Miłość i namiętność

Rozmowa z Niną Diatczenko z okazji premiery spektaklu "Spojrzenia".

Agnieszka Malatyńska -Stankiewicz: Spektakl baletowy "Spojrzenia", którego premiera odbędzie się jutro w Operze Krakowskiej uważany jest za pełen miłości, namiętności i pożądania. Czy rzeczywiście te uczucia królują w Pani przedstawieniu?

- Oczywiście, czego najlepszym przykładem jest roboczy tytuł tego przedstawienia który brzmiał "Miłość i namiętność". Spektakl składa się z trzech odrębnych jednoaktowych przedstawień, które pokazują relacje pomiędzy kobietą a mężczyzną. 

Pierwsza część otrzymała tytuł "Noc Walpurgi" i została oparta na muzyce z opery "Faust" Charlesa Gounoda. 

- Zamierzałam tutaj przede wszystkim pokazać różne stany kobiety: liryzm, miłość i namiętność. Nie chciałam przedstawić "Nocy Walpurgi" tradycyjnie, czyli tak jak to wszyscy robią za pomocą diabłów czy nimf. Zależało mi, aby przede wszystkim pokazać człowieka i jego uczucia oraz charakterystyczne cechy kobiece. 

Drugą część spektaklu oparła Pani na muzyce słynnego "Bolera" Ravela i zatytułowała , Amazonki". Dlaczego? 

- Tytuł zaczerpnęłam z wiersza Cwietajewej, który stał się dla mnie inspiracją do tego baletu. Pokazuje on trudne relacje pomiędzy kobietą i mężczyzną. "Snadź nie sądzone, by silny z silnym/ Mogli przez świat ten pospołu przejść./ Tak rozminęli się Zygfryd z Brunhildą,/ miecze przeciąwszy małżeństwa więź". Dwie bardzo silne osobowości zawsze będą mieć problem w relacjach pomiędzy sobą. Pisząc libretto tej małej scenicznej opowieści na końcu stawiam pytanie: kto jest zwycięzcą? Kobieta czy mężczyzna? Mam nadzieje, że widzowie to odczytają. Wierzę, że ten baletowy obraz będzie ciekawym doświadczeniem. 

3 Trzecia częścią spektaklu to "Miniatury hiszpańskie"

- To hiszpańskie divertimento ma dla mnie szczególne znaczenie. Związane jest z tancerzem choreografem, który nazywa się Viano Gomez de Foncea Gerarda Niezwykła to postać. Do ZSRR trafił w 1939 roku wywieziony z Hiszpanii jako dziecko wojny. Jako absolwent i pedagog szkoły baletowej w Rydze został zaproszony do słynnego Teatru Maryjskiego w ówczesnym Leningradzie, aby przygotować choreografię do baletu "Miniatury hiszpańskie". Gerardo zdecydował się każdy rejon Hiszpanii przedstawić tańcem;stworzył parę solistów, która poprzez taniec na scenie podróżowała po całej Hiszpanii Jego przedstawienie stało się głośne w ZSSR, odniosło olbrzymi sukces. Zrobione było tak perfekcyjnie, że nikt przez następne dziesięć lat nie chciał wystawić go w innym teatrze. Dopiero mnie udało się go namówić, by zrealizował to przedstawienie w teatrze w Permie pod Uralem, gdzie wówczas pracowałam. Zostałam jego asystentką. Spektakl bardzo się podobał, trafił do innych radzieckich teatrów, także do Uzbekistanu, gdzie zresztą Gerardo miał ciężki wypadek samochodowy, po którym już nigdy nie mógł się poruszać. 

Czy to znaczy, że trzecia część spektaklu jest przeniesieniem tamtej choreografii z teatru w Permie? 

- Nie. Wybrałam z tamtej choreografii kilka najbardziej efektownych scen. Starałam się przenieść atmosferę tamtych układów, ale włożyłam w nie część własnej duszy. Spektakl składa się z dwunastu numerów i każdy mówi o relacjach pomiędzy kobietą a mężczyzną. Pojawia się więc kokieterią flirt, zabawa, namiętność, pragnienie i pożądanie.



Agnieszka Malatyńska -Stankiewicz
Dziennik Polski
9 maja 2009
Spektakle
Spojrzenia
Portrety
Nina Diatczenko