Magiczny teatr

Przeniesienie do magicznej krainy wymaga wiele wysiłku i jedna trąba powietrzna to za mało. Spektakl w Teatrze im. Juliusza Słowackiego zabiera widza w niezwykłą podróż, dzięki spójnemu i dopracowanemu przepisaniu bajki o Czarnoksiężniku z krainy Oz na scenę teatralną

"Czarnoksiężnik z krainy Oz" jest znany szerszej publiczności z filmowej wersji z 1939 roku, gdy Dorotka przenosi się z Kansas zatopionym w sepii do Oz w technicolorze. Czerwone trzewiczki i piosenka „Somewhere over the rainbow” odseparowały się od filmu i istnieją w kulturze jako artefakty. Twórcy spektaklu w Teatrze im. Juliusza Słowackiego wybrali jednak jako podstawę oryginał książkowy. Jedyne odniesienie do filmu następuje, gdy słyszymy krótką melodię rozpoczynającą najsławniejszą piosenkę Judy Garland, lecz nie zostaje ona wykonana w całości. „Czarnoksiężnik z krainy Oz” jest spektaklem odwołującym się do rzeczywistości widza. Jarosław Kilian stworzył ciekawe przedstawienie potrafiące przykuć uwagę dzieci na dwie godziny i uatrakcyjnić oglądanie rodzicom poprzez celne odwołania kulturowe.

Widzimy jak Dorotka bawi się małym domkiem dla lalek. Wyświetlane za nią niebo jest w kolorze sepii. W momencie gdy trąba powietrzna przenosi ją do Oz widzimy ten sam domek, powiększony i postawiony do góry nogami. Dorotka wychodzi z potężnej konstrukcji do pięknej kolorowej krainy. Scenografia i kostiumy zachwycają swoją prostotą oraz pomysłowością. Każda z kolejnych krain, przez które przechodzi Dorotka, utrzymana jest w jednej barwie, ukazując zabawę odcieniami. Żółta droga wychodzi w stronę publiczności i widzimy, jak bohaterowie, śpiewając, przechodzą przez nią.

Znając aktorów z innego, poważniejszego repertuaru można być zaskoczonym widząc, jak sprawdzają się w lekkim spektaklu dla dzieci. „Czarnoksiężnik z krainy Oz” pokazuje, jak zgranym jest zespół. Świetny kontakt pomiędzy aktorami wpływa na dynamiczność scen, czego przykładem może być moment spotkania ze strachem na wróble. Ptaki, ukazane jako małe żółte dzióbki na rękach aktorów, ustawione są za żółtym prostokątem przecinającym scenę piszcząc i dogadując. Kłótnia między strachem a chmarą wróbli wygląda jak walka słowna z grupą, w której każdy musi skomentować wszystko. Niesamowitą kreację stworzył Błażej Wójcik - strach na wróble jest jak z gumy, poruszając się zabawnym krokiem z wyrazem bezgranicznej pustki w głowie. Lidia Bogaczówna jako zła czarownica z zachodu perfekcyjnie wygrała wredność i starość szczególnie, gdy schodząc z swojego tronu po drabinie, przy każdym stopniu skrzypiała, a rzucając czary wołała „Donna Karan”. W pewnych momentach publiczność bała się, co obfitowało w piski. Gra w przedstawieniu wydaje się dobrą zabawą dla aktorów nie bojących się angażować publiczności. Momenty uczestnictwa jak wyciągnięcie za sznurki lwa z pola maków czy założenie zielonych okularów w niezwykły sposób aktywowało dzieci. Wszystkie działania, słowa i piosenki skierowane były w widzów z oczekiwaniem na ich reakcje oraz przestrzenią na to.

Oprawa muzyczna operowała przyjemnymi i łatwymi melodiami, urozmaiconymi czasami sekcją rytmiczną w stylu latynoskim. Piosenki śpiewane przez bohaterów operowały dźwiękami mogącymi się z nimi kojarzyć – blaszany drwal śpiewał przy akompaniamencie metalicznych uderzeń.

Czarnoksiężnik z Oz okazuje się hochsztaplerem z cyrku, który nagle wylądował w innej krainie. Sztuczki pozwoliły mu na zdobycie władzy, a jednak jest, godnym politowania, małym człowieczkiem. Oryginał książkowy był dla Amerykanów opowieścią prezentującą przemiany gospodarczo-polityczne, lecz w krakowskiej wersji skupia się na zabawnym i ironicznym ukazaniu funkcjonowania nominalnych pozycji w społeczeństwie. Strach na wróble dostając rozum, otrzymuje tytuł magistra Uniwersytetu Jagiellońskiego, ogłaszając, że i tak nadal jest głupi jak osioł. Blaszany Drwal żeni się z ukochaną, a lew zmienia się w symbol wytwórni MGM. Wszystko jest udokumentowane zdjęciem, w przeciwieństwie do prawdziwych działań ujawniających przymioty bohaterów, które pragnęli osiągnąć.

Spędzenie czasu z „Czarnoksiężnikiem z krainy Oz” jest przyjemnym doświadczeniem i możliwością zobaczenia niezwykle spójnego i przemyślanego przedstawienia, nakierowanego na najmłodszych widzów. Oglądanie jak pierwsze rzędy podskakują i krzyczą na Dorotkę, że zapomniała o Toto, jest prawdziwą magią teatru.



Justyna Stasiowska
Dziennik Teatralny Kraków
21 kwietnia 2011