Mariusz Kiljan przestał być dyrektorem Teatru Piosenki

Mariusz Kiljan nie jest już dyrektorem Teatru Piosenki - taką decyzję ogłosiła Anna Wołek, szefowa Centrum Sztuki "Impart", któremu podlega scena. Powód? - Kiljanowi wygasł kontrakt i postanowił go nie przedłużać - tłumaczy Wołek. Tyle że kiedy umowa wygasała, aktor walczył o życie na oddziale intensywnej terapii.

Kiljan nie szefuje Teatrowi Piosenki od początku bieżącego roku - jego kontrakt wygasł z dniem 31 grudnia 2009 r. Jednak ta informacja została upubliczniona dopiero w piątek.

Kiedy zadzwoniliśmy do Anny Wołek, dyrektorka Impartu była zaskoczona naszym zainteresowaniem tą sprawą: - Panu Mariuszowi Kiljanowi wygasł kontrakt dyrektora Teatru Piosenki - tłumaczy. - W międzyczasie zachorował. Po powrocie do zdrowia zdecydował skupić się na innych artystycznych wyzwaniach. Teatr Piosenki istnieje nadal, a jego kierownikiem jest pani Urszula Orłowska, która jest z nim związana od początku istnienia tej sceny. Teatr nie ma osobowości prawnej, jest częścią Centrum Sztuki "Impart", którego jestem dyrektorem artystycznym i naczelnym. Kiedy scena powstawała, być może istniała potrzeba powołania dyrektora, dziś jej nie ma.

Mariusza Kiljana nie można było w piątek zastać w Imparcie - wciąż dochodzi do siebie po ciężkiej chorobie. Aktor i reżyser w Wigilię ubiegłego roku trafił do szpitala z ciężkim zapaleniem płuc, które wywołało groźne powikłania. Przez dwa tygodnie był nieprzytomny, a lekarze walczyli o jego życie.

Kiljan nie chce wiele mówić o swoim pożegnaniu z Teatrem Piosenki, choć przyznaje, że nie jest to dla niego łatwe rozstanie. Woli skupić się na czekających go wyzwaniach - już w marcu zasiądzie w jury Konkursu Aktorskiej Interpretacji Piosenki, w kwietniu wróci do roli w "Hamlecie" w Teatrze Polskim i do zajęć w szkole teatralnej, pojawi się też w nowym serialu "Hotel 52".

- Nie przedłużono ze mną kontraktu - mówi. - Rozumiem tę decyzję, moja rekonwalescencja mogłaby mieć wpływ na funkcjonowanie tej sceny. Podpisałem kontrakt na prowadzenie Teatru Piosenki, zrobiłem dla niego, co mogłem. Teraz będę współpracował z nim jako reżyser i aktor. Cóż, dyrektorem się bywa, artystą się jest.

Teatr Piosenki został powołany do życia w 2005 roku, kiedy Roman Kołakowski stracił stanowisko szefa Przeglądu Piosenki Aktorskiej. Nowo powstała scena przy Imparcie miała być miejscem dla kameralnych recitali, wykonywanych nie tylko po polsku, ale też z uwzględnieniem potrzeb odwiedzających Wrocław turystów także w innych językach. Z tych obietnic niewiele wyszło, dopóki w grudniu 2007 roku teatru nie objął Mariusz Kiljan. Na początek pokazał tam "Halucynacje", koncert z piosenkami Grzegorza Ciechowskiego wyreżyserowany przez Wojciecha Kościelniaka. Potem na scenie teatru gościł przeniesiony z Lubina Festiwal Piosenki Francuskiej. Na prawdziwy hit trzeba było czekać, ale opłacało się - "Leningrad", wyreżyserowany przez Łukasza Czuja spektakl z piosenkami rosyjskiej grupy o tej samej nazwie, zdobył serca publiczności i został nagrodzony na XV Międzynarodowym Festiwalu "Zderzenia" w Kłodzku.

- Ta scena długo się wykluwała - przyznaje Konrad Imiela, dyrektor Teatru Muzycznego "Capitol" i Przeglądu Piosenki Aktorskiej. - Szkoda, że po sukcesie "Leningradu", kiedy wszyscy zobaczyliśmy fantastyczny teatr i nasze oczekiwania wobec niego wzrosły, stracił dyrektora. Wiem, że Mariuszowi Kiljanowi bardzo zależało na prowadzeniu tej sceny, a rozstanie z nią wiele go kosztuje. W naszych realiach teatr potrzebuje twarzy, która będzie firmowała jego dokonania. Osoby, którą publiczność widziała w artystycznych przedsięwzięciach, zna jej gust, talent, wie, jakiego repertuaru i jakiej wizji może się po niej spodziewać. Ta twarz musi być twarzą artysty.

Komentuje Magda Piekarska: Kiljan zrobił swoje, Kiljan może odejśćj

Teatr Piosenki był inicjatywą wrocławskich urzędników. Kiedy udało się przekonać do niej publiczność, sami urzędnicy postanowili ją zabić. Z całym szacunkiem dla organizacyjnych talentów pani Urszuli Orłowskiej, z odejściem Mariusza Kiljana, który firmował ten artystyczny sukces, scena straciła wiarygodność.

Ta sprawa ma jeszcze jeden, ludzki aspekt. Kiedy Mariusz Kiljan trafił w ciężkim stanie do szpitala, za jego powrót do zdrowia trzymał kciuki cały Wrocław. Z formalnego punktu widzenia nieprzedłużenie z nim umowy w tym momencie było zgodne z prawem. Pytanie, czy od osób zarządzających instytucjami kultury nie oczekujemy jednak czegoś więcej.



Magda Piekarska
Gazeta Wyborcza Wrocław
13 lutego 2010
Portrety
Mariusz Kiljan