M3 pod ostrzałem

Wchodząc w zanurzoną w mroku ciasną przestrzeń sceny napotykamy beztroskiego akordeonistę wdzięcznie przygrywającego na instrumencie Pośrodku, na podwyższeniu sceny małżeńska para układa się do snu. Nagle ktoś niespodziewanie puka do drzwi wejściowych naszych nowo zapoznanych bohaterów: Emila i Anny Blachów... To będzie dla nich bardzo ciężka noc, która zakończy się ... prawdziwą wojną w skali mikro.

Paweł Aigner – reżyser “Wojny na trzecim piętrze” sprawnie balansuje pomiędzy tragicznością a komedianctwem postaci. Niektóre frazy, jakie padają ze sceny są kwintesencją czarnego humoru a sytuacje, w jakich znajdują się bohaterowie żywo przypominają dramatyczne dokonania Sławomira Mrożka czy Tadeusza Różewicza. Tekst czeskiego dramaturga Pavla Kohouta, choć napisany kilkadziesiąt lat wstecz, zdaje się nie tracić na aktualności – tak jak dramaty naszych rodzimych twórców. Mimo, że dzieło Kohouta nie jest nowatorskie oraz w jawny sposób wykorzystuje motywy znane nam z literatury kafkowsko-orwellowskiej i właśnie z teatru absurdu, to umiejętnie posługuje się również formami lekkimi, jak np.: farsa (i jakże jej niezbędny element – trzaskające drzwi, jeden z bohaterów sztuki) czy też posila się kabaretowo-skeczowymi gagami ku uciesze publiczności przy okazji rozładowując nieco przyciężkawą miejscami atmosferę, jaką niesie wszelki totalitaryzm. To zresztą zasługa czeskiego sposobu bycia: swoistego poczucia humoru, zdystansowania, antybohaterskości, umiłowania do spraw dnia powszedniego – cech, które znane są nam min. z prozy niezrównanego Bohumila Hrabala i czeskiej fali w kinie lat 60. Wczoraj mieliśmy okazję poczuć na scenie charakterystyczny sposób bycia naszych południowych sąsiadów . Aktorom warszawskiej Montowni doprawdy nie potrzeba żadnych rekwizytów – sami sobą potrafią wypełnić przestrzeń gry. Dwoją się i troją (dosłownie!) zmieniając role i przywdziewając coraz to inne uniformy stawiające ich coraz wyżej w kolejce po władzę i dowództwo, by móc podyrygować innymi . Osobny pokłon należy się aktorce gościnnie występującej w sztuce Kohouta – Izabeli Dąbrowskiej. Jej rola żony Emila – Anny – bardzo skromna, ale jakże wymowna – wprost nie mogłam oderwać oczu od tej aktorki, która prawie całą swoją komiczną postać utkała z rewelacyjnie dziwacznych min, póz i gestów (no i czasem lamentacyjno-bojowych okrzyków). Na koniec, tak jak w czeskim filmie, nikt nie wie o co w tej sztuce chodzi. Ale myślę, że w przypadku “Wojny...” nie chodzi o to, żeby usilnie wymagać jakiejś żelaznej logiki czy umoralniającego przesłania. Zaskoczenie, jakie staje się naszym udziałem, obraz totalnej anarchii wyłaniający się z ostatnich scen spektaklu i absurdalny finisz sprawiają, że wszystkie elementy tej teatralnej rozsypanki tworzą jedną spójną całość. Zatem: ubogimi metodami scenograficznymi (na scenie znajduje się jedynie łóżko, stolik, prowizoryczna łazieneczka no i drzwi!), skromnym (ale jakże wyrazistym – na żywo!) podkładem muzycznym, prostą (ale za to jak efektowną!) pirotechniką i pierwszorzędnym aktorstwem udało się aktorom udźwignąć ciężar tematyki sztuki (wcale nie banalnej). A my, widzowie mieliśmy szczęśliwą okazję zetknąć się z próbką czeskiego dramatopisarstwa i estetyką polskiej sceny niezależnej z iście fachowym podejściem do całej tej sprawy jaką jest teatr. Teatr Scena Prezentacja w Warszawie, Carole Greep, “Bloczek” (“Post-it”), adaptacja: Karine Lyachenko, przekład: Katarzyna Skawina, ruch sceniczny: Zofia Rudnicka, kostiumy: Ewa Zaborowska, scenografia: Marcin Stajewski, reżyseria: Romuald Szejd Występują: Agata Kulesza, Hanna Śleszyńska, Daria Widawska/Agnieszka Wosińska Prapremiera polska: 16 czerwca 2006 r. Spektakl prezentowany podczas I Katowickiego Karnawału Komedii w Katowicach w Teatrze Korez 14 stycznia 2008 r.

Marta Odziomek, l: martao, h: mod123
Dziennik Teatralny Katowice
15 stycznia 2008