Martwa natura z człowiekiem

W "Rzeczach, których nie wyrzuciliśmy" przedmioty stare, kiedyś porzucone, a teraz odnalezione i powołane do nowej funkcji, stają się głównymi bohaterami spektaklu. Aktorzy i aktorki pełnią rolę akuszerów opowieści będących fikcjami opartymi na przypuszczeniach dotyczących losu odzyskanych rzeczy. Łukasz Wojtysko, autor scenariusza i reżyserka Magda Szpecht nie próbują dociec, czy przedmioty przemawiają do nas językiem, którego nie potrafimy zrozumieć. Skupiają się na przedstawieniu ról, jakie pełnią rzeczy towarzyszące ludzkiej egzystencji. Ról, które często nie mają nic wspólnego z ich pierwotnym zastosowaniem.

Michał Korchowiec zaaranżował scenę dzieląc ją na dwie strefy, w których zajmują miejsca widzowie: część z muzealnymi gablotami pełnymi przedmiotów, oraz wolną przestrzeń zajmowaną przez działających aktorów. W scenografii, w której wybrane rzeczy zajmują uprzywilejowane miejsca w gablotach, a część stoi zwyczajnie, niczym niechroniona i nieobramowana, widzowie błyskawicznie przestawiają się na tryb szczególnej uważności wobec przedmiotów, które ich otaczają. Uwaga ta będzie podtrzymywana przez aktorów do końca spektaklu, a w czasie jego trwania publiczności zostaną zaprezentowane różne tryby myślenia o rzeczach i różne pozycje, które zajmują one w ramach opowieści zaproszonych do udziału w spektaklu gnieźnian.

Twórcy przyglądają się przedmiotom jako rekwizytom teatralnym, zastanawiając się nad tym specjalnym trybem istnienia rzeczy, ale także - i tu najwyraźniej widać inspiracje książkami Marcina Wichy, szczególnie nagrodzonymi Nike "Rzeczami, których nie wyrzuciłem" - egzystencjalnym związkiem przedmiotów i ludzi. Obiekty pozostające po zmarłych bliskich, ukochane pamiątki z dzieciństwa, czy rzeczy, które szczególnie zapisały się w pamięci i zaczęły funkcjonować jako znaki, stanowią niezwykle skuteczny wyzwalacz opowieści, w których ludzcy bohaterowie są nierozerwalnie złączeni z atrybutami przypisanymi im przez prawa rządzące pamięcią. Oprócz odtwarzanych z magnetofonu fragmentów książek Wichy, możemy wysłuchać opowieści starszych mieszkańców Gniezna, współtwórców spektaklu, mówiących o epizodach ze swojego dzieciństwa, rodzicach, miejscach zamieszkania i pracy, przedmiotach które się z nimi wiążą. Aktorzy Teatru im. Fredry funkcjonują na scenie jako ich młodsze odbicia, co zostało zasygnalizowane podobieństwem kostiumów, ale też asystują im przy poruszaniu się w gąszczu zgromadzonych przedmiotów.

To narracja jest czynnikiem spajającym osoby znajdujące się na scenie, obiekty rozmaitej proweniencji i historię Wichy, która jest jednocześnie bardzo osobista - w "Rzeczach" autor opowiedział o śmierci swoich rodziców - i pragmatyczna, bo zarządzanie "masą spadkową" ma tyleż nostalgiczny, co problematyczny charakter. Rozmaite tryby, w których mogą funkcjonować przedmioty, twórcy pokazali przez zastosowanie różnorodnych środków teatralnych. Na nagraniach wideo można obejrzeć filmy o niemalże erotycznym charakterze (nastrój ten wzmacnia odtwarzana w tle piosenka "Je t'aime... moi non plus"), na których aktorzy delikatnie gładzą powierzchnie przedmiotów, wkładają palce do występujących w nich zagłębień, ocierają skórę o materiały, z których są zrobione. W scenie tworzenia portretów na modłę oryginalnego artysty włoskiego manieryzmu Giuseppe Arcimboldo, do działań aktorów zostają zaproszeni widzowie, pełniący role modeli. Do najzabawniejszych scen należą te, w których aktorzy budują absurdalne, wieloczęściowe i wielkogabarytowe maszyny służące wykonywaniu tak nieskomplikowanych czynności jak włączanie radia. W maszynach tych, skoordynowane działania zespołu aktorskiego inicjują ruch przedmiotów, które wprawiają w ruch inne przedmioty, aż maszyna wypełni powierzone jej zadanie. W "Rzeczach, których nie wyrzuciliśmy" Magda Szpecht pokazuje swoje niekonwencjonalne podejście do teatralnego języka i chęć poszukiwania nowego sposobu prowadzenia narracji, w której człowiek nie stanowi centrum zainteresowania.

Skala znaczeń, po której porusza się reżyserka, jest niezwykle szeroka. Przedmioty w jej spektaklu w wyniku konceptualnych gier stają się częściami absurdalnych maszyn, ale również alegoriami kruchości życia i ułomnymi formami nieśmiertelności. Od refleksji nad statusem teatralnych rekwizytów twórcy przechodzą do opowieści o przedmiotach, które pozostają po zmarłych ludziach. W zakończeniu następuje otwarcie na jeszcze inną perspektywę, która wcześniej pozostała zamknięta. Opowieść o plastikowych skałach i długim życiu przedmiotów prowokuje do zastanowienia się nad ekologicznymi konsekwencjami globalnej nadprodukcji rzeczy, ale to jest materiał na zupełnie inną opowieść.



Zuzanna Berendt
e-teatr.pl
15 kwietnia 2019
Portrety
Magda Szpecht