Między sacrum, a profanum
Wydaje się, że o mitycznej historii Orfeusza i Eurydyki powiedziano już wszystko, jej rozwinięcie jest jasne, a zakończenie niezmienne. Jak ta historia może się mieć do rozterek ludzi nam współczesnych. W tym spektaklu reżyserka Anna Smolar nadaje historii nowe wymiary i znaczenia.Dla każdej z zawartych tu historii Eurydyka staje się symbolem utraconej osoby, a Orfeusz obrazem osoby, która próbuje sobie poradzić ze stratą. Z niezwykłą delikatnością i wrażliwością historia prowadzi nas przez różne aspekty śmierci. Zarówno na poziomie nowej codzienności jak i te głębsze rozgrywające się we wnętrzu bohaterów. Spektakl dyskutuje na tematy, które zwykle pomijamy, co daje magnetyczny efekt.
Szóstka aktorów przedstawia tu wiele różnych historii zawartych w jednej sztuce. Jest to niezwykle fascynujące ponieważ każda z kreacji jest wyjątkowa, każda postać przejmująca i unikatowa. Realizm postaci sprawia, że widz łączy się z nimi emocjonalnie. Autentyczność to moim zdaniem najlepsza cecha spektaklu.
Na drugim miejscu stoi dla mnie to na ile ludzka i otwarta jest to historia. Narracja nie ocenia bohaterów, co jeszcze bardziej otwiera emocje aktorów i publiczności. Ze względu na sposób tworzenia i grania historii, obraz staje się namacalny i realny. Rozterki i rozwiązania odpowiadają aktualnej rzeczywistości co staje się kolejną warstwą otwartości spektaklu.
Bardzo podobało mi się to jak szeroko rozwinięty został motyw Orfeusza i Eurydyki. Zespół teatralny przygląda się tu wielu aspektom odejścia, pożegnania i żałoby. Skupiają się na różnych spektrach życia po śmierci bliskiego, takich jak powrót do pracy, trudności związanych z przeprowadzeniem pogrzebu, czy prób poukładania życia rodzinnego od nowa. Bohaterowie szukają różnych strategii, prób i rozwiązań aby przejść przez żałobę. Co ważne nie ma tu oceny, tylko ludzkie, przyjazne spojrzenie.
Ważna była dla mnie scenografia. Dekoracje sceny tworzą nieokreślone miejsce, które wraz z wątkami zmienia swoje przeznaczenie. Przypomina ono dworzec, stację pośrednią między życiem, śmiercią i żałobą. Wystrój sceny akompaniuje grę aktorską, podkreślając samotność i zagubienie bohaterów.
Mimo poważnego głównego motywu, w spektaklu nie brakuje scen pełnych humoru. Jest on doskonałym przerywnikiem, a także dopełnia i uwydatnia watki dramatyczne i trudne. Sprawia to, że cała historia jest jeszcze bardziej naturalna i dogłębnie porusza oglądającego widza. W pewnym momencie czułam jakby moje przeżycia stawały się jedną z historii w antologii.
Dominują tu trudne i przygnębiające tematy, jednak spektakl pozostawia w nastroju melancholii i nadziei. Jest to sztuka pełna emocji i wyjątkowych kreacji aktorskich.
Anna Wasilczyk
Dziennik Teatralny Warszawa
19 maja 2025