Mądrze uwspółcześniony spektakl

Kilka lat temu obejrzałem w telewizji "Romea i Julię" w reżyserii Janusza Józefowicza. Na początek - bójka w dyskotece, w której występowała Rosalina. Później - samochody, motory, walka na japońskie miecze i tancerze breakdance. Capulet był trzęsącym całą Weroną gangsterem. Z kolei ubrany w skórzaną kurtkę Merkucjo marzył jedynie o tym, by "wyobracać" jakąś "suczkę". W pamięci zostały mi tylko dwie piosenki - widowiskowy "Sen", a także przezabawne, pomysłowe i świetnie wykonane "Merkucjo i niania".

Oglądając spektakl Babickiego, również nie mamy najmniejszych wątpliwości - rzecz dzieje się tu i teraz. Od czasu do czasu pojawiają się kibice piłkarscy, ubrany w skóry Tybalt biega z nożem, Benvolio kamerą cyfrową rejestruje taniec kochanków, Piastunka nosi czerwony plecaczek i pociąga z piersiówki, matka Julii pali papierosa, Romeo kupuje truciznę od dilera, a podczas balu u Capuletów najpierw rozbrzmiewa transowe techno, później - totalna "pościelówa". Tłumaczenie Słomczyńskiego jest bardzo współczesne. Gry słowne, kunsztowny język i niemal barokowa składnia sąsiadują z rubasznymi, dosadnymi czy wręcz wulgarnymi wyrażeniami. Ojciec Julii mówi do niej "ścierwo", a o Drugim Służącym - "wesoły skurwysyn". Merkutio z kolei wspomina o "francy", "kurwie", "wypinaniu tyłka" i "rajfurczym kutasie wskazówki, kołyszącym się nad szczeliną dwunastej". On także nazywa Romea "otępiałym od żądzy półgłupkiem, który włóczy się bez celu, marząc, żeby wsadzić kijek w jakąś dziurę". Naturalną konsekwencją w przedstawieniu będzie więc wzbogacanie słów o "gniazdku" czy "rżnięciu orężem w pochwie" gestami, które bardzo wyraźnie dookreślają, co mówiący ma na myśli. W musicalu Studia Buffo Merkutio w wykonaniu Rafała Drozda był po prostu rozsadzanym hormonami zwierzęciem. Sądziłem, że nie można już pójść dalej w interpretacji tej postaci. Myliłem się. Odpowiedni aktor jest w stanie zrobić z tej roli perełkę. Nie może mieć jednak żadnych oporów przed portretowaniem tego "człowieka, którego stworzył Bóg, by mógł się brukać". Maciej Wizner nie boi się, że przeszarżuje i dlatego efekt końcowy jest tak fantastyczny. Aktor jest kapitalny w długim monologu o Królowej Mab, który wzbogaca stosowną "choreografią". Publiczność się śmieje, gdy mówi o Piastunce "stara rzyć, która chce się gzić", ale potrafi również wywołać niesamowitą ciszę, kiedy ranny wyrzuca z siebie resztką sił "Zaraza na te oba wasze domy!". Michała Rolnickiego zobaczyłem na scenie Teatru Śląskiego po raz pierwszy. Jego Romeo w jednej chwili umiera z miłości (jak w nazbyt często przerywanej pocałunkami scenie balkonowej), a w następnej - jak w scenach z Bratem Wawrzyńcem czy Aptekarzem - zdolny jest zabić, jeśli napotyka na swojej drodze jakieś przeszkody. Przez cały czas jednak pozostaje bardzo wiarygodny. Obsadzenie w roli córki Capuleta obdarzonej oryginalną, kocią urodą Moniki Buchowiec, również było strzałem w dziesiątkę. Nic dziwnego, że nasz bohater zakochał się w takiej Julii. Uroczo rozczochrana w scenie przebudzenia wnosi świeżość i naturalność. Po prostu się jej wierzy. Obejrzałem mądrze uwspółcześniony spektakl, którego istota nie zaginęła wśród "fury, skóry i komóry". Nie powstał również kolejny bryk dla maturzystów. Aktorzy nie klepią bezmyślnie kolejnych wersów, ale rozumieją, co mówią. Mówią naturalnie, a nie recytują. A tłumaczenie Słomczyńskiego w połączeniu z nienaganną dykcją aktorów sprawia, że zapominamy, iż Szekspir napisał tę tragedię między 1593 a 1596 rokiem. Teatr Śląski w Katowicach William Shakespeare "Romeo i Julia" przekład: Maciej Słomczyński reżyseria: Krzysztof Babicki scenografia: Marek Braun muzyka: Marek Kuczyński choreografia: Jacek Tomasik kostiumy: Barbara Wołosiuk Obsada: Monika Buchowiec, Michał Rolnicki, Alina Chechelska, Anna Wesołowska, Krystyna Wiśniewska, Adam Baumann, Andrzej Dopierała, Wiesław Kańtoch, Jerzy Kuczera, Wiesław Kupczak, Marcin Piejaś, Grzegorz Przybył, Marek Rachoń, Marcin Szaforz, Wiesław Sławik, Andrzej Warcaba, Maciej Wizner, Zbigniew Wróbel, Marcin Zawodziński oraz słuchacze Studium Aktorskiego Premiera: 26.05.2007r.

Tomasz Klauza
Dziennik Teatralny Katowice
22 lutego 2008