Macierzyństwo bez tajemnic

Czy jest przepis na bycie doskonałą mamą? Jak wyglądać po ciąży jak Katarzyna Cichopek i mieć zawsze czyste dzieci? Te i wiele innych dylematów związanych z ciążą, urodzeniem i wychowywaniem małego dziecka porusza Magdalena Bochan-Jachimek w ciekawym i zabawnym monodramie "Mamy problem".

Pomysł na spektakl wydaje się dziecinnie prosty. Rodzicielstwo, a przede wszystkim macierzyństwo daje mnóstwo radości, satysfakcji, o których wszem wobec głoszą młode, zapatrzone w swoje potomstwo matki. O setkach nieprzespanych nocy, desperackich próbach uciszenia płaczącego godzinami dziecka, które zamiast słodkiego misiaczka wydaje się wtedy najbardziej złośliwym bachorem świata, i fatalnym samopoczuciu wiecznie niezadowolonej z niedostatecznego zaangażowania taty, poirytowanej, niewyspanej matki, bombardowanej zewsząd wizją spełnionego macierzyństwa, po prostu się nie mówi. A jeśli już, to tylko w formie lekkiego żartu, zabawnej anegdotki.

Magdalena Bochan-Jachimek, prywatnie matka dwójki dzieci, postanowiła się tej iluzji permanentnej szczęśliwości przeciwstawić. Namówiła do współpracy męża, Szymona Jachimka (napisał tekst monodramu) oraz Jakuba Ehrlicha, na co dzień aktora Teatru Miniatura, który zgodził się spektakl wyreżyserować. Muzykę, bardzo celnie komponującą delikatne jazzowe brzmienia z dźwiękiem trąbki kojarzonej z kwileniem małego dziecka, przygotował Hubert Świątek, zaś uproszczoną scenografię, składającą się głównie z dziesiątków rekwizytów - dziecięcych zabawek i atrybutów doskonałej mamy - wymyśliła Monika Ossowska.

W takim towarzystwie Bochan-Jachimek rozprawia się z opiniami na temat macierzyństwa raz w sposób ironiczny (fascynacja wszelkimi "suwaczkami" i szereg wyidealizowanych wyobrażeń na temat bycia mamą w czasie ciąży), raz w sposób groteskowy (przebieg akcji porodowej), czy też po prostu satyryczny (bardzo dobra scena udzielania świeżo upieczonym rodzicom "dobrych" rad i "mądrych" uwag przez babcie i dziadków, z wykorzystaniem publiczności). Aktorka dba o to, aby publiczność ani przez moment się nie nudziła. Zmienia konwencję, porzuca narrację, zrywa fabułę, by podejść do tematu spektaklu nieco inaczej. Opowiada przy okazji o blaskach i cieniach macierzyństwa z perspektywy bogatej w takie doświadczenia matki Polki, która świadoma tego, jak funkcjonuje społeczna presja i odrzucająca stereotypy na temat macierzyństwa, sama nieoczekiwanie im ulega (bardzo udana, wiarygodna scena rozmowy z koleżankami w pubie, które oczywiście dowiedzą się, że macierzyństwo jest najcudowniejszym stanem na świecie).

W błyskotliwym tekście Szymona Jachimka aż skrzy się od ciętego momentami humoru i mnóstwa trzeźwych spostrzeżeń na macierzyństwo i rodzicielstwo. Złość i frustracja młodej mamy, wynikająca z ciągłego przesiadywania w domu z "pociechą", doprowadzającą ją nieraz do rozpaczy, niezdarne próby nauczenia się rozumienia potrzeb niemowlaka, zazdrość o aktywność zawodową męża, który ma czas zadbać o siebie i nie jest spętany licznymi domowymi obowiązkami młodej matki, czy obawy i niepokoje towarzyszące młodej mamie, gdy dostanie nagle chwilowo "wolne" od matkowania, przeplatają się w tekście Jachimka w sposób bardzo naturalny.

Wyreżyserowany przez Jakuba Ehrlicha monodram ani przez moment nie nuży, ani nie powoduje wrażenia przeładowania kolejnymi pomysłami (pracę reżysera widać choćby w krótkiej "animacji" opisującej wizytę z dzieckiem w szpitalu). Spektakl nie jest też, na szczęście, po prostu sprawnościowym torem przeszkód pokonywanym przez aktorkę. Przedstawienie zachowuje dynamikę narracji, jednocześnie posiadając momenty wzruszające i spokojniejsze, oparte na emocjach kochającej, panicznie bojącej się o dziecko, zagubionej młodej mamy, którą w istocie jest niemal każda (wyłączywszy Katarzynę Cichopek, jak wiemy z monodramu) kobieta, nim nie nauczy się tej niezwykle wymagającej, dożywotniej przecież roli.

Monodram macierzyński "Mamy problem" miewa słabsze momenty (np. niektóre ze śpiewanych córce przez bohaterkę spektaklu piosenek), jednak jego największym atutem jest autentyczność przeżyć młodej matki, która nie jest robotem. I jak każdy może mieć słabszy dzień, kryzys lub chwilę słabości, kiedy sprostanie presji bycia "szczęśliwą, spełnioną mamą" może okazać się ponad jej siły. Spektakl problematyzuje te kwestie w sposób bardzo udany, nakłuwając gigantyczny balon oczekiwań wobec obecnych i przyszłych mam oraz wizji abstrakcyjnego, bo wyidealizowanego macierzyństwa. Pozwala dzięki temu złapać zdrowy dystans do roli młodej matki, którego często nam wszystkim brakuje.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
23 kwietnia 2016
Portrety
Marcin Ehrlich