Małe i wielkie strachy

W szafie dziecka z pewnością jest o wiele więcej ciekawostek, niż w szafie dorosłego. Nie mam tu, oczywiście, na myśli zwyczajnych ubrań. Mówię tu o wspomnieniach, myślach, lękach a czasami i nieproszonych gościach. Na półkach poukładane wytwory wyobraźni a na wieszakach małe i wielkie potwory.

Wszystko zależy od fantazji, która niekiedy prowadzi nas przez labirynt marzeń. Niestety czasami nasz spokój zakłóca strach a jeżeli nie uda nam się nad nim zapanować, może przerodzić się w lęk, który nie pozwala spokojnie zasnąć. Gdy do tego dochodzi ciemna noc, świat oczami malucha staje się zupełnie inny, gasną światła, mama wychodzi z pokoju i... dzieje się magia.

"Smok, który mieszka w szafie" w reż. Anastasii Shcherbyny, wystawiany na deskach Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze to prosta opowieść o małym chłopcu, który w nocy ma jeden problem: bardzo chciałby zasnąć, ale coś mu na to nie pozwala. Myślę, że większość z nas, niezależnie od wieku, miała kiedyś podobny kłopot. Główny bohater to chłopiec, czyli tak naprawdę każde dziecko – każde, które kiedyś się bało, a po zgaszeniu światła, nie chciało być samo. Ten barwny spektakl tworzą dwie główne postacie: wspomniany już chłopiec, nazywany Mały (Jakub Mikołajczak), oraz Świetlik (Małgorzata Polak). Są to przeurocze lalki teatralne, będące przedłużeniem ruchów i emocji aktorów, którzy nimi kierują (choć spektakl grany jest także w żywym planie).

Aktorzy Lubuskiego Teatru doskonale poradzili sobie z tym zadaniem. Od samego początku nawiązali wspaniały kontakt z młodym widzem. Taniec i piosenki w ich wykonaniu czasami przywoływały w myślach dziecięce programy rozrywkowe (choreografia – Anastasiia Shcherbyna, muzyka – Paweł Syposz, Karol Kidawa). Prowadzący w pastelowo-białych dresach, z wielkimi uśmiechami na ustach tańczą i gimnastykują się w rytm muzyki, zachęcając widzów do aktywności.

Wesołe melodie, połączone z układem tanecznym, zachęcały młodego odbiorcę do wstania z zajmowanego miejsca. Tańczyć mógł każdy, wystarczyło dać się ponieść muzyce. Dla maluchów była to prawdziwa zabawa, z olbrzymią dawką luzu. Nawet siedzący obok mnie dorosły poruszał nogami w rytm muzyki. Ogromne brawa dla Małgorzaty Polak za śpiew. Piosenki w jej wykonaniu są przyjemne dla ucha widza.

Przestrzeń sceniczna, w której rozgrywa się cała akcja sztuki to zadbany i uporządkowany chłopięcy pokój. Stylowo urządzony, pełen zabawek (scenografia i kostiumy – Adam Łucki). Jak dla mnie jednak zbyt poważny jak na przytulne schronienie dla małego dziecka. Wielkie, majestatyczne obrazy, ukryte poza zasięgiem wzroku małego człowieka, przypominają bardziej elementy wystroju wytwornego salonu. Trochę brakuje w tym wszystkim radości. Wydawałoby się, że wszystkie rzeczy są na swoim miejscu. Trochę jak w muzeum, ale czy świat najmłodszych zawsze jest taki uporządkowany? Czy poukładane zabawki na półkach wystarczą chłopcu na zapadnięcie w spokojny sen i dadzą poczucie bezpieczeństwa? Duże pomieszczenie, w którym pomiędzy meblami hula samotność.

