Między charakterem a klimatem

Koncert zatytułowany "Kolory Andaluzji", z gościnnym występem Wrocławskiego Kwartetu Gitarowego i białostocką orkiestrą pod batutą Jerzego Swalrowskiego zgromadził publiczność tak dużą, że dla części zabrakło już miejsc siedzących. Publiczność oczekiwała na występ w atmosferze pełnej napięcia i entuzjazmu - białostoczanie sprawiali wrażenie niezwykle złaknionych z pozoru dalekich im, wręcz orientalnych muzycznych opowieści.

Najsłynniejszym chyba kompozytorem, którego utwory mieliśmy tego wieczoru okazję w Operze i Filharmonii Podlaskiej usłyszeć jest Hiszpan Joaquín Rodrigo i jego najbardziej reprezentacyjna kompozycja – „Concierto de Aranjuez”. Muzycy wprowadzali publiczność w  klimat okolic Andaluzji w odpowiedni sposób dozując intensywność proponowanych kompozycji. Koncert Rodrigo na gitarę solową Kamila Bartnika z towarzyszeniem białostockiej orkiestry stanowił bardzo dobre wprowadzenie do koncertu; towarzyszące instrumentarium prowadziło bardzo udany dialog z solistą, powoli budując w wyobraźni słuchaczy obrazy pięknych, nadmorskich andaluzyjskich krajobrazów. „Concierto de Aranjuez” składa się z trzech części. Część pierwsza, Allegro con spirito ła zgodnie z autorską wizją radosna, pełna blasku, który wydobywał się z prowadzącej gitary poprzez szybkie, dźwięczne i krystaliczne akordy zwane rasgueado. ęść druga koncertu  ła nastrój elegijny, pełen powagi i wydobyła na powierzchnię przepiękne solo rożka angielskiego, któremu towarzyszyły tęskne, podniosłe akompaniamenty smyczkowe. W kompozycji Joaquína Rodrigo znajduje się bowiem miejsce nie tylko dla wspaniale budującej muzyczną opowieść gitary, ale również szeregu instrumentów dętych, których solowe partie wykonane zostały przez białostocką orkiestrę w sposób perfekcyjny, na przemian cicho – gdy grał solista i głośno, kiedy gitara milkła. Część trzecia koncertu kontynuowała radosny nastrój Allegro con spirito; dostojny rytm przywoływał na myśl wprowadzenie do pałacowego balu – to w letniej rezydencji hiszpańskich władców, w Aranjuez właśnie przebywał Rodrigo, gdy komponował swój najsłynniejszy koncert.

Drugą część „Kolorów Andaluzji” poprowadził Wrocławski Kwartet Gitarowy w pełnym składzie. Artyści wykonywali „Rapsodia Espana” Chabriera z towarzyszeniem orkiestry, która prowadziła z gitarzystami dialog oparty na zasadzie echa - instrumenty smyczkowe powtarzały linie melodyczne muzyków-gości, wśród których wyróżniała się gitarzystka ubrana w południowe, hiszpańskie kolory – czerń i czerwień oraz nosząca we włosach czerwony kwiat, który pięknie komponował się z całością, muzyką. Poważną przeszkodą w odbiorze owych przepełnionych ciepłem muzycznych opowieści złożonych z wyobrażonych obrazów i pobudzających fantazję dźwięków okazała się rzecz przyziemna, techniczna i prozaiczna a jednocześnie niezwykle ważna – nagłośnienie. Głośność sekcji smyczkowej niepotrzebnie nieznacznie wybijała się ponad pozostałą część orkiestry a selektywność brzmienia najważniejszych tutaj gitar, pozostawiała nieco do życzenia. Delikatne linie melodyczne, wygrywana przez poszczególnych gitarzystów stawały się niesłyszalne; obserwacja majestatycznie poruszających się po strunach palców i niemożność usłyszenia wydobywanych dźwięków w pełni ich piękna zdecydowanie pozbawiła publiczność części ważnych estetycznych walorów koncertu. Tym, co udało się jednak wychwycić, jest przepiękna oscylacja pomiędzy europejskim, kontynentalnym muzycznym charakterem prezentowanych kompozycji a gorącym i orientalnym klimatem południowej Hiszpanii.

Białostockiej orkiestrze zabrakło nieco gorętszych emocji oraz swoistego porozumienia, „współgrania” z muzykami Wrocławskiego Kwartetu Gitarowego. Pomimo niemożliwych do usunięcia barier „Kolory Andaluzji” obdarzyły naszą publiczność szeregiem powstałych w niej w trakcie koncertu  wewnętrznych wrażeń, które pozostaną długo niezapomniane.



Anna Bergiel
Dziennik Teatralny
30 września 2011
Festiwale
Kolory Andaluzji