Magia teatru

Nareszcie! To słowo chyba najczęściej powtarzano w teatrze w dniu premiery "Tajemniczego ogrodu". Powtarzano je z ulgą. Spektakl zaskoczył wielu. Po raz pierwszy od kilku lat widzowie poczuli się bowiem jak w prawdziwym teatrze i z nieskrywaną przyjemnością poddali się magii Melpomeny (i to przez dwie godziny, a nie, jak jeszcze niedawno bywało, o ile bywało, przez kilkadziesiąt minut).

Mam nadzieję, że tej magii ulegli także obecni na premierze przedstawiciele władz miejskich, pierwszych w historii Radomia, które przypuszczają, że najlepszym sposobem na ratowanie radomskiej sceny przed ostatecznym upadkiem jest... jej dzierżawa, czyli w praktyce likwidacja Wciąż mam nadzieję, że panowie Ryszard Fałek, wiceprezydent odpowiedzialny za rozwój życia kulturalnego w Radomiu, oraz Rafał Czajkowski, sekretarz miasta, przekonali się, co będzie sprzyjać reformie Teatru Powszechnego - nowe, mądre kierownictwo dostrzegające przede wszystkim widza (nie siebie), więc wyłącznie z myślą o nim dobierające repertuar wyzwalający ową teatralną magię.

Na pierwszą w nowym sezonie premierę Andrzej Bieniasz wybrał "Tajemniczy ogród" (kto zna książkę, zakładał, że to może być strzał w dziesiątkę) i zaprosił do współpracy Cezarego Domagałę, z którym kilkanaście lat temu zrealizował u nas jeden ze scenicznych hitów - "Małego Księcia". To dlatego reżyser, autor adaptacji i tekstów piosenek, zadedykował premierę Bieniaszowi. Aktor, pełniący od początku września obowiązki dyrektora teatru ds. artystycznych - by posłużyć się cytatem z opowieści Antoine'a de Saint Exupery'ego - pod koniec tego miesiąca odszedł od nas i powrócił na swoją planetę.

Powieść "Tajemniczyogród" Frances H. Burnett to wzruszająca historia o Mary Lennox (Kamila Boruta). Osierocona przez rodziców, odrobinę rozpuszczona, ale bardzo samotna panienka trafia do Misseltwait, posiadłości wuja Archibalda Cravena (Wojciech Ługowski). Tu trafia pod opiekę zarządzającej domem, nieco oschłej pani Medlock (Danuta Dolecka), bowiem wuj, który mimo upływu lat nie może się otrząsnąć po śmierci żony, nie interesuje się ani otaczającym go światem, ani żyjącymi obok niego ludźmi. Mary po pewnym czasie oswaja się z panującymi w domu wuja zwyczajami, zaprzyjaźnia z rodzeństwem - Dickiem (Krzysztof Prałat) i Martą Sowerby (Patrycja Zywert), a nawet mrukliwym ogrodnikiem Benem Weatherstaffem (Jarosław Rabenda). Dick uczy dziewczynkę obcowania ze światem przyrody, Marta- samodzielności i szacunku dla innych ludzi, Ben dzieli się przyjaźnią z mądrym gilem. Jednak najważniejszą tajemnicę posiadłości Mary poznaje samodzielnie. Pewnej nocy trafia do pokoju Colina (Tomasz Stochniał), syna stryja który początkowo jest bardzo niemiły, ale z czasem, pod wpływem Mary i jej przyjaciół zmienia się. To cała historia

Dawno nie widziałam takiego zainteresowania młodych widzów, którzy często przerywali przedstawienie brawami. Zasługi należy podzielić między twórców prawie równo. Największe brawa należą się jednak Cezaremu Domagale za sprawną adaptację powieści Burnett, reżyserskie "ułożenie" zespołu, a także za piosenki. Tu już czas na ukłon w stronę kompozytora Tomasza Bajerskiego (napisał także muzykę do "Małego Księcia"). No i wreszcie brawa dla scenografa - Jerzego Rudzkiego. To prawdziwa ulga zobaczyć w naszym teatrze normalną scenografię, dzięki której poznajemy moc płynącą z tajemniczego ogrodu, choć... do ogrodu, prawie przez cały spektakl, zajrzeć nie możemy. Dzieje się tak dopiero na zakończenie przedstawienia Jak? Odpowiedzi na to pytanie trzeba szukać w teatrze.

I na koniec słowo o grze aktorów. Wiele razy pisałam, że nie lubię premier, bo towarzyszy im niecodzienna trema wykonawców. Tym razem, skoro premiera przygotowywana była w co najmniej nietypowej sytuacji, mogło być gorzej niż zwykle. Widać jednak Cezary Domagała posiadanie najgorsze umiejętności porozumiewania się z ludźmi, skoro premiera była jednak udana Nie było jakichś rażących wpadek warsztatowych, wszyscy aktorzy zagrali przyzwoicie. A jeśli uda się jeszcze usunąć dykcyjne mankamenty u kilku osób i poprawić ruch sceniczny, który w niektórych scenach nie jest harmonijny - będzie sukces.

Właściwie już jest. Po raz pierwszy od dawna jakiś spektakl został wyprzedany już n amiesiąc wcześniej. miesiąc atmosfera w radomskim teatrze znormalniała Pozostaje więc tylko życzyć twórcom "Tajemniczego ogrodu" przedstawień liczonych w setkach. Tak już kiedyś bywało z "Małym Księciem", "Zemstą" czy spektaklem opartym na tekstach Edwarda Stachury, do którego muzykę napisał Robert Satanowski.



Krystyna Kasińska
Gazeta Wyborcza Radom
25 października 2007
Spektakle
Tajemniczy ogród
Portrety
Cezary Domagała