Zwróciłam uwagę na wątek króliczków (powieszone symetrycznie wielkie obrazy, lampa i maskotka) oraz czarno-białe motywy szachownicy pod kominkiem. Właśnie te elementy scenografii przywołały w myślach opowieść o „Alicji w Krainie Czarów" Lewisa Carolla. Jednak „Smok, który mieszka w szafie" to jednak zupełnie inna bajka. Lekka, przyjemna o działaniu terapeutycznym. Po której spokojnie można śnić, nawet pod gołym niebem w ciepłą noc, nie myśląc o złej królowej.

Na uwagę zasługuje przepiękna gra świateł (reżyseria świateł – Michał Gilka). Kolory dostosowane do nastroju, napięcia i emocji. Paleta barw świateł i laserów zmienia się dokładnie tak szybko jak dziecięcy nastrój – od strachu do wdzięczności, radości do smutku. Kilka minut, wiele emocji zapisanych na twarzy małego chłopca.

Iluminacje świetlne połączone z muzyką, efekty dymne oraz lasery a do tego wszystkiego... gwieździste niebo. Nie jest to jednak planetarium a Lubuski Teatr w Zielonej Górze, dla którego granice pomiędzy niebem a ziemią są niewidoczne – zacierają się.

Dynamika świateł i kolorów, chwilami intensywnych, zmienia się szybko. Uważam, że maluchy ze szczególną wrażliwością na dźwięki i efekty świetlne mogą odczuwać lekkie przebodźcowanie. Na sali jednak wszyscy młodzi odbiorcy byli zachwyceni. Uśmiechy na dziecięcych buziach były najlepszą wizytówką.

Warto wspomnieć, że oprócz uśmiechniętych aktorów pojawiają się momenty niepokoju, ale tylko po to, aby za chwilę przekonać się, że tak naprawdę "strach ma nie tylko wielkie oczy" ale także "wielkie uszy". Jedno jest pewne, emocji nie zabraknie.

A co ze smokiem? Co tak naprawdę smok ma wspólnego z szafą? Czy smok istnieje? A może to postać, która uciekła z innej bajki? Co się dzieje w sytuacji, kiedy ktoś boi się zajrzeć do miejsca, z którego np. pochodzą niepokojące dźwięki? I czy chowanie się pod kołdrą i ucieczka do małej sypialnianej strefy komfortu, która daje poczucie bezpieczeństwa jest dobra? W dzieciństwie często słyszałam powiedzenie "Ciekawość to pierwszy stopień do piekła" – a może ciekawość to właściwa droga do bycia odważnym?

Jako dzieci czasami ukrywamy się pod kołdrą, a w życiu dorosłym zamiatamy strachy pod dywan. Po co jednak chować głowę w poduszkę, skoro można z uśmiechem na ustach śnić o przyjemnościach? Warto jest być ostrożnym, ale czy od razu trzeba się poddać strachowi? Odwaga ma większą moc od zaklęć z Hogwartu (fikcyjna szkoła z internatem dla czarodziejów i czarownic, wymyślona przez J.K. Rowling w serii książek o młodym czarodzieju jej autorstwa).

„Smok, który mieszka w szafie" to spektakl dla każdego. Opowiada o małych i wielkich strachach, które mogą zmieścić się sypialnianej szafie. Podoba mi się sposób, w jaki przedstawienie pomaga oswoić lęki i zbudować poczucie bezpieczeństwa. Tak ważne, a jednocześnie kruche u młodego człowieka. To także sztuka o przyjaźni, radości z zabawy, potrzebie bliskości i o tym jak radzić sobie w trudnych sytuacjach, szczególnie wtedy, kiedy przychodzi ciemność. Przed snem w 4 ścianach pokoju, potrafi wydarzyć się naprawdę wiele. To cudownie, że powstają tak przyjemne i wartościowe spektakle.

Myślę, że po obejrzeniu tego przedstawienia, ja również będę miała spokojniejszy sen.

 



Małgorzata Popławska
Dziennik Teatralny Zielona Góra
26 czerwca 2025