„Łodzią po Wiśle" znów w Warszawie

W warszawskim kinie „Iluzjon" w dniach 17 i 18 marca odbyła się 16. edycja przeglądu filmów szkoły filmowej „Łodzią po Wiśle", na którym młodzi adepci sztuki filmowej, związani z „Łódzką Filmówką" mogli zaprezentować swoje prace. Wszystkie filmy powstały w 2022 roku, więc była to niepowtarzalna okazja, aby zobaczyć najnowsze dokonania studentów tej, co by nie mówić, uznanej i prestiżowej szkoły. Ja miałem przyjemność uczestniczyć w pierwszym dniu tego wydarzenia.

Całą imprezę inaugurowała projekcja pełnometrażowego dzieła pt. „Kobieta na dachu" w reżyserii Anny Jadowskiej. Opowiada on o problemach Miry, starszej kobiety, która popadłszy w ogromne długi, w przypływie desperacji postanawia obrabować bank uzbrojona jedynie w nóż kuchenny. Możliwe, że powyższy, krótki zarys fabuły wyda się czytelnikowi nieco śmieszny i może nie zbyt zachęcający do obejrzenia filmu. Ja miałem właśnie takie odczucia, jednak zapewniam: to bardzo dobre kino. Jest w nim to, czego nie znajdziemy w tzw. „kinie mainstreamowym" – weryzm, czy też naturalność i „przyziemność". Niezwykle cenię sobie filmy, które tę cechę posiadają.

Przyznam, że przeszkadza mi w odbiorze swoista sterylność miejsca akcji, czy nieskazitelne piękno aktorów, podbite jeszcze masą efektów i filtrów. Po prostu ciężko jest się z takim filmem utożsamić, mając na uwadze jak wygląda rzeczywistość. Tymczasem „Kobieta na dachu" to dojrzała opowieść o codziennych problemach, z którymi zmaga się wielu ludzi. Nie ma w niej pościgów, wybuchów, czy nagłych zwrotów akcji. Jest po prostu samo życie. Gorąco zachęcam do zapoznania się z tym dziełem.

Po projekcji, w ramach której odbyło się także spotkanie z autorami filmu, nastąpiła właściwa już część festiwalu, czyli pokaz etiud filmowych, dorobku studentów „Łódzkiej filmówki". Wszystkie mogę skomentować dwoma słowami: pomysł i potencjał. Zaangażowanie i dbałość o detale wręcz wylewało się z ekranu, każdy z twórców chciał przykuć uwagę widza czymś ciekawym.

Warstwa estetyczna stała na bardzo wysokim poziomie – to chyba już znak rozpoznawczy „Łódzkiej Filmówki", że jej absolwenci niemal każdy kadr traktują jak małe dzieło sztuki. Etiudy fabularne cechował oryginalny scenariusz, dokumenty bezpośredniość, natomiast animacje – wysoka wartość artystyczna. Jeśli chodzi o tematykę prac, panowała w niej różnorodność: od historii miłosnych, do dokumentacji scen czysto rodzajowych.

Na całej sali kinowej panowała niezwykle pozytywna atmosfera, pełna ekscytacji i zdrowej rywalizacji między rówieśnikami. Naprawdę było to niepowtarzalne uczucie, znajdować się tam pośród tych wszystkich szalenie ambitnych twórców. Po zobaczeniu tego, co przygotowali studenci Szkoły Filmowej w Łodzi, wiem, że nie ma co się obawiać o przyszłość polskiego filmu. Czekam z niecierpliwością na moment, kiedy dostaną oni możliwość pełnego rozwinięcia skrzydeł i stworzenia czegoś większego, niż tylko kilkunastominutowych produkcji.

Festiwal „Łodzią po Wiśle" niewątpliwie przerósł moje wszelkie oczekiwania.



Wiktor Skórski
Dziennik Teatralny Warszawa
22 marca 2023