Macierzyństwo w świecie potrzaskanych łóżek

"Yerma" przygotowana przez Pawła Passiniego ze studentami Akademii Teatralnej nie jest udanym przedstawieniem. Ale ważnym, bo ujawniającym słabości tej szkoły

Passini zdecydował się na eksperyment. Rzadko zdarzają się takie spektakle wśród dyplomów kończących ich edukację studentów. Takie, w których nie liczy się tylko klasyczna poprawność, ale własne zaangażowanie, nietypowe działania i świadomość własnego ciała. W „Yermie” reżyser wpisał aktorów w oryginalną scenografię – instalację z potrzaskanych łóżek, sprężyn, ubrań i pleksi. Dramat Yermy usiłującej odzyskać sens życia w macierzyństwie rozgrywa się głównie wśród kobiet. Mężczyźni pojawiają się tutaj rzadko, w przezroczystym pawilonie wolą godzinami grać swoją muzykę. To dwa światy, które nigdy się nie porozumieją. Kobietami rządzą magia, rytuał i emocje, mężczyznami – pragmatyzm i racjonalność.

Energetyczny muzycznie i intrygujący scenograficznie spektakl jest słabszy pod względem aktorskim. Studenci skupieni na nietypowych zadaniach nie potrafią do końca zbudować wiarygodnych relacji między sobą. Widać ich niepewność, chwilami wściekłość, że nie do końca odnajdują się w tym świecie. Ale to dobra wściekłość, która powinna skłonić wykładowców akademii do zastanowienia się nad stopniem przygotowania aktorów do tego typu poszukiwań.



Agnieszka Rataj
Zycie Warszawy
5 marca 2011
Spektakle
Yerma