy w nim, że miał udar i jest afatykiem. A potem powtarza jak mantrę: „Nie bójcie się. Nie bójcie się, to nie boli. I nie poddawajcie się". Ktoś powie, że to naiwne, ale kiedy mówi to profesor Globisz, nabiera zupełnie innego wydźwięku – mówi reżyser dokumentu Michał Hytroś.

Dekonstrukcja mowy
Historia profesora Globisza od początku wydawała mu się poruszająca. – Ale kiedy zacząłem chodzić na jego zajęcia i zrozumiałem do czego zmierza, wiedziałem, że chcę zrobić o tym film. Bo profesor pokazuje swoim studentom, mega uzdolnionym aktorsko ludziom, że na tych zajęciach nie chodzi wcale o poprawne wymawianie słów, nie chodzi o aktorstwo, tylko o przekazanie uniwersalnych treści. Profesor mówi o sytuacjach, w których stoimy pod ścianą i wydaje nam się, że nie mamy wyjścia, nie mamy już siły, bo wszystko się wali. A trzeba się zebrać i pójść dalej – mówi Michał Hytroś.

Ma wrażenie, że Krzysztof Globisz nie tyle uczy, co próbuje kształtować postawę studentów wobec życia. – Uczy, jak się z nim brać za bary, jak walczyć. Pamiętam, jak po raz pierwszy zobaczyłem na zajęciach tych młodych ludzi, którzy zupełnie nie wiedzieli, jak się zachować, patrzyli w podłogę. A profesor sprowadzał ich do poziomu afatyka i nagle mierzyli się z czymś, wydawałoby, się niemożliwym. Bo jak przekazać te wszystkie emocje – złości, miłości, nienawiści – bez słów? I wtedy zrozumiałem, że profesor Globisz zwraca nam uwagę na bardzo ważną rzecz, w dzisiejszym świecie, pełnym hejtu, nadużywania słów, rzucania ich na wiatr bez żadnej odpowiedzialności, a mianowicie: pamiętajmy, jaką moc mają słowa. Że mogą ranić, mogą wyrażać miłość, mogą nas do siebie zbliżać i od siebie oddalać – tłumaczy reżyser.

Uważa, że Krzysztof Globisz zawsze, nie tylko po swojej chorobie, właśnie w ten sposób myślał o pracy ze studentami. – Wiele osób mi opowiadało, że jeszcze przed udarem starał się dekonstruować mowę. Zresztą nieprzypadkowo w udzielonym kilka lat przed chorobą wywiadzie-rzece „Notatki o skubaniu roli" mówił, że od dawna interesował się afazją, czyli zaburzeniem mowy. Kiedy jeszcze pracował, zawsze mówił studentom: fajnie to mówicie, dobrze, ale zastanówcie się, co zrobić, żebyście mówili niedobrze. Od początku chodziło mu o to, by zrozumieć, co się z nami dzieje, kiedy coś nam jest zabrane, kiedy znajdujemy się w sytuacji podbramkowej, niewygodnej dla nas. On też często powtarza: „Mówię źle, ale myślę dobrze". I po wszystkim, co robi, widać, że ten cały świat, który wypracował przez te wszystkie lata, ułożył sobie w głowie – nadal tam jest. Szeroki w inspiracje, bogaty w to, co profesor przeżył i zobaczył – mówi Michał Hytroś.

Teraz studiuje reżyserię w Szkole Filmowej w Katowicach, a wcześniej skończył Akademię Teatralną w Warszawie. – Zdawałem potem egzamin do szkoły w Krakowie, ale mi zupełnie nie poszedł. To było zabawne, bo w komisji był profesor Globisz, który stwierdził, że nie będę aktorem. I miał rację – śmieje się.

Zanim zaczął kręcić film, przez rok chodził na zajęcia prowadzone przez Krzysztofa Globisza. Bez kamery, jedynie przyglądał się temu, co się tam działo. – W dokumencie najważniejsze są te momenty, kiedy kamera jest wyłączona. Bo te momenty sam na sam z człowiekiem budują to, co ona potem rejestruje – tłumaczy.

Zapamiętał jedno zdanie, które powiedział mu Krzysztof Globisz: „Najpierw zrozum, potem kręć". – Zawsze mam je w głowie, gdy włączam kamerę – mówi. Dodaje, że profesor cieszył się, że młodzi ludzie zrobią o nim film. – Podobało mu się, że nie chcemy opowiedzieć biografii wielkiego aktora, który ciężko zachorował, ale zrobimy szaloną, kreacyjną historię.

Film będzie zatytułowany „Wieloryb", bo Krzysztof Globisz w jednym z wywiadów zapytany o to, jaki jest najpiękniejszy dźwięk na świecie, bez namysłu odpowiedział: dźwięk wydawany przez wieloryby. W czasie rehabilitacji usłyszał historię wieloryba-samotnika śpiewającego w częstotliwości 52 Hz. Postanowił go kiedyś zagrać. To z myślą o Krzysztofie Globiszu Mateusz Pakuła napisał sztukę „Wieloryb The Globe" – o wielkim płetwalu wyrzuconym na brzeg oceanu. Próbują go ratować działaczki Greenpeace'u – polewają go wodą i śpiewają mu piosenki. Jak mówią twórcy, to sztuka o empatii, o wychodzeniu z choroby i niesieniu pomocy, o słowach i o tym, czego słowa nie są w stanie powiedzieć. Ale także o czułości.

– Czułości zarówno, kiedy słuchamy jak i mówimy. Czułości w komunikacji z drugim człowiekiem, zdania sobie sprawy, że zarówno cisza jak i słowo mogą mieć ogromną siłę – mówi producentka filmu „Wieloryb" Aleksandra Musiał.

Dokument będzie opowiadał historię Krzysztofa Globisza udającego się w dwie podróże: pierwszą w roli pedagoga pragnącego przekazać młodym ludziom dosłownie co oznacza walka z własnymi ograniczeniami i drugą: podróż na Islandię, w celu spotkania ze stadami wielorybów.

– Będziemy poszukiwać tego jednego, samotnego wieloryba, który śpiewa w częstotliwości 52 herzów, tego metaforycznego brata profesora – mówi reżyser.

Twórcy dokumentu prowadzą publiczną zbiórkę na dokończenie filmu. Na platformie polakpotrafi.pl opisali swój projekt „Wieloryb" i apelują o wpłaty. Pieniądze są potrzebne na podróż do Islandii, wynajem dodatkowego sprzętu filmowego na wyspie, a przede wszystkim na wynajęcie łodzi, którą wypłyną na spotkanie z wielorybami.

– Jak jednym zdaniem opisać mojego bohatera? – reżyser zastanawia się chwilę, a potem mówi:

– Profesor od zawsze starał się wymykać słowom i ich znaczeniom, więc trudno go nimi opisać. Jeśli już używać słów, to znów odwołam się do jego listu, który odczytał swoim studentom:

Nie oglądajcie się za siebie – to nic nie znaczy.

Pieniądze na dokończenie filmu dokumentalnego pt. „Wieloryb" można wpłacać na platformie crowdfundingowej: polakpotrafi.pl/projekt/wieloryb-film



Renata Kim
Newsweek
20 lutego 2020